Idy zimowe

Od św. Mikołaja dostałem grę planszową utrzymaną w realiach PRL. Gra nazywa się „Kolejka” i jest polecana przez IPN.

11.01.2016

Czyta się kilka minut

Paweł Reszka /  / Fot. Grażyna Makara
Paweł Reszka / / Fot. Grażyna Makara

Zupełnie idiotyczna. Nie da się pojąć zasad. To jej zresztą dodaje realizmu. Zacząłem grać. Stanąłem w „kolejce”, chciałem kupić wodę „przemysławkę” oraz paczkę „giewontów” na zagrychę. A wróciłem z „damskimi trzewiczkami” i „czapką filcową”.

Przypomniałem sobie, że kiedyś coś podobnego zdarzyło mi się w życiu. Wtedy bowiem chodziło się na zakupy bez listy sprawunków. Matka mówiła: – Idź do sklepu!

Szedł człowiek, brał, co rzucili, wszyscy byli wdzięczni.

Nie bardzo zrozumiałem, jak w tę grę wygrać. Dlatego po trzeciej rundzie zacząłem krzyczeć: „Solidarność, Solidarność!”. Potem zebrałem wszystkie pionki i zamknąłem do pudełka.

– Co ty, ojciec, wyrabiasz? – zapytał mnie synek.

– To część naszej historii, gówniarzu! – odparłem dumnie. Bo, jak wszyscy Polacy, lubię być z siebie dumny.

Być może dlatego ostatnimi czasy Polska zmieniła się w gigantyczne selfie. Mam wrażenie, że interesują nas tylko fotografie, na których jesteśmy my. I to najlepiej takie z krzywym uśmiechem. Tylko wtedy możemy się bowiem obruszyć, że znów się z nas natrząsają i robią nam krzywdę. A my przecież jesteśmy dumni, o czym już wspominałem. Gdy ktoś narusza tę dumę, bardzo się irytujemy. Zwłaszcza gdy robi to ktoś z nas.

Pamiętacie, jak rok temu PiS chciało, by Parlament Europejski debatował na temat wyborów samorządowych w Polsce? Te wybory zdaniem prezesa Kaczyńskiego i jego ówczesnego sojusznika Leszka Millera były sfałszowane. Wtedy to deputowany Ryszard Legutko wysmażył w tej sprawie komunikat: „Gdyby takie nieprawidłowości zostały zauważone przez obserwatorów z ramienia OBWE w jakimkolwiek innym kraju, sprawa spotkałaby się z uzasadnionym sprzeciwem ze strony instytucji europejskich, stojących na straży praw demokratycznych”.

A jego kolega Ryszard Czarnecki porównywał zatrzymanie przez głupich policjantów dwóch dziennikarzy w siedzibie PKW do „zamordyzmu typu Putin i Łukaszenko”. Wówczas Platforma się oburzała mówiąc, że Legutko i Czarnecki są donosicielami. Teraz, gdy Parlament Europejski chce się zająć działalnością PiS-u i prezydenta w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, to Legutko i Czarnecki są oburzeni. To oni szukają donosicieli z PO i Nowoczesnej. A prawicowa prasa nazywa ich „szmalcownikami”.

Krytykowanie Polski przez Polaków za granicą jest niemile widziane. Dostał za to prezydent Andrzej Duda, gdy nieprzychylnie wyraził się o Polsce w obecności prezydenta Niemiec („To jest zachowanie wręcz niespotykane!” – załamywano ręce). Podobna histeria trwa teraz, gdy Barbara Nowacka i Mateusz Kijowski wypowiedzieli się dla „Guardiana” o „końcu demokracji”.

Można mieć nadzieję, że jedna brytyjska gazeta i dwóch polityków pozaparlamentarnej opozycji nie powstrzymają „dobrej zmiany” – choć prawdę mówiąc mam już wątpliwości. Czy to nie jest już zadanie dla ministra Radziwiłła? Czy budżet państwa nie powinien wydzielić pieniędzy dla publicystów? Dla każdego trzy bezpłatne godziny na kozetce u psychoanalityka i lekarstwo antyegzaltacyjne. To może uzdrowić sytuację w kraju.

Być może należałoby się to samo politykom. Czytam, że Beata Szydło źle się wyraziła o filmie „Ida”. Film „Ida”, bowiem – zdaniem pani premier – źle promuje Polskę i artystycznie też jest taki sobie. Generalnie nie zasłużył na Oscara! I co teraz? Premier Szydło pośle siły specjalne do domu reżysera Pawlikowskiego, żeby zabrały mu statuetkę? Wyśle ministra Waszczykowskiego, żeby natarł na Akademię Filmową i wymógł cofnięcie wyróżnienia? Nie, nie zrobi tego! To po co wygadywać takie rzeczy? Po co strzelać samobója?

Polityk, który wtrąca się w takie sprawy, ociera się o śmieszność. Nie ma nic dla polityka groźniejszego. Pisałem tu kiedyś o rosyjskim ministrze Władimirze Miedińskim. Dał on reżyserowi Zwiagincewowi pieniądze na film „Lewiatan”. Dzieło wyszło genialne – konkurowało z „Idą” o Oscara. Wtedy Miediński – tchórzliwy, mały – wpadł w przerażenie. Władza film zobaczy, a tu klną, wódkę piją, żony mężów zdradzają, a milicja bierze w łapę. Takie rzeczy? W Rosji? W życiu! Jamais! Nikogda! Może w Czechach, ale nie u nas!

To nie był film o Rosji, tylko o człowieku. A o putinowskiej półdyktaturze świadczył doskonale. Okazało się, że nawet w takich warunkach można zrobić arcydzieło, i to jeszcze za państwowe pieniądze. Tylko minister był za głupi i za bardzo wystraszony, żeby to zrozumieć. Ale to właśnie dlatego Putin zrobił go ministrem, prawda? W każdym razie minister zapowiedział, że nigdy, ale to nigdy nie da na filmy, które będą obrażały jego kraj! A potem czekał z niepokojem, co będzie. Na jego szczęście wszystko się jakoś ułożyło.

„Lewiatan” przegrał z „Idą”. Miediński odetchnął z ulgą.

„Teraz Polacy mają kłopot”, pomyślał. I chyba miał rację. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2016