Jak Finowie z Moskwą wygrali

Wojna zimowa – tak nazwano owe sto cztery dni na przełomie 1939 i 1940 roku, gdy Finlandia walczyła z Armią Czerwoną. Dziś pamięć o niej powróciła.

28.11.2022

Czyta się kilka minut

Fiński żołnierz w pobliżu Kemijärvi, Laponia, 11 lutego 1940 r. /  / FINNISH WARTIME PHOTOGRAPH ARCHIVE
Fiński żołnierz w pobliżu Kemijärvi, Laponia, 11 lutego 1940 r. / / FINNISH WARTIME PHOTOGRAPH ARCHIVE

O ósmej rano 30 listopada 1939 r. Armia Czerwona przekroczyła granicę Finlandii i zaczęła się wojna nazwana zimową. Wokół tych 104 dni i czterech godzin narosły legendy, a równocześnie niejedno przemilczano. Nie zawsze wiązało się to z sowieckim zakazem – po prostu mało kto dziś pamięta, że „koktajle Mołotowa” jako pierwsi stosowali Finowie albo że czerwonoarmistom wydzielano codziennie po sto gram wódki (prekursorkę „małpki”).

To starcie Dawida z Goliatem pozostaje dziś podręcznikowym przykładem sowieckiej pychy, indolencji i okrucieństwa, opłaconych krwią. Decyzje Stalina wypełniały znamiona zbrodni zarówno przeciw Finom, jak też własnemu społeczeństwu. Zresztą także dowódcy, którzy wykonywali jego rozkazy, nie dbali o swoich żołnierzy. Na pierwszym etapie wojny myśleli głównie o tym, jak zdobyć Helsinki przed 21 grudnia, przed urodzinami Stalina, by zrobić mu prezent na sześćdziesiątkę.

A później… Później także oni, liniowi dowódcy, musieli drżeć o życie, bo za nimi szli z naganami politrucy, oficerowie polityczni (mogli kwestionować rozkazy liniowego dowódcy). Późniejszy generał Anatolij Gribkow, wtedy czołgista, wspominał, jak podczas jednej z niezliczonych egzekucji rozstrzelano żołnierza, bo nie chciał wejść na pole minowe. Atak piechoty przez zaminowany teren oficerowie sowieccy traktowali jako dopuszczalny – straty miały być wtedy porównywalne z atakiem podczas wrogiej nawały artyleryjskiej.

To starcie na peryferiach Europy wpłynęło nie tylko na losy Finów, ale też kontynentu. Teraz rosyjska agresja przeciw Ukrainie sprawiła, że pamięć o nim powróciła – w Finlandii jako przestroga, w Europie jako chętnie przywoływana analogia do oporu Ukraińców.

Bo też i analogie nasuwają się w tej opowieści same. Przynajmniej do pewnego momentu.

Niepodległość w cieniu bolszewików

Historia ta zaczyna się 4 grudnia 1917 r., gdy wkrótce po przewrocie bolszewickim, dokonanym w nieodległym Piotrogrodzie, fiński Senat (rząd) przyjął deklarację niepodległości. Dokument był odpowiedzią na Deklarację Praw Narodów Rosji, przygotowaną (o ironio) przez Stalina, stojącego wówczas na czele Ludowego Komisariatu ds. Narodowości. Mimo to siły bolszewickie nie kwapiły się z opuszczeniem Finlandii, wcześniej należącej do imperium carów (choć z autonomią).

Sami Finowie mieli różne wizje przyszłości i w nowym państwie wybuchła wojna domowa między socjalistami a konserwatystami, zwanymi (jak w Rosji) czerwonymi i białymi. Pierwszych wsparli bolszewicy, drugich Niemcy i Szwecja. Na czele białych stanął Carl Gustaf Mannerheim, do niedawna generał carski. Ostatecznie Finom udało się obronić niepodległość, a władzę objęli biali. Stworzyli obozy dla czerwonych i podjęli działania, które dziś określa się białym terrorem (choć trudno przyrównywać go do terroru bolszewików).

Niepodległa Finlandia podpisała traktat pokojowy z bolszewicką Rosją 14 października 1920 r. Zachowała, plus minus, obszar Wielkiego Księstwa Fińskiego z 1917 r.

