Jak Katar został najlepszym przyjacielem USA

STRONA ŚWIATA | Emir Kataru, który za niespełna rok urządza u siebie turniej o piłkarskie mistrzostwo świata, po raz kolejny chce wybawić z kłopotów swojego najważniejszego sojusznika, Amerykę. I przy okazji dowieść światu, że może być najlepszym przyjacielem wszystkich najgorszych wrogów.
w cyklu STRONA ŚWIATA

04.02.2022

Czyta się kilka minut

Tamim bin Hamad Al Thanii, szejk Kataru i Joe Biden, prezydent USA, w Gabinecie Owalnym w Białym Domu, Waszyngton, 31 stycznia 2022 r. / FOT. Alex Brandon/AP/Associated Press/East News /
Tamim bin Hamad Al Thanii, szejk Kataru i Joe Biden, prezydent USA, w Gabinecie Owalnym w Białym Domu, Waszyngton, 31 stycznia 2022 r. / FOT. Alex Brandon/AP/Associated Press/East News /

W zeszłym roku katarski emir, szejk Tamim bin Hamad Al Thani, wybawił Amerykę z afgańskiego ambarasu. W sierpniu, nie czekając aż ostatni amerykański żołnierz wyjedzie z Afganistanu, talibowie wkroczyli i przejęli władzę w Kabulu. Tysiące Afgańczyków, którzy przez ostatnich dwadzieścia lat żyli ze współpracy z Amerykanami, rzuciło się do panicznej ucieczki z miasta i kraju. Pospiesznie urządzona operacja ewakuacyjna okazała się upokarzającą klapą. Zakończyłaby się prawdziwą katastrofą gdyby nie Katar, który zgodził się przyjąć u siebie tych Afgańczyków, których Amerykanie dali radę wywieźć, ale nie mogli przyjąć u siebie z powodu żmudnych procedur umożliwiających wjazd do Stanów Zjednoczonych. Katarski emir z własnych pieniędzy opłacił 15 lotów odrzutowcami linii lotniczych Qatar Airways, którymi wywieziono z Kabulu cudzoziemskich i afgańskich uciekinierów, a ambasador Kataru w Afganistanie osobiście eskortował ich z Kabulu na stołeczne lotnisko.

Odsiecz afgańska

W Katarze i w znajdujących się na jego terytorium amerykańskich baza wojennych Al-Udeid (największa baza USA na całym Bliskim Wschodzie) i As-Sajlija znalazło schronienie 125 tys. uciekinierów, a znaczna część z nich – Afgańczyków – nadal przebywa tam czekając na zgodę na osiedlenie się w USA. W najbliższych tygodniach dołączy do nich kolejne 10 tysięcy Afgańczyków, dawnych amerykańskich współpracowników, których Katarczycy, na prośbę Waszyngtonu, zamierzają wywieźć spod Hindukuszu. Pierwsi przylecieli już pod koniec stycznia, a minister dyplomacji Szejk Mohammed ibn Abdurrahman al-Thani (ród Thanich panuje w Katarze od połowy XIX wieku) powiedział w Waszyngtonie, że talibowie zgodzili się, by samoloty Qatar Airways dwa razy w tygodniu wywoziły uciekinierów z kabulskiego lotniska. W sprawie trzeciego lotu, samolotów afgańskich linii lotniczych Ariana rozmowy jeszcze trwają.

Katar, który otworzył ambasadę w rządzonym przez talibów Afganistanie, od stycznia reprezentuje także Stany Zjednoczone, które przeniosły ambasadę z Kabulu do katarskiej Dohy. Zgodnie z zawartym w listopadzie porozumieniem, w swojej ambasadzie w Kabulu Katarczycy wydzielili specjalną, amerykańską sekcję, która zajmować się będzie sprawami konsularnymi i będzie miała baczenie na kompleks dyplomatycznych budynków, w których do sierpnia urzędowało przedstawicielstwo dyplomatyczne USA.


CZYTAJ WIĘCEJ

STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. CZYTAJ TUTAJ →


W Dosze wciąż działa oficjalne przedstawicielstwo talibów, otwarte w 2013 roku za zgodą Amerykanów. Amerykańskie delegacje negocjowały w nim z talibami warunki zakończenia afgańskiej wojny i wycofania wojsk USA z Afganistanu. Tam również, w lutym 2020 roku, wysłannicy ówczesnego prezydenta Donalda Trumpa dobili z talibami targu i podpisali z nimi pokój, który umożliwił Amerykanom uwolnienie się od 20-letniej wojny i który przypieczętował losy Afganistanu, skazując go na powrót pod panowanie talibów.

„Wielu pomagało nam w Afganistanie, ale nikt nie zrobił dla nas tak wiele jak Katar. I długo tego nie zapomnimy.” – wychwalał jesienią katarskiego emira szef amerykańskiej dyplomacji Antony Blinken.

