Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Polska jest w komfortowej sytuacji fiskalnej”, donosił jeszcze w sierpniu jeden z komunikatów po posiedzeniu rządu. Nieustannie o dobrej sytuacji finansów publicznych prawi minister Tadeusz Kościński – kilka dni temu chwalił się i posiadaną, i spodziewaną nadwyżką budżetową. Jest tak dobrze, że premier wcale nie wygląda niecierpliwie miliardów z Brukseli, bo na razie na Polski Ład starcza mu z państwowej kasy. Wszak PiS zlikwidował lukę podatkową – przypomniał szef rządu, przy okazji snując opowieść o „budżecie Tuska, przez który pieniądze przeciekały jak przez durszlak”. Propaganda sukcesu jest wszechobecna, ale jej ofiarą wkrótce może paść sam PiS – w ulicznej konfrontacji z kolejnymi żądającymi podwyżek grupami zawodowymi.
Dotąd PiS się protestującym nie kłaniał. Budzili oni dysonans poznawczy u władzy, która sama o sobie myśli jak najlepiej, stąd krytykę bierze za akt wrogi, a społeczne niezadowolenie za dywersję. Dlatego nauczycieli PiS przetrzymał, na rezydentów napuścił TVP, a z osobami z niepełnosprawnościami i ich opiekunami obszedł się w prawdziwie bezwzględny sposób, czego symbolem byli sejmowi strażnicy wykręcający ręce matkom chorych dzieci.
Dotychczasowy modus operandi może być jednak dla rządzących ryzykowny. Bo stracili dawny powab, bo nie są już hegemonem polskiej sceny politycznej. Może też nowe „białe miasteczko”, ukonstytuowane w ten weekend w Warszawie [zob. tekst poniżej – red.], przypomni Jarosławowi Kaczyńskiemu pierwszą taką inicjatywę, z 2007 r., która walnie przyczyniła się do przegranych przezeń przyspieszonych wyborów parlamentarnych. Z drugiej strony, PiS potrafi zachować się irracjonalnie lub – jak kto woli – niekonwencjonalnie, stąd próby wzięcia protestujących pod but wykluczyć nie można. Tak czy owak, jesień szykuje się gorąca.
Jako pierwsi dali upust swej frustracji rolnicy, których blokady dróg zorganizowała Agrounia. Na razie PiS próbuje ich obłaskawić specjalnym programem dla wsi w ramach Polskiego Ładu, niewykluczona jest też rychła dymisja niepopularnego wśród rolników ministra Grzegorza Pudy. Tyle że lider Agrounii Michał Kołodziejczak akurat buduje swoją pozycję polityczną i raczej PiS-owi nie odpuści. Już zapowiedział „fajerwerkowe” wsparcie dla protestu medyków. Od początku wakacji strajkują ratownicy medyczni. Długo byli ignorowani, resort zdrowia położył pieniądze na stół dopiero wtedy, gdy karetek zabrakło w stolicy, a rannych z dróg zaczęli zbierać strażacy. Ratownicy na razie bacznie przyglądają się skromnym propozycjom ministerstwa. Podwyżek pensji o 12 proc. domagają się – dla siebie, ale i dla wszystkich pracowników budżetówki – pracownicy sądów i prokuratur. W piątek przemaszerowali przez stolicę i ogłosili swój „stan wyjątkowy”. Za nami też największy od lat protest środowisk medycznych, które połączyły siły.
Te wydarzenia to także pokłosie społecznej zmiany z ostatnich kilkunastu miesięcy. Jak wynika z analizy Instytutu Badań Rynkowych i Społecznych zaprezentowanej podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu, PiS, przyczyniając się do poprawy kondycji materialnej sporej grupy Polaków, uruchomił przy okazji ich aspiracje: chcą więcej. Z drugiej strony pandemia spowolniła lub zahamowała nasze bogacenie się, stąd teraz silna potrzeba, by się odbić i tym samym odzyskać też utracone poczucie bezpieczeństwa. To ma być kluczowa emocja, a kto nią trafnie zarządzi, może wygrać następne wybory. ©
Autorka jest dziennikarką radia Tok FM