Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Filmową wersję „Gottlandu” Mariusza Szczygła nakręciła szóstka studentów słynnej praskiej szkoły filmowej FAMU. Film ignoruje jednak złożoną polsko-czeską perspektywę, która stoi u jego podstaw, i przez to nieco zubaża zawartość książki reportażysty.
Za mało Szczygła w Szczygle? Taki zarzut łatwo uznać za absurdalny, biorąc pod uwagę niezbywalne prawo każdego adaptatora literatury do swobodnego potraktowania pierwowzoru. Przed jednym z warszawskich pokazów „Gottlandu” Mariusz Szczygieł radził nawet, by na czas seansu zapomnieć o jego książce. Sęk w tym, że tak łatwo zapomnieć się nie da – choćby dlatego, że autor samą swoją obecnością przypomina o tym pierwszym „Gottlandzie”, a zarazem firmuje swoim nazwiskiem sam film.
Przed nami pięć nowelek dokumentalnych w różnych stylistykach. Opowieść o imperium obuwniczym Tomáša Baty to nakręcony na jednym oddechu krytyczny produkcyjniak, osadzony w dzisiejszym kapitalizmie, symbolizowanym przez fabryczną taśmę. Z kolei historia podwójnego życia socjalistycznego pisarza Eduarda Kirchbergera jest ciekawą hybrydą, w której dwugłos jego dorosłych córek rozmawiających ze sobą przez Skype’a przetykany jest animowanymi wstawkami. Formułę dokumentu śledczego przywołuje nowelka o Zdenku Adamcu, nastoletnim geeku komputerowym i domorosłym pirotechniku, który w 2003 r. poszedł w ślady swego rodaka Jana Palacha, by zaprotestować przeciw czeskiej rzeczywistości. W reportażu na temat praskiego pomnika Stalina kamera wychwytuje przede wszystkim absurdalne koleje historii i teraźniejszości ojczyzny Karela Gotta.
Najciekawiej pomyślana została filmowa wersja reportażu o aktorce Lídzie Baarovej romansującej ongiś z Goebbelsem. Twórcy inscenizują spotkanie wyklętej gwiazdy czeskiego kina z sędziwym reżyserem Otakarem Vávrą, który pragnie nakręcić o niej film. Owa koncepcja filmu w filmie, łącząca sceny z udziałem aktorów i autentyczne materiały archiwalne, buduje ciekawe napięcie między fiction i non fiction. A jest to, jak wiadomo, problem coraz bardziej żywotny zarówno w dyskusji wokół reportażu literackiego, jak i wokół kina dokumentalnego, coraz mniej respektujących dotychczasowe granice gatunku i samej rzeczywistości.
Dokumentaliści Viera Čákanyová, Petr Hátle, Rozália Kohoutová, Lukáš Kokeš, Radovan Sibrt i Klára Tasovská czytają Szczygła selektywnie i bez ambicji stworzenia syntezy („kim tak naprawdę są Czesi jako naród?” – takie pytanie przewija się nie wprost na kartach wielu innych reportaży autora „Gottlandu”, a także w scenicznych adaptacjach książki). To bynajmniej nie jedyny powód, który sprawia, że te skądinąd ciekawe krótkometrażówki ogląda się w oderwaniu od siebie, bardziej jak zrealizowane z pomysłem ćwiczenia warsztatowe niż opowieść o złożonej tożsamości.
Najtrudniej być prorokiem we własnym kraju, i dlatego właśnie filmowy „Gottland” przegrywa z książką Szczygła. Najbardziej brakuje w niej spajającego poszczególne historie charyzmatycznego narratora, który tak pięknie potrafił dzielić się swoim zdziwieniem. Jego odkrycie, iż nasi południowi sąsiedzi wcale nie są tacy „prości w obsłudze”, jak nam się często wydaje, w wersji filmowej wybrzmiewa słabo. Podwójny filtr polsko-czeski nie zadziałał. Jeśliby jednak posłuchać rady Szczygła i spojrzeć na dokumentalny „Gottland” bez oczekiwania, iż będzie to czeska polemika z polską książką o Czechach, ale po prostu zestaw miniatur z życia pewnego narodu, film się obroni.
„GOTTLAND” – scen. i reż. Viera Čákanyová, Petr Hátle, Rozália Kohoutová, Lukáš Kokeš, Radovan Sibrt, Klára Tasovská, muz. Patryk Cannon. Prod. Czechy/Polska 2014. Dystryb. Wrocławska Fundacja Filmowa. W kinach od 7 listopada.