Najlepszy przyjaciel, nie licząc NATO

W ostatni dzień stycznia katarski emir jako drugi zaledwie arabski przywódca odwiedził Biały Dom na zaproszenie urzędującego od roku prezydenta USA Joe Bidena (jako pierwszy i dotąd jedyny, w zeszłym roku, złożył mu wizytę jordański król Abdallah).

Poprzednik Bidena, Donald Trump, miał na Bliskim Wschodzie innych ulubieńców. Choć to Katar gościł największą bazę wojenną USA na Bliskim Wschodzie, w sąsiedzkim sporze z Arabią Saudyjską, Bahrajnem, Zjednoczonymi Emiratami, a także sprzymierzonym z nimi Egiptem, którzy w 2017 roku ogłosili blokadę Kataru i grozili mu wojną, amerykański prezydent wziął stronę katarskich nieprzyjaciół. Dopiero wskutek próśb i gróźb swoich dyplomatów i generałów, przerażonych widmem bratobójczej wojny arabskich sojuszników Ameryki, Trump łaskawiej spojrzał na Katar, a nawet zaczął naciskać na swoich faworytów, saudyjskiego księcia koronnego Mohammeda ibn Salmana i wojskowego dyktatora Egiptu Abdel Fatteha as-Sisiego, by pogodzili się z Katarczykami.

Biden, jeszcze ubiegając się o prezydenturę, nazywał księcia Mohammeda i marszałka polnego Sisiego tyranami, mającymi krew na rękach i choć objąwszy władzę nie ukarał ich sankcjami – jak obiecywał – to żadnego z nich nie zaszczycił rozmową choćby przez telefon.

Katarskiego emira podjął zaś w Waszyngtonie jak najmilszego gościa. Za afgańską odsiecz dziękował mu jeszcze w sierpniu. Teraz, w Białym Domu, oznajmił emirowi, że powiadomił Kongres, iż zamierza przyznać Katarowi status najważniejszego poza państwami NATO sprzymierzeńca USA, dzięki czemu będzie mógł on liczyć zakup najnowocześniejszych amerykańskich arsenałów i dostęp do najnowszych technologii (u Trumpa Katarczyk nie mógł doprosić się zgody na kupno bezzałogowych samolotów Reaper, choć gotów był za nie zapłacić ponad pół miliarda dolarów). Status najlepszego przyjaciela nie zapewni Katarowi amerykańskiej pomocy wojskowej gdyby – odpukać – został zbrojnie napadnięty, ale emirowie z Dohy będą mogli liczyć na to, że ich żołnierze zostaną odpowiednio przeszkoleni przez amerykańskich instruktorów.

Wcześniej oficjalny status „najlepszego przyjaciela” otrzymało od USA tylko 17 państw. Jako ostatnia uhonorowana została nim przez Trumpa w 2019 roku Brazylia, rządzona przez bliskiego mu w poglądach na politykę i świat, skrajnie prawicowego populistę Jaira Bolsonaro. Z państw Półwyspu Arabskiego za „najlepszych przyjaciół” uznane zostały już Kuwejt i Bahrajn, a na Bliskim Wschodzie i w arabskim Maghrebie w Afryce – Jordania, Izrael, Egipt, Maroko i Tunezja. „Najlepszymi przyjaciółmi” są także Australia i Nowa Zelandia, Japonia, Korea Południowa, Filipiny i Tajlandia, Argentyna, Pakistan. „Najlepszym przyjacielem” pozostaje formalnie również Afganistan choć rządzą nim nie uznawani póki co przez świat talibowie.

Przyjaciel wszystkich wrogów

Joe Biden powiedział, że Katar zasłużył sobie na ten podarek nie tylko dlatego, że w tym roku wypada akurat pół wieku odkąd nawiązał stosunki dyplomatyczne z USA, ale pomocą, dzięki której wybawił Amerykanów z afgańskiej kabały, finansowym wsparciem dla Palestyńczyków z Gazy, co przyczyniło się do uspokojenia ich konfliktu z Izraelem i zasługami we wspólnej walce z dżihadystami z Państwa Islamskiego. Biden nie wspomniał – dyplomacja wymaga dyskrecji – o pośredniczej roli, jaką pełni Katar w sporze Amerykanów z Iranem (tuż przed wizytą emira w Waszyngtonie, jego minister dyplomacji gościł w Teheranie).

Pochwały dla Kataru za walkę z dżihadystami musiały zdumieć pozostałych sprzymierzeńców Ameryki z Bliskiego Wschodu. Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Bahrajn oraz Egipt, które oskarżają Katar, że sprzyjając muzułmańskim rewolucjonistom w rodzaju Braci Muzułmanów, wspiera religijny fanatyzm i zrodzony z niego terroryzm. Dopiero przed rokiem Saudowie, Egipt, Emiraty i Bahrajn zniosły trwającą trzy i pół roku lądową, powietrzną i morską blokadę Kataru, która miała zmusić go do zmiany polityki.

