Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Być może Amerykanom i Brytyjczykom nie uda się uzyskać w Radzie Bezpieczeństwa NZ większości do uchwalenia nowej rezolucji, formalizującej interwencję w Iraku. Mimo to Bush jest zdecydowany uderzyć. Może zresztą interwencja już trwa: jeśli wierzyć prasie, w Iraku są już amerykańskie i brytyjskie (i może też... francuskie) siły specjalne, lokalizujące broń masowej zagłady i... miejsca na przyszłe obozy jenieckie.
Doświadczenie Europy Wschodniej podpowiada, że jeśli jest szansa zdetronizowania jednego z najkrwawszych dyktatorów, należy z niej skorzystać. Gdyby nie interwencja Amerykanów na Bałkanach (po stronie nie tylko katolickich Chorwatów, ale też islamskich Bośniaków i Albańczyków) Milośević nie zostałby obalony, a wojny bałkańskie trwałyby do dziś. Zbrodnie Husajna i jego możliwości militarne są większe od Milośevicia. Skoro wtedy użycie siły wobec prezydenta Jugosławii miało w Europie legitymizację natury etycznej (choć nie miało mandatu ONZ), dlaczego inny charakter miałoby mieć użycie siły wobec Husajna?
Husajn jest zagrożeniem nie tylko lokalnym, także globalnym. Amerykanie uważają, że ryzyko interwencji - także w celu stworzenia w Iraku nowego, niedyktatorskiego systemu władzy - jest mniejsze, niż ryzyko bezczynności. Nawet jeśli daleka jest droga do tego, by - jak prognozował Bush - nowy Irak stał się początkiem demokracji w świecie arabskim, to jest szansa, że odejście Husajna będzie początkiem nowego ładu na Bliskim i Środkowym Wschodzie, i ułatwi rozwiązanie konfliktu palestyńsko-izraelskiego (zważmy, że porozumienie z Oslo zawarto wkrótce po wojnie w Zatoce 1990-91). To linia Chiraca i Schrodera - arytmetycznie: trzy kraje (Niemcy, Francja i Belgia) kontra 18 (starzy i nowi członkowie NATO i UE), prowadzi do renacjonalizacji polityki.
Wojciech Pięciak