Igrzysko z listkiem figowym

Zawiodą się ci wszyscy, którzy po filmie Gibsona spodziewają się kolejnej filmowej podróży do "jądra ciemności. Kto szuka odpowiedzi na pytanie, dlaczego 400 lat temu upadła cywilizacja Majów, również nie wzbogaci swojej wiedzy, jako że motto pochodzące od amerykańskiego historyka i filozofa Willa Duranta brzmi jednoznacznie: "wielką cywilizację można pokonać od zewnątrz, dopiero gdy ulega rozkładowi od wewnątrz.

03.01.2007

Czyta się kilka minut

Czym więc jest "Apocalypto": uniwersalną przypowieścią o ludzkiej małości i bezwzględnej działalności ducha dziejów czy tylko majstersztykiem hollywoodzkiego widowiska?

Oglądanie "Apocalypto" przywołuje doznania towarzyszące Gibsonowskiej . I ten film bezlitośnie targa nerwami, przez cały czas trzyma w maksymalnym napięciu, atakuje obrazami aż kiczowatymi w swoim wyrafinowanym okrucieństwie.

Świat schyłkowego okresu Mezoameryki jest prosty, złożony z symetrycznych kontrastów. Z jednej strony mamy indiańską wioskę, w której życie zgodne jest z porządkiem natury i, choć surowe, może przypominać rajską idyllę. Z drugiej pyszni się cywilizacja miasta, indiańska Sodoma i Gomora, kojarząca się z infernalną wyobraźnią Hieronima Boscha. W wiosce żyją ludzie piękni i prawi. Główny bohater zwany Łapą Jaguara jasnym wejrzeniem przypomina boskiego Ronaldinho - i chyba nie przypadkiem, bo w walce z mieszkańcami miasta okaże się nadludzkim herosem.

Ci ostatni swoją potęgę zbudowali na chciwości i przemocy. W mieście kwitnie niewolnictwo, prostytucja, społeczna nierówność, a okrutnych bogów przebłagać mogą jedynie ofiary z ludzi. Tak właśnie trafia do przybytku zepsucia nasz bohater. Jego oczyma oglądamy chylące się ku upadkowi dzieła ludzkiego geniuszu: wspaniałe pałace, imponujące po dziś dzień kamienne piramidy. Wszystko jednak przesiąknięte jest dekadencją i zepsuciem. Wszystko zdaje się krzyczeć, że koniec jest bliski.

Twórca "Pasji" deklaruje w wywiadach, że swoim filmem chciał przywrócić kinu jego pierwotną funkcję: wyzwolić w widzu emocje i zaangażować bez reszty w opowiadaną historię, której sens jest ponadczasowy i w równym stopniu odnosi się do cywilizacji prekolumbijskiej, upadku imperium rzymskiego, jak i całkiem współczesnego nam świata. A wokół wszystko wskazuje na to, że my także powoli zmierzamy ku samounicestwieniu - poprzez wojny, niesprawiedliwe podziały, degradację środowiska naturalnego, niepohamowaną konsumpcję i wyjałowienie sfery sacrum.

W prasowych omówieniach znaleźć można analogie jeszcze bardziej dosłowne: barbarzyńskie rytuały ofiarnicze skojarzyły się tu i ówdzie z... wysyłaniem amerykańskich żołnierzy po niechybną śmierć na wojnie w Iraku. Gibson unika jednak dosłownych odniesień, choć nie da się ukryć, że nie interesuje go wyłącznie etnograficzny wymiar tej historii. Chciałby mówić językiem uniwersalnym, pragnie sztuki na miarę Homera czy Szekspira - ociekającej krwią, ale i heroicznej, opatrzonej wyrazistym moralnym przesłaniem rozciągającym się ponad kulturami i epokami.

Z pomocą przyszli mu filmowi klasycy. Patrząc na "Apocalypto", rozpoznajemy chwyty poczciwe i stare jak kino, znane choćby z wielkiej filmowej epiki spod znaku Cecila B. DeMille'a czy D. W. Griffitha. Galopująca akcja pełna jest więc fantastycznych przygód, pościgów, pojedynków, nadludzkich wyczynów. Finałowe spiętrzenia dramatyzmu zwieńczone zostaje wreszcie tak ukochanym przez kino akcji motywem uratowania bohaterów w ostatniej chwili - i choć wiemy, że musi ono w końcu nastąpić, to jednak cały czas umieramy ze strachu, że tym razem stanie się inaczej.

U Gibsona wszystkie te sztuczki zostają podniesione do potęgi i wykonane z powalającą wręcz perfekcją. Reżyserowi bardzo zależało na naszym utożsamieniu z egzotycznym bohaterem. Odbywał drobiazgowe konsultacje z ekspertami od kultury Majów, by stworzyć sugestywną rekonstrukcję nieistniejącego dzisiaj świata. Wizja ta okazała się jednak tyleż naturalistyczna, co umowna. Bo co z tego, że z takim pietyzmem odtworzono warunki życia bohaterów, a także ich obyczaje i wygląd zewnętrzny, włącznie z tatuażami, biżuterią czy stanem uzębienia; co z tego, że aktorzy, głównie niezawodowi i pochodzący z krajów Ameryki Łacińskiej, mówią we współczesnym dialekcie yucatec, charakterystycznym dla opisywanego regionu - skoro film pozostaje ociekającą posoką bajką i uporczywie trzyma się tych reguł aż do końca?

Oglądając "Apocalypto" przez chwilę miałam przed oczami zupełnie inny film - nakręcony rok wcześniej "Powrót do Nowej Ziemi" Terence'a Malicka (piszemy o nim poniżej - red.). Ten film zaczyna się w momencie, w którym kończy się film Gibsona: oto do wybrzeży Nowej Ziemi (akcja dla odmiany rozgrywa się w Ameryce Północnej) podpływają obserwowane przez zahipnotyzowanych tubylców europejskie galeony, zwiastując koniec starego świata. Malick pozostaje jednak diametralnie różny od Gibsona - przede wszystkim w swojej wizji kina. Postawił na melodramat, klasyczną historię miłości niemożliwej, która nie może się ziścić, bo kochankowie przynależą do różnych światów. Klimat filmu jest nieco senny, niemal intymny, nie epatujący "mięsnym" szczegółem - a mimo to zapada w nas głębiej, każąc zadumać się nad fenomenem obcości czy naszym wykorzenieniem ze świata natury. Tymczasem Gibson stawia na doznania mocne i bezpośrednie, a jedyna refleksja, do której zmierza, to mało odkrywcza diagnoza ludzkiej natury, która w swych krwiopijczych instynktach, w żądzy posiadania i panowania, prowadzi

do samozagłady.

Co ciekawe, po przedpremierowym seansie "Apocalypto" spotkałam się z odbiorcami tak entuzjastycznymi, że gotowi byli widzieć w nim dzieło bez mała religijne, przynoszące rodzaj pierwotnego oczyszczenia. Tym właśnie - w imię zasady, że cel uświęca środki - usprawiedliwiali rozbuchaną na ekranie przemoc.

Ale to nie nadmiar okrucieństwa przeraża w tym filmie najbardziej. W dzisiejszych czasach hipokryzją byłoby zarzucanie Gibsonowi dosłowności w pokazywaniu ludzkich bebechów. Ostatnie stulecie przyniosło znacznie bardziej krwawe hekatomby, jeszcze bardziej masowe, nieludzkie w swojej organizacyjnej perfekcji, a w dodatku dzięki wynalazkowi fotografii, kina, telewizji czy wreszcie internetu - utrwalone i poddane publicznemu oglądowi w najbardziej drastycznych szczegółach.

Nie chodzi więc o to, że na ekranie oglądamy wyrywanie ludzkich serc czy odcinanie głów. "Tak było" i nie ma sensu polemizować z prawdą czasu. Problem w tym, j a k Gibson ową prawdę nam serwuje. Nie wystarczają mu już surowe, parujące bebechy. On akt przemocy w upojeniu celebruje, napawa się nim, podkręca maksymalnie każdy efekt. Zadawanie cierpienia ma u niego wymiar estetyczny - przypomina doskonale opracowaną choreografię. Niektórzy widzowie pewnie zareagują śmiechem - a czy będzie to śmiech nerwowy, czy protekcjonalny, zależy już tylko od stopnia znajomości konwencji kina.

Czy więc "Apocalypto", czerpiące swój ambitny tytuł (oznaczający "nowy początek") ze starożytnej greki, jest w istocie filmem religijnym? Fakt: oczyszczenie, które funduje nam Gibson, ma w sobie coś z pierwotnego pogańskiego rytuału, można więc je uznać za religijne w najbardziej podstawowym tego słowa znaczeniu. Jednak owo uświęcenie przemocy dokonuje się u Gibsona przede wszystkim w imię atrakcyjności spektaklu, który choć zapiera dech realizacyjną perfekcją, pozostaje filmem w gruncie rzeczy prymitywnym - kolejnym krwawym igrzyskiem spreparowanym ku uciesze widza.

"APOCALYPTO" - reż.: MEL GIBSON, scen.: Mel Gibson i Farhad Safinia, zdj.: Dean Semler, muz.: James Horner, wyst.: Rudy Youngblood, Dalia Hernadez, Jonathan Brewer, Morris Birdyellowhead, Carlos Emilio Baez, Ramirez Amilcar i inni. Prod. USA 2006. Dystryb.: Monolith. W kinach od 29 grudnia 2006 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 53/2006