W dwudziestoleciu międzywojennym Finowie, choć żyjący w cieniu 40-krotnie ludniejszego sąsiada, szybko poczuli się bezpieczni – i powszechne stały się opinie, aby środki z budżetu armii przesuwać na programy socjalne. Politycy często słuchali tych głosów.

Inaczej było w Związku Sowieckim: tu nikt nie słuchał obywateli, ale też i kwestia fińska nie odgrywała dużej roli. Choć jeśli już wcześniej decydenci rozważali atak, nie znajduje to odbicia w wojskowych planach. Podkreślał to Mannerheim we „Wspomnieniach” (wydanych po II wojnie, gdy żył na emigracji w Szwajcarii), pisząc, że „zarówno w okręgu leningradzkim, kalinińskim, jak i moskiewskim Rosjanie mieli okazję wypróbować warunki odpowiadające tym, którym stawili czoła w Finlandii”. Tego nie zrobili.

Za to robili krwawe porządki, a ofiarą ich terroru padła też mniejszość fińska. Do 1938 r. bolszewicy aresztowali 40 tys. „swoich” Finów – część deportowali do Azji Środkowej, część rozstrzelali.

W połowie lat 30. Stalin miał rozważać ponowne przeniesienie stolicy z Moskwy do Leningradu. To, według sowieckiej logiki, wymagało odsunięcia od miasta granicy z Finlandią na odległość większą niż ówczesne 40 km. Stalin miał żartować, że Finów jest 3,6 mln, raptem 100 tys. więcej niż mieszkańców Leningradu, i można ich po prostu wysiedlić.

Ultimatum

Wszystko przyspieszyło po anschlussie Austrii. 15 kwietnia 1938 r. fiński minister spraw zagranicznych Rudolf Holsti poznał stanowisko Moskwy: na Kremlu jakoby obawiano się ataku III Rzeszy i postulowano, by Helsinki podpisały układ sankcjonujący wejście Armii Czerwonej do Finlandii w sytuacji, gdyby Hitler uderzył przez teren tego kraju. Oczekiwano też udostępnienia terytorium fińskiego na sowieckie bazy. Finowie nie zgodzili się na takie naruszenie suwerenności.

Moskwa do sprawy wróciła wiosną 1939 r. Chciała wydzierżawić w Zatoce Fińskiej Gogland i kilka innych mniejszych wysp. Mannerheim, wówczas przewodniczący Rady Obrony, rekomendował przyjęcie tej oferty, bo w warunkach nowoczesnej wojny takie spłachetki ziemi i tak byłyby trudne do obrony. Ale dla Finów byłby to gest symboliczny – dyktat znów odrzucono.

Kolejny akt konfliktu zaczął się wraz z podpisaniem 23 sierpnia paktu Hitler-Stalin. W tajnym protokole Finlandia i kraje bałtyckie trafiały do sowieckiej strefy wpływów. Moskwa działała bez zwłoki i pięć dni później zaoferowała Litwie, Łotwie i Estonii umowy „o wzajemnej pomocy”. Projekt analogicznej umowy dotarł do Helsinek 5 września. Stalin żądał „odsunięcia” granicy od Leningradu na 90 km i udostępnienia portów na półwyspie Hanko koło Helsinek, demontażu umocnień w Przesmyku Karelskim (był to wąski odcinek granicy lądowej najbliżej Leningradu, wciśnięty między wielkie jeziora – naturalna linia obrony), oddania wysp w Zatoce i podpisania układu o niewstępowaniu we wraże koalicje. W zamian chciał oddać Finom terytoria w Karelii, dwa razy większe niż ziemie żądane na południu, ale o mniejszym znaczeniu gospodarczym i strategicznym.

Mannerheim tak spointował te dobrodziejstwa: „Nowa granica otwierała kraj na atak, a baza w Hanko była niczym pistolet wymierzony w serce kraju i w najważniejsze węzły i połączenia komunikacyjne. [Taki u]kład pokojowy pozbawiał nas bezpieczeństwa i swobody działania w polityce zagranicznej”.

Incydent w Mainila

Finowie zostali ostrzeżeni – Amerykanie mieli przekazać im treść tajnego protokołu. W Helsinkach postanowiono grać na zwłokę: odrzucono sowiecką propozycję i zaoferowano własną, odsuwając ostateczne decyzje. Równocześnie Helsinki sondowały możliwość uzyskania pomocy od Szwecji, Francji i Anglii. Sztokholm podkreślił swą neutralność. Paryż i Londyn deklarowały wsparcie, ale uzależnione od działań Niemiec i właśnie Szwecji oraz Norwegii.

