Widziane z Belfastu

Prof. Katy Hayward, socjolożka z Irlandii Północnej: Jeszcze kilka lat temu rozważania o zjednoczeniu całej Irlandii były abstrakcyjne. Brexit to zmienił.

01.02.2021

Czyta się kilka minut

Prof. Katy Hayward / IVAN EWART / QUEEN'S UNIVERSITY BELFAST
Prof. Katy Hayward / IVAN EWART / QUEEN'S UNIVERSITY BELFAST

Podczas brytyjsko-unijnych negocjacji w sprawie brexitu jedna z najtrudniejszych kwestii dotyczyła Irlandii Północnej, będącej częścią Zjednoczonego Królestwa. Obawiano się, że powrót „twardej” granicy między Republiką Irlandii a Irlandią Północną zakłóci proces pokojowy (do 1998 r. trwał tam krwawy konflikt). Ostatecznie zgodzono się, by Irlandia Północna pozostała częścią unijnego wspólnego rynku i unii celnej. Pozwala to uniknąć granicy z Republiką Irlandii, choć kosztem przesunięcia jej na Morze Irlandzkie. Po 1 stycznia okazało się, jakie utrudnienia oznacza to w transporcie towarów. Media obiegły zdjęcia pustych półek sklepowych w Irlandii Północnej.

W 2019 r. o przyszłość tego kraju pytaliśmy prof. Katy Hayward, socjolożkę i politolożkę wykładającą na Queen’s University w Belfaście. Dziś znów poprosiliśmy ją o ocenę sytuacji.

PATRYCJA BUKALSKA: Jak żyje się teraz w Irlandii Północnej?

KATY HAYWARD: Za nami kilka tygodni funkcjonowania Protokołu Irlandzkiego [zapisów umowy brexitowej dotyczących Irlandii Północnej – red.]. Początki były skomplikowane. Wpłynęło na to zamknięcie przed Świętami granicy z Francją i fakt, że brytyjscy przedsiębiorcy musieli zorientować się, co muszą zrobić, by wwieźć towary do Irlandii Północnej. Teraz sytuacja się stabilizuje. Ale chyba wszyscy zaczynamy zdawać sobie sprawę, jak zmieniła się rzeczywistość, w tym nasze położenie gospodarcze. A zmieni się jeszcze bardziej po 1 kwietnia, gdy skończy się okres karencji, w którym część regulacji nie jest stosowana. Można by powiedzieć: będzie gorzej, aby potem było lepiej.

Mam wrażenie, że wszyscy tak się bali twardego brexitu, że gdy osiągnięto porozumienie, wydawało się, iż niewiele się zmieni. Stąd niespodzianki, jak wyższy koszt przesyłek. Niektóre brytyjskie firmy w ogóle wycofują się z dostaw do Irlandii Północnej.

Jeśli chodzi o koszt przesyłek, to tę informację dostaliśmy 31 grudnia. Późno. Niektóre firmy, nie mając pewności, jakie deklaracje celne są wymagane, zdecydowały się wstrzymać dostawy. Sytuacja Irlandii Północnej jest skomplikowana, trudno to wszystko wytłumaczyć… Myślę, że brytyjscy przedsiębiorcy koncentrowali się na handlowych relacjach z Unią, ulżyło im, że jest porozumienie w tej sprawie, i jakoś umknął im fakt, że 1 stycznia wchodzą w życie również nowe zasady transportu towarów do Irlandii Północnej. Zresztą w Republice Irlandii też nowe informacje pojawiały się z opóźnieniem. Wielu tam nie wie, że Irlandia Północna pozostała jednak częścią unijnego wspólnego rynku. Potrzeba czasu, by nowe zasady zostały przez ludzi przyswojone – i te komplikujące im życie, i te pozytywne.

No właśnie, pozytywne. Czy Irlandia Północna, będąc częścią Zjednoczonego Królestwa i zarazem unijnego rynku, ma szansę przekuć to na swoją korzyść? Czerpać co najlepsze z obu światów?

Pamiętajmy, że Protokół Irlandzki nie powstał po to, by przynieść Irlandii Północnej jakieś korzyści. Dzięki niemu mieliśmy uniknąć niekorzystnych skutków grożącej nam twardej granicy między Irlandią Północną a Republiką Irlandii. Mamy za to swego rodzaju granicę na Morzu Irlandzkim – granicę wewnątrz Zjednoczonego Królestwa, co przynosi osobne trudności. Czy będziemy mogli to odwrócić na plus? Potencjalnie jest to możliwe – Irlandia Północna ma dostęp i do rynku unijnego, i do brytyjskiego. Nie sądzę jednak, by te pozytywy były widoczne już niedługo. Wiele zależy też od przywódców Irlandii Północnej, Wielkiej Brytanii i Unii.

Na to nakłada się pandemia. Granica między Irlandią Północną a Republiką Irlandii pozostała otwarta. Po tym, jak w grudniu w Wielkiej Brytanii zaczęła szerzyć się mutacja wirusa, w styczniu olbrzymi wzrost zakażeń odnotowała Republika Irlandii.

