Jak pokonać Katar?

Aby złamać opór maleńkiego Kataru i zmusić go w końcu do uległości, potężna i wielka Arabia Saudyjska postanowiła przekopać Półwysep Arabski i przerobić sąsiada na wyspę.

30.06.2018

Czyta się kilka minut

Siedziba Komitetu Organizacyjnego Mundialu 2022 w Katarze / Fot. Ramil Sitdikov / Sputnik / East News /
Siedziba Komitetu Organizacyjnego Mundialu 2022 w Katarze / Fot. Ramil Sitdikov / Sputnik / East News /

Już wiosną pojawiły się pierwsze wieści, że saudyjskie władze przymierzają się do tego, żeby rozpisać przetarg na wykopanie na granicy sześćdziesięciokilometrowego kanału, szerokiego na dwieście metrów i głębokiego na dwadzieścia, który odetnie Katar od reszty Półwyspu Arabskiego i uczyni z niego wyspę. Teraz gazety z Rijadu, Dżiddy i Mekki piszą, że do przetargu – Saudowie przeznaczyli na budowę kanału prawie miliard dolarów – stanęło ponoć pięć firm z Egiptu, mającego własne doświadczenia z budową Kanału Sueskiego, a zwycięzca konkursu ma zostać ogłoszony jesienią. Za rok kanał „Salwa” ma być już gotowy, a Katar, najbogatszy dziś półwysep na ziemi, stanie się najbogatszą wyspą.

Nad kanałem „Pocieszenia” (to między innymi znaczy imię „Salwa”) mają powstać luksusowe plaże, kurorty turystyczne (rozwój turystyki i przemysłu rozrywkowego jest jednym z ważnych założeń saudyjskiej „pieriestrojki”, przeprowadzanej od roku przez następcę tronu, księcia Mohammeda ibn Salmana), hotele, parki zabaw, przystanie jachtów, a także dwa pasażerskie porty, z których statki zabierać będą podróżnych w rejsy po Zatoce Perskiej.

Krainę rozrywki Saudowie zamierzają zbudować tam, gdzie dziś przebiega granica lądowa z Katarem (jest to jedyna granica lądowa Kataru). Zaraz za nim, w głąb saudyjskiego terytorium, stworzyć zamierzają szeroką na kilometr strefę buforową, gdzie chcą rozmieścić potężną bazę wojskową, a także wysypisko atomowych śmieci z elektrowni nuklearnej, którą również nad katarską granicą planują zbudować. Drugie śmietnisko z atomowymi odpadami planują umieścić w pobliżu Kataru także Zjednoczone Emiraty Arabskie, oddzielone od Kataru wąskim pasem saudyjskiego terytorium.

Przerobienie Kataru z półwyspu w wyspę ma być dla niego karą za nieposłuszeństwo wobec Saudów, roszczących sobie prawo do tytułu niekoronowanego przywódcy całego Półwyspu Arabskiego i w ogóle Bliskiego Wschodu i świata islamu. Katarczycy, którzy dorobili się niewyobrażalnego wprost bogactwa na ropie naftowej, a zwłaszcza gazie ziemnym, od dawna zaleźli Saudom za skórę swoją nowoczesnością i niezależnością, którą królowie z Rijadu brali za pychę i zachętę do buntu przeciwko uświęconym tradycją, odwiecznym, konserwatywnym porządkom.

Bogactwo Katarczyków jeszcze nie drażniło Saudów, uzurpujących sobie rolę przewodników i żandarmów Bliskiego Wschodu. Nie w smak była im za to wyrosła na bogactwie polityczna i dyplomatyczna aktywność maleńkiego sąsiada, który umiejętnie inwestując na całym świecie zarobione na gazie ziemnym miliardy, zyskiwał sobie polityczne wpływy (to im m.in. zawdzięcza Katar fakt, że w 2010 roku przyznano mu przywilej zorganizowania piłkarskich mistrzostw świata 2022). Saudowie uznali, że Katarczycy rzucili wyzwanie ich przywództwu. Rubikonem okazała się Arabska Wiosna, która na przełomie lat 2010 i 2011 przetoczyła się przez Bliski Wschód, obalając tamtejszych władców i ustanowione przez nich porządki.

