Rozwiedzeni: głód Komunii

Wielkim odkryciem jest dla nich fakt - dla duszpasterza oczywisty - że wcale nie przestali być w Kościele. Są w nim od momentu chrztu i będą do końca życia. Chrystus z nich nigdy nie zrezygnował. Ta wiadomość jest dla wielu momentem duchowego przebudzenia, a nawet nowego zaangażowania.
 /
/

MAREK ZAJĄC: - Czego oczekują od Księdza rozwiedzeni katolicy, którzy zawarli nowy związek cywilny?

KS. JAN ABRAHAMOWICZ: - Przychodzą, bo chcą rozeznać własne położenie. Często w pierwszym odruchu szukają odpowiedzi na pytanie, czy ich pierwsze małżeństwo było ważne, czy rzeczywiście było sakramentem. Tu nie ma pospiesznych rozstrzygnięć. Te sprawy bada sąd metropolitalny, a na orzeczenie czeka się zwykle dwa, trzy lata.

  • Prawa i obowiązki

W gruncie rzeczy jednak większość nurtuje pytanie: jak mam odnaleźć się wobec Boga, biorąc pod uwagę moją skomplikowaną sytuację rodzinną? Czy już nic nie mogę, czy może jednak wolno mi w Kościele jeszcze coś... Wielkim odkryciem jest dla nich fakt - dla duszpasterza oczywisty - że wcale nie przestali być w Kościele. Są w nim od momentu chrztu i będą do końca życia. Chrystus z nich nigdy nie zrezygnował. Ta wiadomość jest dla wielu momentem duchowego przebudzenia, a nawet nowego zaangażowania. Szukają w Kościele środowiska, które by ich rozumiało i przyjęło. Przy parafii św. Krzyża w Krakowie duszpasterstwo osób w związkach niesakramentalnych istnieje od sześciu lat. Grupa spotyka się raz w miesiącu, ale w międzyczasie są też rozmowy prywatne i telefony, które świadczą o potrzebie więzi.

- By sparafrazować słowa Księdza: co ci ludzie mogą w Kościele?

- Mogą bardzo dużo, bo - powtarzam - są nadal katolikami. Powinni pamiętać o obowiązkach, z których nikt ich nie zwolnił: o codziennej modlitwie, uczestnictwie co niedzielę w Eucharystii czy chrześcijańskim wychowaniu dzieci.

- To obowiązki, a prawa?

- Dysponują wszystkimi prawami, za wyjątkiem tych sytuacji, na które się zamknęli wchodząc w powtórny związek. Sakramentalne małżeństwo nakłada na związane nim osoby obowiązek wierności. Zatem wszystko, co wierności przeczy, uniemożliwia spotkanie z Chrystusem w Komunii św. Zastrzegam: w Komunii, ale nie w Eucharystii.

- Rozwiedzeni katolicy w nowych związkach nie mogą przyjmować Komunii, bo podczas spowiedzi nie mają szans na rozgrzeszenie?

- Spowiedź to odrębny temat. Nie mają oni możliwości otrzymania sakramentalnego rozgrzeszenia, bo jednym z pięciu warunków charakteryzujących dobrą spowiedź jest mocne postanowienie poprawy. Polega ono również na unikaniu okazji do powtórzenia grzechu. Dlatego wspólne zamieszkanie i korzystanie z praw małżeńskich w związku niesakramentalnym zamyka, niestety, drogę do sakramentu pokuty. Jednak spowiedź, rozumiana jako okazja do lepszego rozeznania własnego sumienia, rozmowa z kapłanem w konfesjonale, jest w ich przypadku możliwa, wręcz potrzebna. Chrześcijanin powinien mieć świadomość, gdzie jest, w jakim kierunku podąża i co go dziś dzieli od Boga.

- Czy podczas udzielania Komunii można wobec tych katolików wykonać jakiś rytuał zastępczy, np. pobłogosławić ich Hostią?

- Słyszałem o takiej praktyce. Jednak naszemu duszpasterstwu zaproponowałem inną formę. Postawiłem sobie pytanie: co zrobić, abyśmy wszyscy mogli podobnie stanąć wobec Chrystusa eucharystycznego? Rozwiązanie okazało się zaskakująco proste: wystawienie Najświętszego Sakramentu. Na nabożeństwo składa się adoracja, czyli wspólne trwanie na modlitwie jako Kościół, a zarazem intymna, osobista rozmowa z Bogiem, w której budzi się także naturalna tęsknota za Komunią, zaś na zakończenie - błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem. Pan Jezus błogosławił wszystkich, którzy u Niego szukali pomocy i wsparcia. Nasze nabożeństwo ma miejsce w trzeci piątek miesiąca, który poświęcony jest tajemnicy Bożego miłosierdzia. To dla nas szczęśliwy wybór i źródło wielkiej nadziei.

Spotkanie z Jezusem jest możliwe nie tylko w Komunii św., ale również w Słowie Bożym. Na prośbę uczestników tematem naszych spotkań stała się od pewnego czasu treść czytań wyznaczonych na najbliższą niedzielę. To świadczy, jak bardzo chcą oni świadomie przeżywać spotkanie z Jezusem na Mszy św. Zdarzyło się, że pewna dziewczyna zakochała się w rozwiedzionym mężczyźnie. I choć nie zdecydowała się jeszcze, czy z nim być, przyszła do nas na rekolekcje dla związków niesakramentalnych, bo chciała poznać, jakie byłyby życiowe konsekwencje takiego wyboru.

  • Skandal i roztropność

- W Polsce nie zdarza się, żeby księża - jak np. w Niemczech - udzielali Komunii katolikom, którzy po rozpadzie małżeństwa sakramentalnego zawarli nowy związek.

- U nas przypadki tak liberalnego podejścia do zasad Ewangelii nie są mi znane. Pokusa, którą obserwujemy w niektórych Kościołach na Zachodzie, wiąże się z błędnie rozumianym współczuciem dla par niesakramentalnych. Skoro oni cierpią, powinniśmy im ulżyć. To jednak nie jest dobra metoda. Po pierwsze, wychodzimy wtedy poza krąg rozwiązań zgodnych z Pismem Świętym, Magisterium i dyscypliną kościelną. Po drugie, dopuszczenie do Komunii jest - jak przypuszczam - jedynym wysiłkiem, na jaki owi duszpasterze zdobywają się wobec par niesakramentalnych. Jeżeli spojrzeliby na problem szerzej, pomyśleli o prawdziwie duszpasterskim towarzyszeniu tym osobom, zorganizowali dla nich grup wsparcia, może pielgrzymkę - zobaczyliby, że ci poranieni wcale nie oczekują łatwych rozwiązań. Dobrze wiedzą, że był taki moment w ich życiu, w którym skomplikowali sobie los.

Na razie mogą i powinni tęsknić za Jezusem eucharystycznym, a da Bóg, że ich sytuacja się odmieni - nie na skutek zmiany kościelnych przepisów czy usunięcia niewygodnej kartki z Ewangelii, ale ich wewnętrznego dojrzewania. Gorąco modlę się za nich.

- Powiedział Ksiądz, że sami skomplikowali sobie los. A co z tymi, których małżeństwa sakramentalne rozpadły się bez ich winy?

- Myślałem o osobach, które zdecydowały się na nowy związek. Są i tacy, którzy po rozpadzie małżeństwa wybiorą samotność. Zdaję sobie sprawę, że jest to bardzo trudne.

- Bóg stworzył nas, abyśmy byli z innymi...

- ...a do samotnego zwierza się strzela, jak mówią myśliwi. Wielu osamotnionych szuka zwykłego wsparcia. Ważne są też względy z pozoru prozaiczne: np. aby utrzymać dom albo dzieci, nie wystarcza jedna pensja. Adhortacja “Familiaris consortio" widzi różnice między tymi, którzy zostali opuszczeni i trwają w przekonaniu, że ich pierwsze małżeństwo było ważne - i tymi, dla których taka próba okazała się ponad siły.

Znam katolików, dla których odrzucenie Boga, to znaczy postawienie siebie poza sakramentalną Komunią, stało się - paradoksalnie - impulsem do przebudzenia w wierze. Spotkałem też pary niesakramentalne, których rzetelny trud włożony w chrześcijańskie wychowanie dziecka bądź codzienna praktyka wspólnej modlitwy mogłyby stanowić wzór dla wielu rodzin i małżeństw sakramentalnych.

- Nie każdy, kto wybiera nowy związek, postrzega ów krok w kategoriach odrzucenia Boga.

- Może ująłem to nieprecyzyjnie. Porzucić znaczy w tym przypadku: zrezygnować z tych spotkań z Bogiem, które dotychczas były możliwe. Przed Pierwszą Komunią dzieci trafia do mnie wielu rodziców ze związków niesakramentalnych, którzy proszą, aby na tę jedną uroczystość pozwolić im przyjąć Najświętszy Sakrament. Obiecują nawet czasową abstytencję seksualną. Niestety, od sakramentalnej przysięgi nie ma dyspensy i nie wolno czynić w takim przypadku wyjątku.

- Są jednak tacy, którzy stale dochowują wstrzemięźliwości i dlatego mogą przystępować do Komunii. Stolica Apostolska przestrzega, by udzielać im Komunii w okolicznościach, które pozwolą uniknąć skandalu. Takie stwierdzenie może wielu zaboleć. Jezus jadł z celnikami i cudzołożnicami, nie troszcząc się o to, co ludzie powiedzą.

- Watykan ostrzega przed niebezpieczeństwem tzw. publicznego zgorszenia. Jeżeli w małym środowisku wiadomo, kto się rozwiódł i zawarł ponowny związek, to wtedy dopuszczenie takiego człowieka do Komunii może sprowokować mnóstwo zastrzeżeń, a nawet zasadne oburzenie. By tego uniknąć, prosi się go, aby Komunię św. przyjmował w innym kościele, poza parafią. W przeciwnym razie mogłoby powstać wśród wiernych wrażenie, że Kościół zmienił nauczanie w kwestii nierozerwalności małżeństwa. Nie można przecież na ambonie tłumaczyć spraw z konfesjonału.

