Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Choć to symboliczny gest, a nie zapowiedź zerwania pokoju, w Irlandii Północnej nawet takie deklaracje traktuje się z powagą: paramilitarne ugrupowania unionistyczne – czyli dążące do zachowania więzi regionu z Londynem – wycofały poparcie dla porozumienia wielkopiątkowego, które w 1998 r. zakończyło trwający tu trzy dekady konflikt. Powodem jest tzw. protokół irlandzki, zawarty w brytyjsko-unijnej umowie brexitowej, który po 1 stycznia 2021 r. wprowadził kontrole celne towarów transportowanych do Irlandii Północnej (w tym także wwożonych z innych części Zjednoczonego Królestwa).
Od dwóch miesięcy Belfast miał przejściowe problemy z importem. Niedawno Londyn przedłużył jednostronne moratorium na niektóre kontrole; w odpowiedzi w minioną środę Bruksela zapowiedziała „kroki prawne”. Po styczniowym sporze o dostawy szczepionek przeciw COVID-19 to już drugi taki konflikt – a dla unionistów dowód na rzekomą utratę brytyjskiej suwerenności nad własnym systemem gospodarczym. Ostatnio to właśnie argumentacja ekonomiczna zyskuje u nich na znaczeniu. Nic dziwnego: poparcie dla porozumienia wielkopiątkowego jest w Irlandii Północnej wysokie, a w styczniowym sondażu „Sunday Times” 51 proc. ankietowanych opowiedziało się za przeprowadzeniem w ciągu pięciu lat referendum w sprawie zjednoczenia z Republiką Irlandii.
W liście do premiera Johnsona lojalne Londynowi ugrupowania paramilitarne obiecały wprawdzie „pokojowy i demokratyczny” sprzeciw wobec porozumienia, jednak ostrzegają: „Prosimy nie lekceważyć siły emocji w tej kwestii, odczuwanych w całej unionistycznej rodzinie”. Policja informuje o wyczuwalnym w tych społecznościach wzburzeniu; przy słynnej ulicy Sandy Row w Belfaście, zamieszkanej przez unionistów, namalowano mural przestawiający Michaela Gove’a, brytyjskiego ministra odpowiedzialnego za protokół irlandzki, podając jego domowy adres; w miastach portowych pojawiły się plakaty z groźbami wobec celników. Nic nie wskazuje, aby w najbliższych tygodniach napięcie miało spaść. ©℗