Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nagranie dwustu ocalałych kantat lipskiego Kantora udało się dotąd jedynie gigantom: Nikolausowi Harnoncourtowi i Gustavowi Leonhardtowi, którzy poświęcili na to niemal ćwierć wieku. Masaaki Suzuki i założone przezeń Bach Collegium Japan swój komplet nagrywają od dziewięciu lat i nie zbliżyli się jeszcze do połowy. Najambitniejszy w dzisiejszym świecie projekt bachowski realizują Japończycy - tak, wydawałoby się, odlegli kulturowo, historycznie i geograficznie... Ich wykonania ujmują muzyczną i religijną kompetencją; żarliwością, której czasem brakuje “mdłym i lekkostrawnym" (jak chce Stefan Rieger) dyrygentom flamandzkim.
Prezentowane tu kantaty nie należą ani do najbardziej znanych, ani najczęściej wykonywanych. Pochodzą z roku 1724, powstały więc na początku lipskiego okresu życia kompozytora. Pierwsza na płycie (“Meine Seel erhebt den Herren", nr 10) to w istocie śpiewane po niemiecku “Magnificat". Otwierający ją chór, w tym wykonaniu może nie tak potężny jak widział go Albert Schweitzer, opiera się na basach, pnących się radośnie i z mocą wzwyż. Ale w bachowskim świecie jak zwykle więcej jest liryzmu, pogodnej troski (aria tenora “Man halte nur ein wenig stille"), a czasem zwykłego smutku - jak w niewiarygodnie pięknym wstępie obojów, fletów i skrzypiec kantaty 107. czy w arii na sopran i obój “Ich will auf den Herrenn schaun...". Bachowski świat Japończyków to też przykład niezwykłej wyobraźni muzycznej kompozytora: gdy słuchamy, że Bóg uczyni potomstwo Abrahama licznym jak piasek plaży, imitujące szum fal skrzypce przenoszą nas nad morski brzeg.
Wśród wykonawców zwraca uwagę debiutujący u Suzukiego kontratenor Matthew White - to niespodzianka, zważywszy, że znany z poprzednich płyt Robin Blaze (podobnie jak przed nim nieodżałowany Yoshikazu Mera) zdawał się dopiero osiągać szczyt swoich możliwości. Niezwykłe wrażenie robi pierwsza aria sopranu: Yukari Nonoshita śpiewa głosem niemal chłopięcym... Co zaś się tyczy basu: gdy trzeba, umie zaryczeć jak lew (zwłaszcza, gdy o lwach śpiewa: “Nach Löwenart mit brüllendem Getöne"), na ogół pozostaje jednak, jak bohater “Między słowami", wyciszony i zdystansowany. Peter Kooij - sprawiający czasem wrażenie zmęczonego życiem i sytuacją, w jakiej się znalazł - wciąż potrafi wszystko.
Bill Murray mówi coś do Scarlett Johansson. Wiem, co mówi, choć nie słyszę słów. Słyszę “Man halte nur ein wenig stille". To musi wystarczyć.