Katolicyzm obojętnych

Styczniowa "Więź" reanimuje rozmowę o polskim Kościele: jak wygląda jego mapa ideowa; co łączy, a co dzieli jego członków; czy linie jedności i podziału pozostają niezmienne mimo upływu lat, czy miejsce starych zajmują nowe. Próba jest pożyteczna; czytając otwierający dyskusję tekst Zbigniewa Nosowskiego, jak i głosy poszczególnych jej uczestników, myślałem o tym, gdzie na zaproponowanej mapie (a właściwie mapach) mógłbym usytuować samego siebie i ludzi, wśród których żyję: tych, których co niedzielę spotykam w kościele, tych, z którymi od czasu do czasu przy piwie rozmawiam o wieczności, Bogu i cierpieniu, a także tych, z którymi stykam się w innych sytuacjach, i mam wrażenie, że nie są ludźmi całkiem bezreligijnymi, choć w ich życiu "religia" i "Kościół" to pojęcia raczej z dalekiego planu.

09.02.2010

Czyta się kilka minut

W debacie "Więzi" biorą udział osoby zawodowo zajmujące się komentowaniem rzeczywistości; rozumiem, że redakcja sama narzuciła sobie takie ograniczenie. Reprezentują bardzo różne środowiska, i to może jest najciekawsze: w niektórych wypowiedziach wyraźnie dochodzą do głosu resentymenty, dawne i nowe niechęci, ale nie ma złośliwości i nie ma (no, prawie nie ma) takich gestów, które by można interpretować jako załatwianie osobistych porachunków. To dość istotna zmiana w stosunku do debat, które się toczyły wcześniej, czy to wokół książki Jarosława Gowina "Kościół po komunizmie", czy przy okazji licznych ankiet poświęconych polskiemu katolicyzmowi. Jedyne, co martwi, to nieobecność głosów kobiecych.

Jak zatem widzę siebie? Chyba najbliżej mi do tej grupy, którą Tomasz P. Terlikowski nazywa "soborowym katolicyzmem dialogu", choć charakterystyka, jaką dołącza do tego określenia, to raczej moja karykatura niż portret. Gdy "soborowi katolicy misji" budują, według Terlikowskiego, "nowoczesne społeczeństwo w oparciu o twarde wartości", ja wyglądam na zagubionego gadułę (bo opieram się na "nie do końca adekwatnym rozpoznaniu rzeczywistości"), którego w dodatku można oskarżyć o współudział w zbrodniach. Nie jest mi to miłe, ale rzeczywiście wybrałem inną drogę niż owi "misjonarze", wierząc, że religia wchodzi głębiej w ten świat poprzez dialog, perswazję i świadectwo życia.

A inni? Ostatnio coraz bardziej interesuje mnie grupa, o której w "Więzi" mówi się stosunkowo niewiele. Chyba tylko ks. Adam Boniecki zwraca uwagę, że wszystkie przywoływane podziały mieszczą się w kategorii "wiara z wyboru". A co z ludźmi, którzy wiary nie wybrali, lecz przyjęli ją bez refleksji? Którzy nie mieli w życiu momentu ani "wejścia", ani "zerwania", a "sprawę z Kościołem" rozstrzygają wedle logiki świętego spokoju - wypełniając, owszem, niektóre obowiązki, a nawet popierając tę czy inną "akcję", ale niespecjalnie się interesując, "o co w tym wszystkim chodzi"? Myślę, że w Polsce mamy, wbrew pozorom, dosyć dużą grupę katolików, którym Kościół jest prawie obojętny, którzy w sakramentach uczestniczą na zasadzie zwyczaju i którzy nie mieli nigdy okazji (albo woli), żeby zbliżyć się do Ewangelii na odległość niepozwalającą na obojętność. Co z nimi? Jak ich "obudzić"? I do czego?

Pamiętam taki obrazek. Na tydzień przed wyborami przy drodze do kościoła ktoś ustawił plakat reklamujący kandydatów "katolickiej" partii. Hasło brzmiało: "Nie głosuj na Barabasza, wybierz Jezusa". Była tam, oczywiście, mowa o obronie życia. Wynik wyborów pokazał, że hasło przebudziło niewielu "obojętnych". Czy to znaczy, że ludzie nie mają sumienia? Że sprawa życia nie ma dla nich znaczenia? Nie, myślę, że chodzi o coś innego. Na wszystko trzeba mieć sposób, na sumienia także. Myślę, że sumienia większości ludzi są wyczulone na szantaż. Trzeba do nich przemówić inaczej. Nie jestem taki mądry, żebym od razu wiedział jak. Ale jedno wiem na pewno: jak nie znajdziemy takiego sposobu, z rozpaczy zaczniemy szantażować. I wtedy zamiast przybliżyć ludziom Ewangelię, postawimy między nimi a nią jeszcze jedną przeszkodę.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2010