Grzech młodości

Ostatnimi czasy coraz więcej mówi się o powołaniu, nie tylko w odniesieniu do kapłaństwa i życia zakonnego, lecz również do małżeństwa.

18.01.2015

Czyta się kilka minut

To „również” w odniesieniu do małżeństwa jest dość problematyczne i szczególnie ostro ujawnia się w czasie kryzysów. Z zakonu czy stanu kapłańskiego – nawet z biskupstwa czy papiestwa – można praktycznie odejść (lub zostać usuniętym) w każdej chwili. Ale z małżeństwa, przynajmniej teoretycznie, wyjść nigdy nie można. W odróżnieniu od innych sakramentów, odpowiedzialność za trwałość sakramentu małżeństwa spoczywa nie na jednej, ale na dwóch osobach. Jeśli jednak małżeństwo się rozpada, to właśnie strona pokrzywdzona, która już dotąd dość się nacierpiała, nadal musi cierpieć z powodu ograniczenia jej praw w Kościele. Nie może przecież – poza wyjątkami – na nowo ułożyć sobie życia w nowym małżeństwie.

I druga bolesna sprawa: jak ma żyć po chrześcijańsku katoliczka, która zakochała się w ateiście, człowieku, który nie zdecyduje się na ślub kościelny? Po ślubie cywilnym znajdzie się ona choć nie poza, to jednak na marginesie Kościoła. Jak w życiu każdej małżonki i matki, tak i w jej życiu przyjdzie jednak czas, kiedy szczególnie będzie potrzebowała pomocy, także Boskiej. Na przykład, chcąc się skutecznie pogodzić nie mamy innego wyjścia, jak wziąć na siebie winy nie tylko swoje, ale i współmałżonka, czyli przebaczyć. Papież Franciszek mówi: „Nauczymy się rozpoznawać nasze błędy i przepraszać (...) także w ten sposób rodzina chrześcijańska się rozwija, tym bardziej że wiemy, iż nie ma idealnych rodzin, mężów czy żon, a tym bardziej teściowych. (...) Jeśli nauczymy się prosić o przebaczenie i przebaczać sobie nawzajem, to małżeństwo będzie trwało, będzie się rozwijało”. I właśnie wtedy, gdy człowiek znękany grzechem szuka ratunku, bliskości Boga, mówimy mu: nie jesteś godzien.

We wszystkich trudnościach, potknięciach, niewiernościach i zdradach trapiących małżeństwa zbyt wiele jest krzywdy i bólu, by można je zapakować do pudła z etykietą „grzechy niepodlegające odpuszczeniu”. One domagają się czegoś więcej. Reakcją na tę grzeszną ludzką niedolę nie może być jedynie kara, jako że Jezus nie przyszedł po to, żeby potępiać, lecz żeby zbawiać, to znaczy ratować. Nasza reakcja nie może być po prostu chrześcijańska czy katolicka, gdyż nie zawsze znaczy to, że jest zgodna z Bożą wolą. Odpowiedź musi być Chrystusowa. Tym, którzy wołają do Boga: „Nie pamiętaj grzechów moich i winy mej młodości, lecz wspomnij mnie łaskawie ze względu na swą dobroć, Panie!”, Kościół nie może odpowiedzieć inaczej niż tylko: „Pan jest dobry i prawy, wskazuje drogę błądzącym. Pokornych prowadzi ku sprawiedliwości, pokornym wskazuje drogę”.

Kościół jest po to, by szukający drogi Pańskiej nie szukali jej po omacku. Temu ma służyć trwająca od kilku miesięcy dyskusja synodalna i sam synod. To Pan wskazuje drogę Kościołowi, nie odwrotnie. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, publicysta, poeta. Autor wielu książek i publikacji, wierszy oraz tłumaczeń. Wielokrotny laureat nagród dziennikarskich i literackich.

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2015