Kalkulacje pod bacówką

Od dawna wiadomo, że największym atutem Platformy Obywatelskiej jest Prawo i Sprawiedliwość.

10.09.2012

Czyta się kilka minut

Od dawna wiadomo, że największym atutem Platformy Obywatelskiej jest Prawo i Sprawiedliwość. Od dawna po kawiarniach, dla rozrywki rzecz jasna, powstają teoretyczne modele, w których podstawowym założeniem jest taka przemiana PiS-u, że przestaje być dla PO niezbędnym podkładem, a staje się problemem. Szkieletem takich fantazji bywa coś, z czym akurat mieliśmy do czynienia. Tym razem nie podczas pogwarek amatorów, lecz w politycznym realu, parę dni temu.

Słowa premiera Tuska, że woli, gdy PiS bawi się kalkulatorem niż zapałkami, mogą być miłe dla ucha, ale są raczej przykre, głównie dlatego, że sądzi on dokładnie na odwrót. Premier, wyrażając fałszywą radość z pisowskiej zabawy kalkulatorem, zastosował zabieg bardzo prosty. Naprzeciw ma bowiem ludzi obłożnie przekornych, którzy zawsze, ilekroć on wyznaje z rozbrajającym uśmiechem, iż się z czegoś cieszy, uzbrajają się, wściekają i są jego radości przeciwni. Gdy on się martwi, oni się z kolei radują – taka karma. Trudno snuć dalekosiężne plany, tworzyć wielki polityczny projekt bądź stawiać jego szkielet, gdy dowolne zdanie uruchamia u krytycznych słuchaczy szalenie psie odruchy. Stąd wniosek, że nie ma najmniejszej szansy, by PiS zarzucił pocieranie na rzecz kalkulowania.

Odkąd wynaleziono zapałki, ich producenci przekonują, że zabawa nimi regulowana jest w sposób dostępny niemal dla każdego rodzaju umysłowości. Zabawa kalkulatorem wymaga instrukcji nieco poważniejszej i choćby manualnego treningu. Zabawa zapałkami jest łatwa i przyjemna, lud pisowski w niej okrzepł i zdążył się do niej przyzwyczaić. Ważkim elementem jest i nastrój, zwany klimatem. Liczenie jest czynnością dalece nienastrojową, nastrój zaś jest jednym z podstawowych elementów krajobrazu pisowskiej zbiórki. Zapałkami ogrzewa się harcówki i śpiewających tamże piosnkę o drużynowym opowiadającym starodawne dzieje. Kalkulator na biwaku wydaje się silnie niepasujący do szumu kniei, pieczenia kiełbas i ziemniaków. W owe wiktuały plus podpałkę zaopatruje harcówki i bacówki Prezesa specjalna komórka PO. Jest dowodzona przez marszałka Niesiołowskiego, by wymienić choćby jednego z czołowych wozaków. Zapałki, kiełbasy i ziemniaki dowozi on chętnym rytmicznie i płynnie. Zawożenie kalkulatorów jest surowo zakazane. Gdyby premier Tusk usłyszał, że poseł Niesiołowski przemycił leśnym kalkulatorek, jego oczy zapłonęłyby blaskiem wilczym.

Póty zatem lud pisowski będzie jadł, co im wozacy wożą, póki nie będzie używał kalkulatorów. Nie ma bowiem PiS bez zapałek i ognisk, jak nie ma tygrysa bez prążków. Zawsze na podobnie dziwnie brzmiących zdaniach kończą się wszelkie kawiarniane dyskusje, podczas których rozmówcy zapędzają się w rozmowy o kalkulatorach bądź kalkulacjach w PiS. Czy zapowiedź zlotu ekonomistów do bacówki to zmieni? Najpewniej zostaną tam upieczeni i zjedzeni, część z nich zostanie uwędzonych na potem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2012