Wobec niejasnej postawy teoretycznie bratnich Skandynawów, 10 października w kraju ogłoszono ćwiczenia dla rezerwistów, co równało się ich mobilizacji (ruch ten, wzmacniający armię, okazał się kluczowy dla późniejszego przebiegu walk). Jednocześnie kontynuowano rozmowy, choć sowiecka prasa nadawała już na zgoła niedyplomatycznych falach. ­3 lis- topada dziennik „Prawda” przepowiadał: „Odrzucimy w diabły wszelkie gry politycznych szulerów i pójdziemy swoją drogą”. 26 listopada nazwał premiera Finlandii Aimo Cajandera „szutem grochowym”, tj. błaznem.

Nadzieję pokładano w aurze, ale mniej więcej od 13 listopada Stalin żądał już wojny. Główne siły miały uderzyć przez newralgiczny Przesmyk Karelski. Zamierzano też powyżej jeziora Ładoga przepołowić kraj i zadać cios od północy. Przewidziano również ataki od Zatoki Fińskiej i naloty na miasta.

Kreml szukał już tylko pretekstu. Dostarczył go tzw. incydent w Mainila: 26 lis- topada po południu Armia Czerwona ostrzelała własne pozycje przy granicy, we wsi Mainila (zginąć miało czterech żołnierzy, dziewięciu doznało ran), a potem oskarżyła o to Finów.

Nawet dziś wielu rosyjskich historyków twierdzi, że kraj, który miał tylko 64 czołgi, postanowił zaatakować mocarstwo posiadające ich 20 tysięcy – więcej niż jakakolwiek armia świata.

Cztery etapy

Działania wojenne można podzielić na kilka etapów, choć w Związku Sowieckim wskazywano tylko dwa: do przebicia się przez Linię Mannerheima i później. Takie podejście niewiele mówi o przebiegu konfliktu, za to wyolbrzymia rolę tych umocnień. W sowieckiej historiografii porównywano je później do Linii Maginota lub Zygfryda.

Tymczasem 140-kilometrowy pas na Przesmyku Karelskim był fortyfikacją niedokończoną, polem kompromisów. Z 60 bunkrów tylko kilkanaście spełniało standardy nowoczesnej wojny. Zresztą sowieccy propagandyści dopiero po czasie zaczęli budować mit Linii Mannerheima, tłumacząc nią własne klęski (sami Finowie umocnień tych nie nazywali od nazwiska dowódcy, lecz po prostu „główną linią obrony”).

Faktycznie można więc wskazać co najmniej cztery etapy tej wojny.

Pierwszy zakończył się 12 grudnia wraz z bitwą nad jeziorem Tolvajärvi, na północ od Ładogi, gdzie 4 tys. Finów rozbiło pięciokrotnie liczniejsze siły wroga. Podczas tego etapu zmagań ustaliła się pewna prawidłowość: wojska sowieckie przegrywały nawet wtedy, gdy atakowały siłami nawet dziesięciokrotnie większymi, korzystając z czołgów i artylerii. Wtedy to Finowie uwierzyli, że mogą oprzeć się agresji.

Drugi etap zakończył się 8 stycznia wraz z przegranymi przez najeźdźcę bitwami na drodze Raate i przy pobliskim Suomussalmi (600 km na północny wschód od Helsinek). Tam Finowie doprowadzili do perfekcji „taktykę motti”: rozbijania wrogich zgrupowań na mniejsze, izolowania ich, otaczania i stopniowego niszczenia.

Od tego czasu utrzymywał się już ponad 35-stopniowy mróz i czerwonoarmiści korzystali z ciężkiego sprzętu bez obaw, że ugrzęzną w błotach. Wtedy też Finowie podjęli pierwsze kontrofensywy, ale te załamywały się w sowieckich nawałach artyleryjskich.

Trzeci etap charakteryzował się zmianą taktyki Sowietów: choć wciąż ponosili wielkie straty, podjęli kilka udanych prób przerwania fińskich linii. Finowie byli już wyczerpani, Mannerheim nie miał jednostek w odwodzie, coraz bardziej doskwierały braki w sprzęcie.

