Ładowanie...
Jezus i Eliasz. Rozważanie abp. Grzegorza Rysia
Jezus i Eliasz. Rozważanie abp. Grzegorza Rysia
„Gdy dopełniły się dni wzięcia Jezusa z tego świata, postanowił udać się do Jeruzalem, i wysłał przed sobą posłańców. Ci (...) przyszli do pewnego miasteczka samarytańskiego, by przygotować Mu pobyt. Nie przyjęto Go jednak (...).Widząc to, uczniowie Jakub i Jan rzekli: Panie, czy chcesz, byśmy powiedzieli: Niech ogień spadnie z nieba i pochłonie ich? Lecz On, odwróciwszy się, zgromił ich” – to fragment Ewangelii według św. Łukasza (9, 51-56) proklamowany niedawno w liturgii. By go zrozumieć, dobrze jest pamiętać, że dosłownie chwilkę wcześniej (zob. Łk 9, 19) Jezus został przyrównany do Eliasza. Kiedy [w Cezarei Filipowej] zapytał uczniów: „Za kogo uważają Mnie tłumy?”, usłyszał w odpowiedzi: „Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza”.
Przyrównany do Eliasza – zachowuje się całkowicie inaczej niż Eliasz. Druga Księga Królewska opowiada o sytuacji, którą prorok uznał za zlekceważenie Boga i jego samego (zob. 2 Krl 1, 1-16). Oto chory król izraelski wysłał posłów do Ekronu, aby dowiedzieć się od Baal-Zebuba, jego bóstwa, czy wyzdrowieje. Eliasz zareagował oburzeniem: „Czyż nie ma Boga w Izraelu?!”. Kiedy król posłał po niego dwa kolejne oddziały wojska (po pięćdziesięciu żołnierzy każdy), na rozkaz Eliasza obydwa oddziały „pochłonął ogień spadający z nieba”. Jakub i Jan odwołują się do tego wydarzenia, które z całą pewnością znali.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Jezus jednak się w nim kompletnie nie odnajduje. Jego moc i autorytet nie biorą się stąd, że może ściągnąć z nieba ogień na grzeszników, ale stąd, że zmierza do Jerozolimy, aby właśnie za nich oddać swoje życie. Dopiero co wyruszył w stronę Krzyża, do którego przybije wszystkie grzechy także Samarytan; właśnie dlatego nie jest w stanie reagować gwałtem i zemstą na ich niegościnność. Napomina też swoich uczniów. Przecież sami zdecydowali się wyruszyć z Nim w tę drogę. W niektórych starożytnych wersjach naszej perykopy po słowach „zgromił ich” są dodane jeszcze dwa zdania, skierowane do synów Zebedeusza: „Nie wiecie, jakiego ducha jesteście. Syn Człowieczy nie przyszedł, aby niszczyć dusze, ale by je zbawić”.
Tak. Nie wystarczy fizycznie podążać z Jezusem jedną drogą. Konieczne jest wędrowanie z Jezusem w tym samym Duchu. Potrzebne jest wewnętrzne, a nie jedynie zewnętrzne przylgnięcie i przystawanie do Niego.
„Nie wiecie, jakiego ducha jesteście?!” – potrzebujemy słyszeć te słowa – zawsze wtedy, gdy „gorliwość o sprawy Boże” podpowiada nam sięgnięcie po siłę i przemoc (w jakiejkolwiek formie). Potrzebujemy uważności. I pokory. I gorącej, pełnej otwartości modlitwy do Ducha Świętego.©
Ten materiał jest bezpłatny, bo Fundacja Tygodnika Powszechnego troszczy się o promowanie czytelnictwa i niezależnych mediów. Wspierając ją, pomagasz zapewnić "Tygodnikowi" suwerenność, warunek rzetelnego i niezależnego dziennikarstwa. Przekaż swój datek:
Autor artykułu

Napisz do nas
Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.
Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]