Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wskazywany przez sondaże premier Rumunii, socjaldemokrata Victor Ponta, uległ w wyborach prezydenckich Klausowi Iohannisowi, 55-letniemu burmistrzowi Sibiu. Na czele prawosławnego w większości kraju stanie więc protestant i Niemiec, przedstawiciel żyjących tu od średniowiecza Sasów siedmiogrodzkich. A mówią o nim „Klaus Iohannis Superstar”: odkąd 14 lat temu objął rządy w Sibiu, przekształcił to miasto w symbol sukcesu, nie tylko gospodarczego (w 2007 r. było Europejską Stolicą Kultury). Na Facebooku ma 1,2 mln fanów (więcej niż Angela Merkel), a każdy z tych rumuńskich internautów wiąże pewnie z nowym prezydentem duże nadzieje. Rumunia ma za sobą okres największej koniunktury: Międzynarodowy Fundusz Walutowy dopomina się zmniejszenia wydatków, Unia – skuteczniejszej walki z korupcją.
Iohannis musi „kohabitować” z Pontą, który nie zrezygnuje z teki premiera i będzie dla prezydenta trudnym partnerem. Sytuację kraju komplikuje wojna na Ukrainie: jako kraj NATO Rumunia z niepokojem patrzy na aktywność Kremla na Morzu Czarnym oraz w bliskiej jej Mołdawii, gdzie od ćwierćwiecza w Naddniestrzu stacjonują wojska rosyjskie (o Mołdawii piszemy w dziale „Świat”).
Zwycięstwu Iohannisa przyklasnął Zachód. Po tym, jak Ponta szukał gospodarczego zbliżenia z Chinami (!) i umizgiwał się do Rosji, nowy prezydent zapowiada ścisłą współpracę wojskową z NATO i opowiada się za unijnym sojuszem energetycznym. Choć zwycięstwo w głosowaniu zawdzięcza w równym stopniu wysokiej frekwencji (62 proc. – to m.in. efekt sprzeciwu wobec fatalnie zorganizowanego głosowania dla obywateli za granicą, za co posadę stracił szef MSZ), jak też protestowi Rumunów przeciw stylowi rządzenia Ponty, to nowy prezydent może doprowadzić do zjednoczenia centroprawicy i przyczynić się do jej zwycięstwa w wyborach parlamentarnych za dwa lata. Nadzieja na powstanie silnej prozachodniej siły politycznej w państwie, które dla bezpieczeństwa Europy Środkowej i basenu Morza Czarnego ma znaczenie kluczowe, to dobra wiadomość dla Polski.