Dylemat Dudy

Przed pierwszym obywatelem stoją dwa pytania: jakim chce być prezydentem, ale przede wszystkim – jakie będą jego relacje z macierzystą partią.

10.08.2015

Czyta się kilka minut

Zamek Królewski w Warszawie, 6 sierpnia 2015 r. / Fot. Filip Blażejowski / GAZETA POLSKA / FORUM
Zamek Królewski w Warszawie, 6 sierpnia 2015 r. / Fot. Filip Blażejowski / GAZETA POLSKA / FORUM

Oto nierozwiązywalny dylemat: z jednej strony nieprzychylne Andrzejowi Dudzie środowiska polityczne i medialne będą recenzować każdy jego ruch pod kątem tego, czy nie sprzyja PiS-owi. Z drugiej strony prezydent wie, że nie może się odciąć od swojego obozu. Jak każda głowa państwa ma świadomość, że obowiązujące prawo zmusi go za pięć lat do tego, by w związku z kampanią wyborczą zapukać do drzwi prezesa PiS-u (ktokolwiek będzie tę funkcję pełnił), a potem poprosić o kilkanaście milionów złotych i postawienie na nogi całego partyjnego aparatu. Czyli że będzie musiał zrobić dokładnie to, co pół roku temu zrobił tak krytykowany przez swoje ugrupowanie Bronisław Komorowski.

Przypomnijmy: Komorowskiego oskarżano, że był notariuszem PO. Sęk w tym, że gdyby zerwał ze swoim środowiskiem, nie miałby jak zrobić kampanii. Paradoksem jest zresztą także to, iż jedną z głównych przyczyn porażki byłego prezydenta było właśnie poparcie ze strony Platformy, ponieważ wyborcy wystawili mu za rządy tej partii bardzo słony rachunek.

Za mało pisowski PiS

Dylemat Dudy dobrze widać w jego pierwszych decyzjach personalnych. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że otacza się politykami PiS-u. Jeśli pięcioro z szóstki powołanych przez niego w ostatni piątek ministrów pochodzi z tego ugrupowania (czterech posłów, jeden radny), trudno mówić o próbie otwarcia na nowe środowiska. Z drugiej jednak strony na ul. Nowogrodzkiej w Warszawie, gdzie urzęduje Jarosław Kaczyński, nowe otoczenie prezydenta nie budzi entuzjazmu. – Jest za mało pisowskie – tłumaczy w rozmowie z „Tygodnikiem” jeden z ważniejszych posłów prawicy.

Tylko szefowa Kancelarii, Małgorzata Sadurska, uchodzi za osobę bliską prezesowi. Szef doradców Maciej Łopiński, podobnie jak szef gabinetu Adam Kwiatkowski, owszem: pracowali w kancelarii Lecha Kaczyńskiego, ale ściślej związali się z PiS-em dopiero po katastrofie smoleńskiej. Paradoksalnie zaś zarówno Duda, jak i Kwiatkowski w przeszłości należeli do Unii Wolności. Mało tego: minister ds. kultury i historii Wojciech Kolarski (dotychczas szef biura poselskiego Dudy) to wieloletni współpracownik Jana Rokity z czasów SKL i PO.

Dwa listy

Podobny paradoks ujawnił się w związku z listem, który Duda wysłał do mediów przed zaprzysiężeniem. Najpierw – na prośbę szefa „Gazety Polskiej” Tomasza Sakiewicza – prezydent napisał do czytelników tego pisma, dziękując za zaangażowanie w czasie kampanii i pod koniec apelując o pomoc w zakopywaniu rowów. Gdy jednak list został opublikowany, sporo komentatorów – w tym piszący te słowa – wyraziło zaskoczenie, że Duda zwraca się akurat do najbardziej radykalnego z popierających go środowisk. Na reakcję nie trzeba było długo czekać: Duda dokument przeredagował i wysłał do „Gazety Wyborczej”. Dziennik opublikował list, opatrując go – co można zrozumieć – kąśliwym komentarzem Jarosława Kurskiego.

– Świetny ruch – cieszy się jeden z bardziej umiarkowanych współpracowników Dudy, jednak nie wszyscy są nim zachwyceni. Na prawicy bowiem szybko pojawiło się przekonanie, że to policzek dla wspierających Dudę czytelników „Gazety Polskiej”, ponieważ zostali zrównani z czytelnikami popierającej Komorowskiego „Wyborczej”. Niektórzy mówią wręcz, że Duda zaczął prezydenturę od „umizgów” do nieprzychylnego sobie środowiska. – Czy prezydent wierzy, że „Wyborcza” będzie go od tego mniej krytykowała? – złości się jeden z naszych rozmówców.

Te dylematy dobrze oddaje anegdota, którą opowiedział mi europoseł PiS-u Ryszard Czarnecki (on akurat uważa list do czytelników „Wyborczej” za dobre posunięcie), gdy zapytałem, jaką radę dałby nowemu prezydentowi. – Amerykański gubernator w jednym z południowych stanów wygrał wybory niewielką przewagą. Większość jego wyborców to byli biali Republikanie, uznał jednak, że trzeba się otworzyć na centrum i na lewicę, głównie Afroamerykanów. Walczył o ich głosy, ale nowych wyborców nie zyskał, a Republikanie przestali mu wierzyć. Nic dziwnego, że w następnych wyborach przegrał – odpowiedział Czarnecki.

Źle postawiona kwestia

Najważniejsze pytanie, na które musi sobie odpowiedzieć prezydent Andrzej Duda, brzmi: jakim chce być prezydentem. Ale najpierw musi odpowiedzieć na inne, bardziej praktyczne: jakie będą jego relacje z macierzystą partią.

Jeden ze współpracowników Dudy na pytanie, czy jego prezydentura będzie pisowska: – A co to znaczy „pisowska”? Czy PiS to Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz, Paweł Szafernaker [szef internetowej kampanii Dudy – przyp. MS], czy może Adam Kwiatkowski? Pytanie jest źle postawione.

Nasi rozmówcy zwracają też uwagę, że Duda został wybrany prezydentem przez ludzi, którzy znali jego poglądy polityczne. Trudno, żeby teraz się domagali, by nagle wyrzekł się własnych przekonań.

Jedna z osób z Pałacu Prezydenckiego widzi jednak miejsce Dudy właśnie ponad partyjnymi sporami. – System partyjny w ostatnich latach uległ silnej erozji – tłumaczy. – Partie coraz bardziej koncentrują się nie na dobru Polski, lecz na własnym dobru. Prezydent powinien robić rzeczy, o których nie myślą zapatrzone w swój interes partie.


Jarosław Flis: Jeśli po jesiennych wyborach powstanie rząd PiS-u, prezydent zostanie słabszym partnerem.


Znów w trasie

Nieco inaczej sprawę widzi Ryszard Czarnecki: – Andrzej Duda jest politykiem pragmatycznym. Pragmatyczny prezydent wybrany większością głosów będzie prowadził politykę utrzymywania elektoratu, ale też walki o nowy. Nie będzie uciekał od PiS-u, bo mu się to nie opłaca. To nie kwestia zależności Dudy od Jarosława Kaczyńskiego. Jego polityka musi być akceptowana przez elektorat, który go wybrał – tłumaczy Czarnecki. I nie pozostawia złudzeń: – W interesie prezydenta jest to, by po wyborach powstał rząd PiS-u. Będzie miał w tym przypadku sytuację komfortową: będzie wspierał PiS w kampanii, nie wprost, ale przez swoją dużą aktywność, bo jego szanse na reelekcję za pięć lat przy rządach PiS-u będą większe.

Dlatego w najbliższym czasie Andrzej Duda znów będzie jeździł po kraju, równolegle do zaplanowanych kampanijnych wyjazdów kandydatki PiS na premiera Beaty Szydło oraz szefa partii Jarosława Kaczyńskiego. Już w pierwszy weekend po zaprzysiężeniu nowy prezydent odwiedził Lubelszczyznę i Małopolskę. – A w dniu zaprzysiężenia widać było, gdy prezydent szedł wśród tłumów, jak napędza go kontakt z wyborcami. Oni dają mu siłę i energię – opowiada Czarnecki.

Obietnice i konstytucja

Sporym wyzwaniem dla Dudy będzie kwestia obietnic wyborczych. W ostatnich dniach prezydent wiele mówił o swoim programie i o jego realizacji. Tymczasem według ustawy zasadniczej rolą prezydenta jest bycie najwyższym przedstawicielem narodu, gwarantem ciągłości państwa oraz stanie na straży konstytucji. O posiadaniu i realizowaniu własnego programu autorzy konstytucji nie wspomnieli. Jest oczywiste, że każdy prezydent ma priorytety, które realizuje, ale krytycy w komentarzach po orędziu nie bezzasadnie wytykali, że brzmiało ono bardziej jak exposé szefa rządu niż mowa inauguracyjna głowy państwa. By dać choćby jeden przykład – prezydent nie ma żadnych kompetencji w sprawie poruszanego w orędziu nauczania języka polskiego w zagranicznych szkołach.

Współpracownicy Dudy odpierają ten zarzut. – Przecież prezydent ma inicjatywę ustawodawczą. Dali mu ją po coś twórcy konstytucji – mówi nasz rozmówca z Pałacu Prezydenckiego.

Pragmatyzm i retoryka

Z inicjatywy ustawodawczej prezydent chce szybko skorzystać: już zapowiedział, że złoży dwie ustawy, które obiecał w kampanii wyborczej – obniżającą wiek emerytalny i podwyższającą kwotę wolną od podatku. Równocześnie widać jednak modyfikację ostrego kampanijnego stanowiska. Wcześniej Duda chciał cofnięcia reformy emerytalnej, dziś mówi o wprowadzeniu kryterium (np. 40-letniego) stażu pracy, upoważniającego do wcześniejszego przejścia na emeryturę. Byłoby to rozmiękczenie reformy Donalda Tuska, ale właściwie wszystkie siły polityczne zgadzają się co do tego, że trzeba wprowadzić do niej parę furtek (które zresztą podczas uchwalania Tusk obiecał ludowcom). Przed drugą turą 40-letni staż pracy jako kryterium zaproponował Bronisław Komorowski i choć z tego pomysłu wycofał się po przegranych wyborach, jego propozycję podchwyciło PSL – wiele wskazuje więc nad to, że zmiany w ustawie emerytalnej będą popierane nie tylko przez Dudę i PiS.

Może to rzeczywiście świadczyć o pragmatyzmie: z jednej strony prezydent wycofuje się z propozycji całkowitego cofnięcia reformy (co mogłoby być bolesne dla finansów publicznych) i wprowadza do systemu poprawki, które zaproponował jego poprzednik. Z drugiej, na spotkaniu z sympatykami przed Pałacem Prezydenckim używa znacznie mocniejszej retoryki. – Nie słuchajcie państwo tego, co opowiadają, że się nie da w Polsce obniżyć wieku emerytalnego, że nie da się podnieść kwoty wolnej od podatku, bo się budżet zawali. To bzdury! – woła.

Te słowa, podobnie jak pierwsze decyzje kadrowe, pokazują, że Andrzej Duda będzie balansował między dbaniem o wizerunek człowieka niezależnego a próbami zaspokojenia oczekiwań twardego elektoratu PiS-u. Tyle że na dłuższą metę to zadanie niewykonalne. ©

MICHAŁ SZUŁDRZYŃSKI jest dziennikarzem „Rzeczpospolitej”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2015