Katar blokadę przetrwał, nie spełniając żadnego z żądań, ani nie wyrzekając się żadnych znajomości, a przychylność Ameryki utwierdza go jedynie w słuszności prowadzonej od ponad ćwierć wieku polityki, której najświętszą zasadą jest „być każdemu przyjacielem i nikomu wrogiem”. Przyjaźń z Zachodem, regionalnymi mocarstwami Turcją, Iranem i zgoda z Arabią Saudyjską przy jednoczesnej komitywie z wyklinanymi afgańskimi talibami, irańskimi ajatollahami i Braćmi Muzułmanami stawia go w roli potrzebnego wszystkim pośrednika.

Katarski emir nie przyjechał z wizytą do Ameryki z pustymi rękami. W daleką podróż za ocean zabrał ze sobą szefa katarskich linii lotniczych Qatar Airways, który ogłosił w Waszyngtonie, że rezygnując z europejskich odrzutowców airbusów i zamiast nich kupuje pół setki najnowszych, amerykańskich boeingów, towarowych i pasażerskich, za łączną sumę około 30 miliardów dolarów. Wniebowzięty Biden powiedział, że to najlepszy interes jaki ubił Boeing, a przypływ sporej gotówki przyda się firmie zwłaszcza w czasach epidemii.

Odsiecz rosyjska

Ale Biden zaprosił katarskiego emira nie po to, by wychwalać go pod niebiosa, ale poprosić go o kolejną przysługę, którą wyświadczywszy Katar powiększyłby jeszcze amerykański dług wdzięczności, a przy okazji mógłby jeszcze nieźle zarobić.

Konflikt z Rosją, groźba rosyjskiego najazdu na Ukrainę i odwetowych sankcji gospodarczych, jakimi Zachód może ukarać Kreml postawiły pod znakiem zapytania bezpieczeństwo energetyczne Europy.

Europa uwierzyła rosyjskiemu prezydentowi Władimirowi Putinowi gdy zarzekał się, że nigdy przenigdy nie użyje surowców energetycznych dla politycznego szantażu. W rezultacie sprowadzany z Rosji gaz ziemny zaspokaja prawie jedną trzecią gazowych potrzeb Europy.  W przypadku Niemiec prawie połowa sprowadzanego gazu ziemnego pochodzi z Rosji. Od jesieni, gdy zaczął dojrzewać zachodnio-rosyjski spór o Ukrainę, Rosjanie o jedną czwartą zmniejszyli dostawy gazu do Europy.

Amerykanie obawiają się, że jeśli wprowadzą przeciwko Rosji sankcje za napaść na Ukrainę, w odpowiedzi zakręci ona kurki gazociągów, skazując Europę na chłodną, ciemną, drogą i niepewną zimę. Zabiegając o jedność sojuszników z Paktu Północnoatlantyckiego Ameryka zawczasu chce zapewnić im niezależne od Rosji źródła dostaw gazu ziemnego. Jednym z nich, być może najważniejszym, jest Katar, jeden z największych – obok Rosji, USA, Kanady i Iranu – producentów tego surowca na świecie.

Amerykanie chcieliby, by w przypadku zaostrzenia kryzysu ukraińskiego Katar dostarczył gaz Europie i uwolnił ją od zależności energetycznej od Rosji. Katar, który jeszcze w 2018 roku, do czasu kłótni z Komisją Europejską, sprzedawał Europie tyle samo gazu co Rosja (dziś z Kataru pochodzi 5 proc. sprowadzanego do Europy gazu ziemnego), chętnie pomógłby Ameryce i jej przyjaciółce Europie, ale wiążą go wieloletnie umowy z nowymi klientami z Azji. Trudne będzie także szybkie zwiększenie wydobycia, bo już wydobywany jest z pełną mocą z dna Zatoki Perskiej. Większe wydobycie i gazowe dostawy do Europy obiecała Norwegia, sojuszniczka Ameryki z NATO i „najlepsza przyjaciółka” Australia, a Zachód namawia do tego także Algierię, trzeciego po Rosji i Norwegii dostarczyciela gazu do Europy.

Najnowszy „najlepszy przyjaciel”, Katar, mógłby zapewnić już teraz większe dostawy gazu ziemnego do Europy jedynie wówczas gdyby Amerykanom udało się przekonać azjatyckich klientów emiratu, by zamiast przechowywać nadwyżki kupionego gazu jako strategiczne zapasy w magazynach, zgodzili się je odstąpić Europejczykom. Amerykanie musieliby jednak przekonać do tego Indie lub też ich „najlepszych przyjaciół” z Japonii lub Korei Południowej. Katar wyratowałby Amerykę i Zachód z kolejnej opresji, a przy okazji nieźle się obłowił dzięki nowym klientom i większej sprzedaży gazu, którego ceny szybują na światowych giełdach z powodu kryzysu ukraińskiego i klimatycznego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej