Czas szybkich trybunów

Wystarczył głośny protest w stolicy, by niektórzy okrzyknęli go „nowym Lepperem”. Ale nie ma dziś warunków, żeby Michał Kołodziejczak powtórzył sukces Samoobrony.

23.07.2018

Czyta się kilka minut

Michał Kołodziejczak (w środku) podczas protestu rolników zorganizowanego przez Unię Warzywno-Ziemniaczaną. Warszawa, 13 lipca 2018 r. / MACIEK JAŹWIECKI / AGENCJA GAZETA
Michał Kołodziejczak (w środku) podczas protestu rolników zorganizowanego przez Unię Warzywno-Ziemniaczaną. Warszawa, 13 lipca 2018 r. / MACIEK JAŹWIECKI / AGENCJA GAZETA

Mamy plan, który zaskoczy was wszystkich, i będzie to akcja, której w Europie jeszcze nie było! – zapowiedział buńczucznie sam Kołodziejczak. To był jeden z ostatnich akordów podczas niedawnego protestu rolników. Jego lider mówi wprost: dość gadania, czas na konkrety, bo sytuacja na wsi się pogarsza. I czeka na ruch premiera. Czy w szeregach PiS właśnie powinna się zapalić lampka ostrzegawcza?

Rząd, przynajmniej w deklaracjach, problemu nie bagatelizuje i obiecuje działania. Ale winę za obecną sytuację zrzuca na poprzedników, a jako źródło kłopotów wskazuje „złodziejską prywatyzację” z lat 90. Minister rolnictwa niezmiennie ogłasza gotowość do rozmów, ale jednocześnie uderza w Kołodziejczaka. – Nie jestem do końca przekonany, czy część liderów tych protestów ma na względzie interes rolników – mówi. A sam Kołodziejczak dłużny mu nie pozostaje.

Niezbędnik lidera: świński łeb

Trzydziestolatek z Błaszek niedaleko Sieradza, rolnik i lider Unii Warzywno-Ziemniaczanej. W ciągu kilku miesięcy stał się twarzą protestujących rolników. Wystarczyło kilka spektakularnych i medialnych akcji – blokada drogi, zrzucenie kilku ton kapusty, wreszcie protest przed kancelarią premiera. Tam, trzymając w ręku świński łeb, grzmiał: odcinacie głowę polskiego rolnictwa! Na okrzykach się nie skończyło – w stronę budynku i policjantów poleciały i owoce. Kołodziejczak zadbał też o jeszcze jeden element – widać go nie tylko na ulicach, ale i w sieci. Skojarzenia nasuwały się same: rośnie nam nowy Andrzej Lepper?

Sam od takich porównań się nie odcina, przyznaje, że mu schlebiają. Od razu jednak dodaje, że nie chce skupiać się wyłącznie na problemach rolników. Jak ognia unika też deklaracji, że jego działania to tak naprawdę kolejny krok na drodze do wielkiej polityki. Na razie chce zadbać o zaplecze i struktury.

Bo do polityki i tak już wszedł parę lat temu, gdy został radnym z list PiS. Dziś do partii Kaczyńskiego jest mu daleko. Kolejne razy wymierza jednak nie tylko swojemu byłemu środowisku, ale i głównemu rywalowi PiS na wsi, czyli PSL. Część ludowców po cichu mu kibicuje, choć nie dla wszystkich jego metody są do zaakceptowania. Ale sił raczej nie połączą, zbyt wiele ich dzieli. Jego przeciwnicy mówią za to wprost – to próba wejścia do polityki na plecach rolników.

Czy naprawdę ma szansę powtórzyć sukces twórcy Samoobrony? Teza nośna, ale eksperci studzą takie zapędy. – Mało prawdopodobne, by ktoś taki jak Andrzej Lepper objawił się na nowo – przekonuje dr hab. Rafał Chwedoruk. A wszystko przez olbrzymie zmiany, jakie przez ostatnie lata zaszły na wsi: społeczne, kulturowe, ekonomiczne, ale i pokoleniowe.

– Świat jest już inny, inna jest też sama wieś. Najbardziej niezadowoleni są zwykle ci starsi, ale z natury rzeczy nie są zbyt skorzy, by protestować. Nie da się na nich zbudować ruchu społecznego. A i same protesty są dziś już dużo krótsze, bardziej chaotyczne i wyzbyte szerszych kontekstów – wyjaśnia politolog z UW.

Pętla ich zrodziła

Przez ostatnie lata rywalizacja między PiS a PO tak zdominowała scenę polityczną, że droga Samoobrony na szczyty władzy może być dla wielu już niemal prehistorią. Klęska tej formacji w połączeniu ze śmiercią samego Leppera sprawiła, że coraz mniej osób o niej pamięta. Ale cofnijmy się na chwilę w czasie.

Zanim Andrzej Lepper wygłosił w Sejmie pamiętne słowa o Wersalu, miał za sobą trwającą dekadę karierę w roli ludowego trybuna. A po drodze głośne protesty, wysypywanie zboża, blokady dróg, list gończy, widowiskowe zatrzymanie i wreszcie wyroki sądowe. Pomagało i nośne hasło: Balcerowicz musi odejść. Dziś pamiętamy pewnie głównie o nim i burzliwej koalicji z PiS, a umykają nam początki tej formacji.

Bo korzenie ruchu Leppera leżą w pierwszych latach transformacji i pętli długów, w jaką wpadli wtedy rolnicy. Nagły wzrost oprocentowania zaciągniętych przez nich kredytów sprawił, że stały się one niespłacalne. Pokaźna grupa nagle stała się bankrutami. Tak zrodził się gniew. To była baza społeczna dla Samoobrony na wczesnym etapie. Potem dochodzili kolejni niezadowoleni, bo tych nie brakowało. Dziś takiej bazy już nie ma.

– Andrzej Lepper był specyficznym konstruktem swoich czasów. Gdy tylko zmieniły się zewnętrzne uwarunkowania, to i on stracił miejsce w polityce – tłumaczy Rafał Chwedoruk. – Dziś wszystko dzieje się bardzo szybko: łatwo zostać nowym Lepperem, by zaraz potem przestać nim być.

Podobnie sytuację społeczną ocenia prof. Antoni Dudek. I on podkreśla, że nie ma dziś warunków społecznych, żeby zrodził się ruch porównywalny z Samoobroną. – Oczywiście, to się może w ciągu kilku lat zmienić. Sytuacja rolników jest dziś o niebo lepsza niż na początku lat 90. Owszem, może pewne niezadowolenie jest, ale atmosfery rewolucyjnej na polskiej wsi nie ma.

Wiejskie alter ego Kukiza

Jeśli popatrzymy na to, jakie poglądy głosi dziś Michał Kołodziejczak, to otrzymamy konserwatywno-narodową mieszankę. Mamy w niej sporo wartości charakterystycznych dla prawicy, dość pragmatyczne podejście do Unii Europejskiej, ale przede wszystkim chęć zagospodarowania tych, którzy czują się oszukani. Pod podobnymi hasłami ruszał do boju Paweł Kukiz. Dziś jego ruch, osłabiony i rozbity wewnętrznie, na nowo szuka swojego miejsca.

Czy nowym liderem tych oburzonych może zostać właśnie Michał Kołodziejczak? Rafał Chwedoruk jest sceptyczny. Jak mówi, dziś wśród młodych ludzi już mało kto orientuje się na przyszłość związaną z rolnictwem. – Kukiz wykorzystał naturalną chęć zmiany. Nie widzę przestrzeni społecznej, by powstało dziś jego wiejskie alter ego – tłumaczy.

Sam Kołodziejczak, mimo krytyki PiS, może liczyć na dość przychylne spojrzenie ze strony prawicowych mediów. Ale chcąc gromadzić pod swoimi skrzydłami niezadowolonych, musi uważać, bo kontrowersyjnych postaci nie brakuje. Już teraz z sympatią do jego poczynań odnosi się i Piotr Rybak, który zasłynął spaleniem kukły Żyda, i były duchowny, a dziś coraz radykalniejszy działacz narodowy Jacek Międlar. W sieci można też znaleźć nagranie, na którym widać, jak inny z rolniczych działaczy w obecności Kołodziejczaka wprost chwali antysemicki gest Rybaka. A takich ludzi znajdzie się więcej. I to będzie śmiertelna pułapka.

– To odwieczne zagadnienie, które wraca od lat. Najczęściej w formie pytania: czy jest szansa na zbudowanie realnej siły politycznej na prawo od PiS – mówi prof. Dudek. I przypomina, że tylko formacja Pawła Kukiza była w stanie przekroczyć próg wyborczy. – Ale ruch ten wytracił dynamikę i o tym, co z niego zostanie, dowiemy się w ciągu roku między wyborami samorządowymi a parlamentarnymi. To będzie decydujący czas. On może polec w ostatnim roku, tak jak wcześniej Palikot. Może, ale nie musi.

Przeciw elitom, czyli PiS

Czy Kołodziejczak wykorzysta tę słabość? Na razie to wróżenie z fusów. Jedno jest pewne – elektorat protestu w Polsce istnieje i nie zagospodarują go główne partie. To budzi nadzieje dla takich polityków. Ale prof. Dudek przestrzega przed pochopnymi wnioskami: – To elektorat niezwykle chimeryczny i niespójny. Z badań wynika, że niemała grupa wyborców Palikota głosowała potem na Kukiza. To ludzie, którzy idą za tymi, którzy najmocniej biją w cały system, elity. A czy oni mają sznyt bardziej lewicowy, czy prawicowy, to już mniej istotne.

PiS zaś, choć robi wszystko, by się do tego nie przyznać, sam coraz bardziej staje się elitą. Jego liderzy temu zaprzeczają, ale z każdym rokiem u władzy partia Kaczyńskiego zmienia się w partię ­establishmentu. Jeśli znów wygra wybory, to jego retoryka będzie już zupełnie pusta. Prędzej czy później przyjdzie mu też zapłacić cenę za obietnice z czasów kampanii. A tych było niemało.

Tylko czy ewentualna fala niezadowolenia na wsi może być jakimś zagrożeniem dla rządzących? Zdaniem Rafała Chwedoruka musiałoby najpierw dojść do pogorszenia koniunktury gospodarczej, spadku cen czy problemów ze zbytem. Jeśli na te problemy nałożyłby się jeszcze kontekst międzynarodowy, choćby coraz większa konkurencyjność towarów z Ukrainy, to wtedy można sobie wyobrazić jakieś większe akty sprzeciwu. – Mogłyby być koordynowane przez już istniejące na wsi struktury. Można więc sobie wyobrazić Kołodziejczaka w takiej roli. Takie protesty byłyby dla PiS o niebo groźniejsze niż te związane z Sądem Najwyższym. Ale wciąż byłoby to zjawisko o dużo węższych horyzontach niż to, co przed laty robił Andrzej Lepper – zastrzega politolog.

Antoni Dudek zwraca uwagę na jeszcze jedną rzecz: elektorat protestu w Polsce jest, ale nie rośnie. Jeśli Polskę ominie potężne tąpnięcie w gospodarce, to ruchy sprzeciwu pozostaną bez paliwa. – Gdyby takie problemy się pojawiły, to na scenie może się pojawić nowy gracz. I raczej będzie to partia populistyczna, która łączy różne, często sprzeczne hasła. Ale dziś na to atmosfery nie ma – przekonuje.

– Wyraźnie widać, że czwórbój wyborczy, który nas czeka, rozegra się w gronie czterech partii: PiS, PO, SLD i PSL, może jeszcze z udziałem Kukiza.

Zdaniem prof. Dudka, pewną zmianę mogą przynieść dopiero wybory prezydenckie. – To taki paradoks, że nie wybory parlamentarne, które są najważniejsze, ale prezydenckie bywają u nas zwiastunem zmian. Tak było w 2005 czy w 2015 r. Ale nie sądzę, by do tego czasu wyrosła duża populistyczna formacja, która mogłaby przebudować polską scenę. ©

Autor jest dziennikarzem Onet.pl

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 31/2018