Czwarta faza przypadła na marzec i trwała do 13 marca, dnia rozejmu. Atakujący skupili się na Przesmyku Karelskim, gdzie stopniowo spychali Finów, zajmując w końcu Viipuri (ros. Wyborg), drugie co do wielkości fińskie miasto.

Przez cały czas trwania wojny zimowej Armia Czerwona bombardowała fińskie miasta, ale jej lotnictwo okazało się nieprecyzyjne (choć zniszczenia były duże, działały fabryki broni i kursowały pociągi), samo też ponosiło duże straty.

Kobiety idą na wojnę

W walkach brało udział milion czerwonoarmistów i 330 tys. Finów (oraz kilka tysięcy ochotników z innych krajów). Poległo od 127 tys. do 150 tys. najeźdźców (Mannerheim mówił o 200 tys., ale to liczba zawyżona; sama Moskwa podała nieprawdziwą liczbę 48 745 własnych ofiar). Ponad pół tysiąca z nich zabił jeden człowiek: najsłynniejszy fiński snajper Simo Häyhä, z zawodu myśliwy. Takich jak on Sowieci nazywali „biała śmierć”.

Nie tylko kule zabijały, także mróz. Chirurg Boris Pietrowskij przyjmował żołnierzy z odmrożeniami (stanowili 22 proc. hospitalizacji). Wspominał, że pułapką były walonki: wystarczyło, by zamokły, a potem chwycił mróz – wkrótce nie dało się ich zdjąć i nogi amputowano wraz z obuwiem.

Straty obrońców były mniejsze – 30 tys. poległych – ale i tak poważne, uwzględniając liczbę ludności kraju.

W odezwach do obywateli Mannerheim nie bez powodu zwracał się także do kobiet. Choć nieliczne walczyły z bronią w ręku, to 150 tys. członkiń organizacji Lotta Svärd pełniło ważne funkcje na zapleczu. Miały na ramieniu niebieską swastykę; podobna widniała na fińskich samolotach. Trafiła tam za sprawą Erica von Rosena. Ten lekarz, etnograf, a prywatnie bogaty arystokrata i szwagier Göringa fascynował się runami i swastyki łączył z pangermanizmem, który w Finlandii przybrał inny wymiar niż w III Rzeszy. Rzecz jasna bolszewicy widzieli to inaczej – twierdzili, że walczą z fińskimi nazistami.

Polska brygada nie dojechała

Ale najprzebieglejszą rosyjską manipulacją była próba przekonania świata, że konflikt z Finlandią nie był częścią II wojny światowej.

Wyjęcie go z jej ram ma kilka konsekwencji. Po pierwsze ma zwalniać Sowietów z odpowiedzialności za pakt z Niemcami. Po drugie przemilcza dyplomatyczną klęskę, jaką Moskwa poniosła od grudnia 1939 r. do marca 1940 r. Bo najpierw nawet fińscy lewicowi radykałowie wyśmiali marionetkowy rząd, który na polecenie Stalina powołał komunista Otto Kuusinen, a 14 grudnia za rozpętanie tej wojny Związek Sowiecki stał się jedynym państwem w historii wykluczonym z Ligi Narodów (przedwojennego odpowiednika ONZ).

Wojna zimowa nie zakończyła się na polu bitwy – choć to skuteczny fiński opór był warunkiem tego, iż do gry mogła wejść dyplomacja. W ostatniej jej fazie Armia Czerwona teoretycznie mogła kontynuować ofensywę i pewnie wiosną, kosztem kolejnych ofiar, zajęłaby Helsinki. Ale Kreml zasygnalizował gotowość do rokowań. W tym czasie Finowie otrzymali już deklaracje od Anglii i Francji, że wyślą im na pomoc 15-tysięczny korpus (w jego składzie miały znaleźć się pododdziały z polskiej Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich). Korpus miał lądować 15 marca w Norwegii. Nadejście takiej pomocy umiędzynarodawiałoby konflikt.

Dlaczego Finowie zgodzili się na negocjacje i podpisali pozornie niekorzystny dla siebie pokój na dwa dni przed odsieczą? Powodem było wyczerpanie własnych wojsk, a po drugie postawa Szwecji i Norwegii, które nie zgadzały się na przemarsz aliantów przez swoje terytorium. Aliancki korpus mógł więc ugrząźć w Narwiku, a przy tym stosunek Niemiec – 20 lat wcześniej sojusznika Finów, a teraz Stalina – był niejednoznaczny.