Saudowie, kustosze tradycji (i zarazem jej zakładnicy) wystąpili przeciwko Arabskiej Wiośnie i wszystkiemu, co niosła. Katarczycy zaś uznali, że jedynym sposobem uniknięcia rewolucji będzie dostosowanie się do nowych czasów i wspieranie oraz kontrolowanie wyrosłych w Arabskiej Wiośnie umiarkowanych ruchów politycznych, odwołujących się do islamu. W dziele tym wspierali ich Turcja i ówczesny prezydent USA Barack Obama.


Polecamy: "Strona świata" - specjalny serwis "TP" z analizami i reportażami Wojciecha Jagielskiego


Najsilniejszym z takich reformatorskich ruchów muzułmańskich na Bliskim Wschodzie byli Bracia Muzułmanie, których Saudowie, a także Egipcjanie i większość bliskowschodnich elit władzy uważała za religijnych fanatyków i niebezpiecznych wichrzycieli. A Katarczycy nie żałowali też pieniędzy dla palestyńskiego Hamasu i wspierali al-Nusrę, syryjską filię Al-Kaidy, walczącą z samozwańczym kalifatem znad Tygrysu i Eufratu. Podjęty przez Katarczyków i Turków eksperyment, mający doprowadzić do oswojenia Braci Muzułmanów, zakończył się jednak dramatycznym niepowodzeniem i doprowadził tylko do dalszej radykalizacji nastrojów na Bliskim Wschodzie.

Przetrwać pierwszą polityczną burzę, tuż po Arabskiej Wiośnie, ułatwili Katarczykom Amerykanie, a przede wszystkim Turcy, którzy zbudowali pod Dohą własną bazę wojenną. Ale turecką troskę o Katar w Rijadzie uznano za próbę ingerencji w sprawy Półwyspu Arabskiego, strefy przez Saudów zastrzeżonej dla nich wyłącznie. W ich oczach lista przewin Katarczyków tylko się wydłużyła.

Z czasem doszło dopisano do niej jeszcze nadmierną – zdaniem Saudów – zażyłość z Iranem, uważanym w Rijadzie za głównego rywala i wroga na Bliskim Wschodzie, gościnę, jakiej Katarczycy udzielali u siebie od lat dysydentom z sąsiednich krajów, a nawet (a może raczej przede wszystkim) utrzymywanie stacji telewizyjnej al-Dżazira, pierwszej nowoczesnej telewizji informacyjnej w świecie arabskim, której działalności od lat ścierpieć nie mogą bliskowschodni autokraci.

Póki w Waszyngtonie rządził Obama, na pustyniach Półwyspu Arabskiego trwała zimna wojna między maleńkim, nie liczącym nawet pół miliona ludności Katarem, a potężnymi Saudami i ich sprzymierzeńcami ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Bahrajnu, a także Egiptu. Gdy w Białym Domu nastał Donald Trump, Saudowie postanowili rozprawić się z krnąbrnym sąsiadem. Najpierw, w maju zaprosili do siebie Trumpa, gdzie olśnili go wspaniałym przyjęciem i kupili jego względy miliardowymi zamówieniami na amerykańską broń. Gdy zachwycony dyplomatycznym triumfem Trump wyjechał z Rijadu, na początku czerwca Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Bahraj i Egipt złożyły Katarowi propozycję – ich zdaniem – nie do odrzucenia. Zażądali, by Katarczycy przestali wspierać Braci Muzułmanów i podobne im ruchy polityczne, zerwali stosunki dyplomatyczne z Iranem, usunęli ze swojej ziemi turecką bazę wojenną, zamknęli al-Dżazirę i dodatkowo wypłacili sąsiadom miliardy dolarów kontrybucji za rzekome szkody, wyrządzone im przez katarską politykę.