Wczoraj irlandzki premier Micheál Martin mówił, że niepokoją go napływające z Irlandii Północnej informacje o nowej mutacji, i że „nie ma sposobu, by zabezpieczyć granicę”. Muszę przyznać, że to szczególna wypowiedź…

W Irlandii Północnej władzę sprawują wspólnie unioniści i republikanie, a pandemia po raz kolejny te rządy w pewien sposób sparaliżowała. Unioniści, jak można się spodziewać, chcieli podążać za strategią Londynu, a republikanie chcieli iść za Dublinem i traktować wyspę jako całość z jednolitymi wytycznymi. Wypracowano kompromis, ale widać, jak bardzo potrzebna jest lepsza komunikacja Belfastu z Wielką Brytanią i Irlandią. Dotychczas Północy i Południu zdarzało się obwieszczać nowe restrykcje niezależnie od siebie, tak jakby nie było społeczności w rejonie przygranicznym – ludzi, którzy tę granicę przekraczają kilka razy dziennie i naprawdę nie wiedzą, które z obostrzeń się do nich odnoszą i kiedy. To był dziwny rok: pokazał, jak silnie zintegrowana jest irlandzka wyspa. Ale także, jak trudno tym wszystkim zarządzać w skoordynowany sposób na poziomie politycznym.

Zamknięcie granicy jest dziś chyba niemożliwe?

Mieliśmy już kryzys graniczny 20 lat temu, po wybuchu pryszczycy wśród zwierząt hodowlanych. Rozprzestrzenianie się choroby na Północy wymusiło takie środki jak spryskiwanie samochodów przejeżdżających przez granicę, ale w gruncie rzeczy były to tylko gesty. Teraz jest podobna sytuacja. Co mogłoby pomóc, to koordynacja działań po obu stronach granicy. Po raz kolejny widać, jak szczególnym miejscem jest irlandzka granica.

Czy brexit, pandemia i problemy z granicą wpływają na popularność ewentualnego referendum zjednoczeniowego? Niedawno „Sunday Times” opublikował sondaż, w którym 51 proc. ankietowanych z Irlandii Północnej zadeklarowało, że chciałoby takiego referendum.

Byłabym ostrożna, to większość w granicach błędu statystycznego. Niemniej unioniści mają powody do niepokoju, bo sondaże konsekwentnie pokazują, że nie ma większości popierającej utrzymanie unii Irlandii Północnej z Wielką Brytanią. Czy to oznacza, że większość opowiada się za referendum i zjednoczeniem całej Irlandii, to inna sprawa. Trudno powiedzieć, co będzie dalej, ale czas jest ciekawy.


Patrycja Bukalska: W walce z epidemią Wielka Brytania notuje rekordy: liczby zaszczepionych, ale też liczby zmarłych. Na życie codzienne wpływa również brexit.


 

Jak na kwestię zjednoczenia wyspy patrzy się na Południu?

W Republice Irlandii do niedawna nie była to sprawa poruszana tak często jak na Północy. Ale poparcie dla zjednoczenia jest tam stałe i raczej wysokie. To nie powinno zaskakiwać, bo zjednoczenie popierają tam wszystkie partie polityczne. Jak wiemy, w Irlandii Północnej jest inaczej.

Decyzja o referendum nie należy jednak ani do Belfastu, ani do Dublina, lecz do Londynu.

Referendum na Północy może ogłosić minister ds. Irlandii Północnej. Taka decyzja wymusiłaby ogłoszenie referendum przez Republikę Irlandii. Co prowadzi do ciekawej konkluzji, że wydarzenie, które może doprowadzić do całkowitej transformacji Irlandii, zostałoby zapoczątkowane przez decyzję rządu innego państwa. Dziwna sytuacja – to jednak być może sprawia, że na Południu coraz częściej się o tym mówi, a ludzie zaczynają zastanawiać się, co zjednoczenie może oznaczać w kategoriach pragmatycznych, np. dla systemu edukacji, ochrony zdrowia itd.

Czy obecne problemy z płynnością transportu do Irlandii Północnej mogą zwiększyć poparcie dla idei zjednoczenia wyspy? Oznaczałoby ono także powrót do Unii Europejskiej.

Zdania unionistów to nie zmieni, nawet jeśli podczas referendum brexitowego jedna trzecia z nich chciała pozostania w Unii. A zdania tych, którzy nie deklarują się ani jako nacjonaliści, ani unioniści, a głosowali przeciw brexitowi? Możliwe. Wiele zależałoby od tego, jak zjednoczone państwo irlandzkie miałoby wyglądać. Oraz jaka byłaby sytuacja Zjednoczonego Królestwa w tym momencie.

Jeszcze kilka lat temu takie rozważania o referendum zjednoczeniowym były abstrakcyjne.

To wszystko zostało uruchomione przez brexit. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 6/2021