Lis odgryza sobie łapę

Za radą Mannerheima fińskie władze postanowiły więc podjąć rozmowy i zakończyć walki, dopóki armia miała jeszcze zdolność bojową. I dopóki można było zachować wartość najważniejszą – niepodległość.

Stalin zażądał terytoriów stanowiących 11 proc. kraju i granicę odsunięto od Leningradu o kolejne 50 km, pozostawiając po sowieckiej stronie Wyborg i całą Ładogę. Domagał się też półwyspu Hanko, demilitaryzacji Wysp Alandzkich i budowy kolei ze Związku Sowieckiego do Szwecji.

Przyjmując te – jak pisał Mannerheim – „nadzwyczaj ciężkie warunki”, Finlandia postąpiła niczym lis, który, aby uwolnić się z wnyków, odgryza własną łapę. Gotowość do tak trudnych decyzji i w ogóle postawa w czasie wojny są dla Finów do dziś powodem do dumy.

Jednak ta umowa pokojowa nie kończyła konfliktu fińsko-sowieckiego, lecz go jedynie zamrażała. Na trochę ponad rok: do 25 czerwca 1941 r., gdy w czwartym dniu niemieckiej ofensywy sowieckie lotnictwo z okręgu leningradzkiego nagle zbombardowało fińskie miasta.

Kolejne trzy lata trwania konfliktu Finowie nazwali „wojną kontynuacyjną”, a zakończyły ją latem 1944 r. – po kolejnej wielkiej bitwie na Przesmyku Karelskim – negocjacje, w których efekcie Finlandia zapewniła sobie niepodległość – choć za cenę neutralności, licznych samoograniczeń w polityce zagranicznej, a także poświęcenia kilku własnych polityków, którym wytoczono proces jako rzekomym „wojennym podżegaczom” (sam Carl Gustaf Mannerheim musiał udać się na emigrację do Szwajcarii, gdzie kilka lat później zmarł).

Co by było…

Armia Czerwona doświadczyła w Finlandii jednej z najbardziej spektakularnych klęsk militarnych we współczesnej Europie. Uważnie przyglądał się temu Hitler. Mannerheim zanotował potem we „Wspomnieniach”: „Bezwzględnie najważniejszym wśród międzynarodowych następstw wojny było niedocenienie rosyjskich sił zbrojnych, spowodowane ich nieudolnością w kampanii przeciwko Finlandii. Zlekceważono rosyjski potencjał militarny, co zachęciło Niemcy do ataku na Związek Sowiecki, tak oto nasza wojna zimowa pośrednio miała niezamierzone konsekwencje dla rozwoju wydarzeń światowych”.

Trudno sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby wódz III Rzeszy doszedł do innych konkluzji i utrzymał sojusz ze Stalinem, dzieląc się z nim Europą. Co byłoby wtedy z Wielką Brytanią, ostatnią ostoją wolności w Europie? Wszak niemieckie samoloty bombardujące Londyn leciały na benzynie importowanej ze Związku Sowieckiego. A co z nami Polakami?

To pytania z kategorii historical fiction. Ale w dzisiejszej Rosji walczy się z nimi i wciąż wypreparowuje fiński konflikt z kontekstu II wojny światowej.

80 lat później

Rosyjska agresja przeciw Ukrainie sprawiła, że pamięć o wojnie zimowej jest dziś na nowo przywoływana – także jako przestroga, i także w Finlandii, która wiosną tego roku wraz ze Szwecją porzuciła neutralność i postanowiła wstąpić do NATO.

Co nie zmienia faktu, że emocje związane z tamtym konfliktem dawno ostygły.

Tutejsze muzeum wojny zimowej ulokowano nieopodal miejsca bitwy na drodze Raate. Składa się z ekspozycji pod dachem i ekspozycji plenerowych. Oraz pomnika: na trzyhektarowej polanie wzniesiono przestrzenny monument „Open Embrace” (Otwarte objęcie/uścisk), składający się z instalacji ze 105 dzwonkami, poruszanymi na wietrze i symbolizującymi dni wojny. Wokół rozłożono 17 tys. głazów zbliżonej wielkości. Kilkaset z nich przynależy poległym Finom, reszta czerwonoarmistom. Chodząc między nimi, nie odgadniemy po fakturze ani kształcie, komu są przypisane. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 49/2022