Kartka z wojny domowej

Staliśmy wśród gruzowiska. Wtedy zauważyłem, że jest naprawdę ładną dziewczyną. Zupełnie młodą, zupełnie nie w moim typie, ale mającą w sobie coś, co przyciągało.

22.12.2015

Czyta się kilka minut

Paweł Reszka /  / Fot. Grażyna Makara
Paweł Reszka / / Fot. Grażyna Makara

Co? Może po prostu dawno nie widziałem ładnej dziewczyny? Inna wyglądałaby źle w workowatym mundurze. Ale ona? Tu frotki, tam spinki, bransoletki. Założę się też, że zwęziła spodnie. Leżały doskonale.

Domy. Wypalone. Trafione bezpośrednio pociskiem artyleryjskim. Te szczęśliwe pozbawione tylko szyb.

– Tamci – mówi dziewczyna. Odpowiada na niezadane pytanie: „Kto strzelał”. W jej głosie słyszę wahanie. Jakby chciała powiedzieć: „twoi” albo „wasi”. W końcu przyjechałem z tamtej strony, no i jestem z Zachodu, czyli automatycznie muszę popierać „tamtych”, być z „nimi”.

Ta wojna lubi proste podziały. Nie ma czasu na niuanse. Tu przeciwnicy są zbyt podobni do siebie, żeby wchodzić tak głęboko. Szczegółowa analiza prowadzi na manowce, kończy się pytaniem: „Z kim my się bijemy? Czy nie z samymi sobą! I o co?”.

Dlatego trzeba jasno określić cel: „My za niepodległość, przeciw faszystom!”. „A my za niepodzielność, przeciw Azjatom!”.

My za dobrym, przeciwko złemu. Tak jak w bajkach z dzieciństwa.

Często przypadek decyduje, po której stronie jesteśmy. Jej chłopak artylerzysta opowiadał mi dopiero co, że tuż przed wybuchem walk chciał iść do wojska. Sam, na ochotnika!

– Może ona patrzyłaby na mnie teraz przez lunetkę? Wpatrywałaby się swoimi szarymi oczami w moją twarz? Można się tak zakochać? Od pierwszego wejrzenia! Ha, ha! Ha, ha! – śmiał się krótkimi seriami. Ten śmiech przechodził w kaszel. Ledwie dwadzieścia lat, a był już na wpół wrakiem: chudy, rozedrgany, w ciągłej gorączce.

No tak. Mnie też chodziło o jej oczy. Chciałem wiedzieć, jak to jest oglądać śmierć z bliska. Gdy ona jest na wyciągnięcie dłoni. I mieć świadomość, że to ty ją zadałeś.

Jak się tylko dowiedziałem, że dziewczyna jest snajperem, chciałem się do niej zbliżyć. Dlatego wymyśliłem, że muszę sfotografować to gruzowisko – żadne specjalne, jedno z wielu okolicznych gruzowisk. Miałem już opowieści ludzi, którzy w dymie zbiegali po schodach, wynosili zapłakane dzieci. Miałem fotografie ich łez, porzuconych książek, pamiątek z wakacji, które kiedyś były skarbami, a dziś walały się po podwórzu. Nikomu niepotrzebne, tak jak wspomnienia tamtego życia, sprzed wojny.

Nic mnie to już nie obchodziło. Liczyłem tylko, że stworzy się okazja, żeby porozmawiać, zadać pytanie. Nie można przecież tego zrobić ot tak, za stołem, między piwem, befsztykiem i sprośnym kawałem.

Dlaczego miałaby to opowiedzieć mnie? A komu, jeśli nie mnie? Nie planowaliśmy tego spotkania. To, że akurat stoimy, jest czystym przypadkiem. Sytuacją zupełnie nierealną.

Przed wieczorem będę usiłował się stąd wydostać, przejść na drugą stronę. Ona gdzieś się prześpi, a rano wróci na pozycję.

Rozmawiamy, najpewniej ostatni raz. Mało prawdopodobne, żebym tu wrócił. Ona? Zwariuje od tego wszystkiego. Pamiętam opowieści snajperek z reportażu Swietłany Aleksijewicz. „Pociągnęłam za spust, a on upadł. I wie pani, całą mną zatrzęsło, słyszałam, jak moje kości stukają”.

Chciałem to usłyszeć. Ale to ona zaczęła rozmowę.

– Gdyby nie było wojny. Gdybyś teraz nie musiał tutaj być, dokąd byś pojechał?

– Nie wiem...

– No pomyśl, dokąd byś zabrał ukochaną kobietę?

– Nie wiem, może do Rzymu?

– Do Rzymu? W Rzymie jest pięknie? Bo ja, wiesz, jeszcze dotąd nigdy... Raz do Moskwy, do wuja, ale to nie zagranica.

I co ja mam jej mówić? Że latem tam jest nieznośnie gorąco? Że pełno turystów z Dalekiego Wschodu? Idziesz do Kaplicy Sykstyńskiej. Musisz maszerować drobnymi kroczkami jak pingwin. Nie wolno ci się zatrzymać. A zimą? Że w hotelach nie grzeją? Wkopałem się, bo chyba nie tak bardzo lubię ten Rzym.

Miałem kiedyś w mieszkaniu fotografie z „Rzymskich wakacji”. Powycinane ze starego kalendarza, wisiały na ścianach. Zaczynam opowiadać jej zdjęcia. Vespa śmiga po uliczkach Kwirynału, idziemy w dół po Schodach Hiszpańskich. Oparci o brzeg fontanny, obserwujemy oszalałego hippokampa.

– A co oni tam robią? – pyta.

– Rzymianie? Żyją sobie w Rzymie spokojnie, co by jeszcze?

– Nie, tacy, którzy przyjechali z innych, gorszych miejsc.

– A ja wiem? Przytulają się, żeby już się nie bać?

– Ładnie mówisz.

– Nie, to jest z jednego wiersza, ale nie możesz go znać.

Patrzę na rozwaliny wokoło nas. Mało czasu na rozmowę. Za godzinę, za pół zacznie mi się śpieszyć. Mam takie przeczucie, że ona zostanie tu na zawsze. Z takich wojen jak ta przecież się nie wraca. Chce, żebym mówił. Słucha, uśmiecha się. Tylko oczy – szare szkło – są zupełnie gdzie indziej. Już zrobiły się całkiem puste.

Odzywa się motorola przy jej pasku. Wiem, że nie zadam jej już żadnego pytania. Wstaje, otrzepuje się, wyciąga rękę na pożegnanie.

– To do następnego razu – oszukujemy się.

– Do następnego.

Wsiada do samochodu. Trzaskają drzwi. Rusza. Nagle zatrzymuje się i krzyczy przez okno.

– Wiesz, oni mi się śnią!

– Słucham?

– Ci, o których chciałeś zapytać, śnią mi się. Każdej nocy. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 01-02/2016