Katarczycy spokojnie, ale kategorycznie odrzucili wszystkie żądania, uznając, że spełnienie ich byłoby równoznaczne z wyrzeczeniem się niepodległości i pogodzenie z rolą saudyjskiego wasala. Liczyli, że przed sąsiedzką wojną uchronią ich Amerykanie, mający w Udeid pod Dohą swoją najważniejszą na Bliskim Wschodzie bazę wojskową. Amerykańscy generałowie istotnie wybili Saudom z głowy pomysł zbrojnej inwazji na Katar, ale Trump entuzjastycznie poparł Rijad i jego sojuszników, uznając katarski szantaż za sukces swojej polityki zagranicznej. Mając ręce skrępowane przez Amerykanów, Saudowie i ich sprzymierzeńcy ogłosili blokadę. Zamknęli granicę lądową z Katarem, granice morskie dla jego statków, przestrzeń powietrzną dla jego samolotów. Zamrozili konta katarskich obywateli i firm, zamknęli filie katarskich banków, kazali się wynosić katarskim obywatelom. Zakazano handlu z Katarem i wszelkich kontaktów z jego władzami. Blokada i ostracyzm miały zostać odwołane dopiero wtedy, gdy Katar ogłosi kapitulację i zgodzi się słuchać Saudów.


Czytaj także: Nieporządek bliskowschodni - Wojciech Jagielski rozmawia z Krzysztofem Strachotą


Minął jednak rok, a skutki blokady okazały się odwrotne do zamierzonych. Zamiast zmusić Katar do zerwania znajomości z Iranem i Turcją, blokada sprawiła, że Doha przyjaźni się z nimi, jak nigdy dotąd. Mając zamknięte granice z krajami arabskimi i sprowadzając ze świata wszystko, co potrzebne mu do życia, Katar został skazany na jeszcze bliższą współpracę z Teheranem i Ankarą. Sprowadza z Iranu i Turcji żywność. Samoloty latają przez irańskie niebo, a statki płyną przez irańskie wody, przywożąc do Kataru kupowane w świecie towary, włącznie z tymi, potrzebnymi do budowy stadionów na piłkarskie igrzyska w 2022 roku. Aby ułatwić handel, Katar otworzył wcześniej niż planował budowany za kilka miliardów dolarów port.

Blokada zaskoczyła Katarczyków i początkowo wywołała wśród nich panikę. Spokój wrócił jednak szybko, gdy rządzący emirowie sięgnęli głębiej do kieszeni. Mogli sobie na to  pozwolić, bo Katar uważany jest za najbogatszy kraj świata, a zgromadzone na funduszach strategicznych pieniądze wystarczyłyby mu na utrzymanie ponoć aż do 2133 roku. Przepłacając i zmieniając dotychczasowych dostawców, Katarczycy szybko zapełnili po dawnemu sklepowe półki, a blokada nauczyła ich także bardziej niż dotychczas cenić swoją niezależność. Jej uosobieniem stał się panujący od pięciu lat, młody, niespełna czterdziestoletni emir Tamim ibn Hamad Al-Sani, który nie uległ Saudom. Symbolem niezależności stało się też dziesięć tysięcy krów, jakie zaraz po wprowadzeniu blokady Katarczycy sprowadzili boeingami z Ameryki, by w klimatyzowanych oborach na pustyni zapewniały im dostawy świeżego mleka.

Katarczycy przetrwali więc pierwszy rok blokady, a nawet wyszli z niej zwycięsko. Ich gospodarka nie dostała zadyszki, ale rozwija się w tempie szybszym niż arabskich sąsiadów z półwyspu. Emirowie z Dohy nie pożałowali też pieniędzy na „środku budowania entuzjazmu” na świecie. Wydali miliardy dolarów na kampanie propagandowe, mające przekonać zachodnich przywódców, że wcale nie wspierają muzułmańskich fanatyków ani wywrotowców. Jeszcze lepiej niż propagandą, przekonali do siebie przywódców Zachodu (a także Rosję), kupując od nich za kolejne miliardy broń i sprzęt wojskowy. W rezultacie Trump, który w maju zeszłego roku zachwycał się Saudami, a potępiał Katarczyków, w kwietniu gościł w Białym Domu katarskiego emira, a po spotkaniu z nim zapewniał, że uważa go za „osobistego przyjaciela” i „prawdziwego dżentelmena”.

Na swoim podwórku, na Bliskim Wschodzie, Katarczycy nie musieli kupować niczyjej sympatii. Butnych bogaczy mało kto może lubi, ale w oczach Arabów jawią się kolejna ofiara buty Saudów, którzy w dodatku dla pokonania swojego wroga, Iranu, wyrzekli się sprawy palestyńskiej i zawarli sojusz z Ameryką, ale gotowi są na przymierze z samym Izraelem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej