Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W poprzednich wyborach do władzy wyniosło ich przerażenie po bestialskim zamachu terrorystycznym w Madrycie: wyborcy poddali się presji terroru i w większości oddali głosy na centrolewicę, która - za co spotkała ją fala krytyki na świecie, także w Polsce - błyskawicznie wycofała wojska hiszpańskie z Iraku. Odwrót od ścisłego sojuszu z USA to był początek zmian, które rozpoczęła partia Zapatero. Należały do nich m.in. legalizacja małżeństw osób tej samej płci oraz przyznanie takim parom prawa do adopcji dzieci. Socjaliści podjęli otwartą walkę z Kościołem i z prawicową Partią Ludową, która zresztą uparcie podkreślała, że ich mandat nie jest autentyczny, ponieważ doszli do władzy po madryckich zamachach. Kompletnie nieudanym posunięciem Zapatero była próba podjęcia rokowań z baskijskimi terrorystami na wzór północnoirlandzkiego procesu pokojowego: ETA nie porzuciła obłędnej ideologii, szybko odwołała zawieszenie broni i ponownie wróciła do walki zbrojnej o tak zwaną niepodległość kraju Basków (niemal w przeddzień ostatnich wyborów zabijając jednego z lokalnych polityków socjalistycznych).
Radykalizm Zapatero przyczynił się do najostrzejszej polaryzacji politycznej i ideologicznej w Hiszpanii od czasu przełomu demokratycznego w latach 70. Werdykt wyborców wprawdzie jednoznacznie legitymizuje nową kadencję jego partii, jednak najbliższe cztery lata mogą już nie być tak łatwe i spektakularne - w Hiszpanii pojawiło się widmo kryzysu gospodarczego. Opozycyjna Partia Ludowa znajdzie łatwy cel w atakowaniu rządu - zaś Hiszpanie pewnie szybko przypomną sobie, że to prawicowy premier Aznar doprowadził gospodarkę do rozkwitu.