Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
jak przed burzą szambo cuchnąć poczyna okrutnie, tak kampania wyborcza czyni politykę jeszcze głupszą i brutalniejszą. Nic zatem dziwnego, że wśród licznych moich profesji mam papiery dyplomowanego spin doctora. Czasu też mnóstwo spędzam na partyjnych konwencjach i konwentyklach, na spotkaniach z ludem w dusznych norach gminnych domów kultury i jałowych debatach w klimatyzowanych studiach telewizyjnych.
Niedawno trafiłem na wiec, na którym jeden z tych niezmiennie zadowolonych z siebie politykierów gardłował: „Księża nie są Polakami! To funkcjonariusze państwa Watykan!”. Klaskaniem mając obrzękłe prawice, znudzony lud wołał o czyny, ale mnie nuda trawić zaczęła z innego zgoła powodu. Słyszałem już bowiem po tysiąckroć – w czasach wprawdzie minionych, ale jeszcze nie tak zamierzchłych, gdy krzepki i równy rytm podawaliśmy szeregom maszerującym pod czerwonymi sztandarami i transparentami z Trójcą świętą: Brodaczem, Łysym i Wąsatym. Stare śpiewki, drogi Piołunie. Stare, ale jak słychać – jare. Ekspozytura obcego wywiadu, pies łańcuchowy imperializmu... Są pośród nas tacy, towarzysze i towarzyszki, co wysługują się decyzyjnym ośrodkom obcym, daleko od naszych granic położonym. A przecież nie od dziś wiadomo, że dwóm panom służyć się nie da...
Zdawało mi się, że już nie zapanuję nad przeciągłym ziewnięciem, gdy nagle politykier niespodziewanie zszedł z dotychczasowego kursu, przerwał antyklerykalną mantrę i postanowił fundamentalnie rozprawić się z dwoma tysiącami lat chrześcijańskich guseł i zabobonu. Zmarszczył brew i zagrzmiał: „Najważniejsza sprawa to zmiana mentalności. Potrzebujemy innowacji i kreatywności. A czego uczy Kościół? Oducza myślenia. Społeczeństwo tak wychowane nie wygra w XXI w. Czym jest więc dziś Kościół? Możesz świntuszyć cały tydzień, w niedzielę wyspowiadasz się u tak samo świntuszącego księdza, a od poniedziałku znów możesz świntuszyć”.
Lud zaklaskał i zawył w zachwycie, gdyż wyobraźnię jego niczym ostrogą spiął ów obraz śliniącego się katabasa, co w konfesjonale zaplótł grube paluchy na tłustym brzuchu i wypytuje dziewuszkę, z kim, ile razy i jak. Ale mnie wtedy ciarki przeszły po plecach i wcale mi do śmiechu nie było.
Uwaga: stawiam dolary przeciw orzechom, że w tym momencie zaświtała Ci bezczelna myśl, iż na starość pomieszało się stryjaszkowi w głowie. Żem meszuge, tetryk i demenciarz. Ha! Sam jesteś głupiec, który nic z kluczowych spraw tego i tamtego świata jeszcze nie pojął. Babom do mleka na wsi możesz sikać i końskie grzywy kołtunić, a nie arcydiabłom się pod nogami plątać!
Ale pal sześć! Niech stracę i raz jeszcze Ci kwestie – Twą skromną umysłowość przerastające – wyjaśnię. Otóż słowom naszego męża stanu ze wsi Głucha Dolna przyjrzyjmy się dokładnie – odcedzając wpierw jaskiniowy antyklerykalizm, jarmarczny populizm i brudne popłuczyny po wielkich pytaniach wielkich filozofów. Co zostało?
Nie wiedział nawet nasz nieborak, że w krasomówczym uniesieniu wygłosił jedno z najtrafniejszych Kościoła określeń: „Możesz świntuszyć cały tydzień, w niedzielę wyspowiadasz się u tak samo świntuszącego księdza, a od poniedziałku znów możesz świntuszyć”. Czyż to zdanie nie streszcza i nie uwydatnia całego szaleństwa naszego Nieprzyjaciela? Grzeszników, plotkarzy, małych kłamczuszków i grubych oszustów, zdrajców, synów i córki wyrodne, oszczerców, cudzołożników, ba – złodziei i morderców do swego Kościoła jak do domu wpuszcza! Grzesznikom innych grzeszników rozgrzeszać pozwolił! I to nie bacząc, że niektórzy zaraz z tymi samymi grzechami przylezą i skamlać będą o łaskę, ledwo zaś z kolan powstaną, gacie otrzepią i stułę ucałują – znowu myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem zgrzeszą.
Głowili się pobożni ojcowie i doktorzy, jak istotę Kościoła uchwycić. Ciało mistyczne, święta wspólnota grzesznych ludzi, lud pielgrzymujący... A teraz jeszcze jedną definicję trzeba by do listy dopisać i na diabelski indeks wciągnąć. Dziwne, zaprawdę dziwne to czasy nadeszły, drogi Piołunie... Na lewicy wiecach lepsze kazania niż z ambon głoszą.
Twój kochający stryj Krętacz