- Fakt, że Komunię muszą przyjmować poza rodzimą parafią, w pewnym sensie wyklucza ich ze wspólnoty.

- Rzeczywiście, wyłączają się z liturgii sprawowanej we wspólnocie własnej parafii, ale przecież pozostają w wielkiej wspólnocie Kościoła. Dziś świat jest globalną wioską i poniekąd wszędzie jesteśmy “u siebie". Problem niebezpieczeństwa zgorszenia nie dotyczy wielkich aglomeracji, ale przede wszystkim małych miasteczek i wsi.

- Bo może kłopot nie w wymogach stawianych przez watykańskie dokumenty, ale w samych wiernych, którzy gapią się, kto przyjmuje Komunię, a po Mszy plotkują o prawdziwych albo urojonych grzechach sąsiadów.

- Jezus dobrze wiedział, jaki jest człowiek, dlatego przestrzegał: “Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni". Roztropnością jest unikanie sytuacji, w których przyjmowanie Komunii św. może stać się przedmiotem plotek. Jeżeli bliźni nie potrafi sam ugryźć się w język, niechże nie ma tematu do obmowy.

- Czy należy bez przeszkód chrzcić dzieci urodzone w związkach niesakramentalnych?

- Chrzest wiąże się z decyzją rodziców o tym, jak chcą wychować swe dziecko. Rodzice w związkach niesakramentalnych muszą szczególnie starannie zadbać o wybór chrzestnych, którzy będą w stanie dać dziecku przekonujące świadectwo życia chrześcijańskiego, jakiemu w pewnym sensie przeczy związek rodziców dziecka. Konieczna jest im także specjalna troska i opieka duszpasterska, dlatego taki chrzest powinien się odbyć w parafii zamieszkania.

- W tym przypadku nie ma mowy o publicznym zgorszeniu?

- Stajemy wobec pytania: na ile przykład rodziców stanowi o wychowaniu dziecka? Że przykłady pociągają, nie trzeba uzasadniać. Jestem jednak przekonany, że wszyscy autentycznie wierzący rodzice mogą sprostać takiemu zadaniu. Nie powinniśmy zatem pytać, czy taki chrzest może wywołać skandal, ale co po udzieleniu go dziecku powinni zrobić małżonkowie, by nie dać powodów do zarzutów, że chodziło im tylko o formalność.

  • Separacja i wstrzemięźliwość

- Trafiają do Księdza ludzie poranieni przez innych kapłanów?

- Poranionym jest każdy, kogo dotknął dramat rozstania. To jest zasadnicze źródło bólu. Jednak jeśli wtedy usłyszy się cierpkie słowo albo rozmówca okaże się niecierpliwy, ból może być o wiele głębszy. Wśród tych, którzy przychodzą do nas, nikt publicznie nie uskarżał się na swoich duszpasterzy. Ale to nie znaczy, że złych doświadczeń nie było.

- Z dokumentów Kościoła wyczytać można pewne zrozumienie dla sytuacji, gdy powtórny związek trwa ze względu na wychowanie dzieci. Kościół jednak nie dostrzega, że dwoje ludzi może łączyć po prostu miłość, a nie wygoda, potrzeba wsparcia czy troska o dzieci.

- Miłość to nie wyłącznie uczucia i fascynacja. Trzeba przypomnieć sobie Pawłowy hymn z Pierwszego Listu do Koryntian, gdzie mowa o miłości, która się nie kończy. “Jeżeli coś się skończyło, to dlatego, że się nigdy naprawdę nie zaczęło" (Edward Stachura).

- Dostrzega Ksiądz w powtórnych związkach odblask miłości z Hymnu św. Pawła?

- W oczach każdego człowieka widać niebo. Jako dzieło Stwórcy jesteśmy żywym hymnem ku czci Tego, spod którego palców wyszliśmy. To nie banał, każdy człowiek jest piękny, bo Boży.

- Tyle że człowiek potrafi być również okrutny. Jeżeli mąż maltretował żonę, to przecież dobrze, że się rozeszli.

- Gdy mąż przepija pieniądze, wyprzedaje wszystko z domu, nie chce się leczyć, a na dodatek grozi żonie i dzieciom - wtedy może nie mieć wstępu do domu, a rodzina musi się przed nim chronić. Katolikowi pozostaje w takiej sytuacji separacja, znana w prawodawstwie cywilnym i kościelnym. Separacja - w przeciwieństwie do rozwodu - nie zrywa związku ani nie umożliwia zawarcia nowego. Polega przede wszystkim na oddzielnym zamieszkaniu, a czasem także rozdzielności majątkowej. Trzeba pamiętać, że separacja jest złem, ale gdy zgodne zamieszkanie nie jest możliwe, bywa, że okazuje się wybawieniem. Natomiast cywilny rozwód jest zupełnym zerwaniem więzi.

- Weźmy przykład: zawieram ślub konkordatowy. Po kilku latach związek się rozpada. Chcę żyć w zgodzie z nauczaniem Kościoła, pozostaję samotny. Jednak żona poznaje innego mężczyznę i prosi o zgodę na rozwód. Mam się zgodzić?

- Małżeństwo jest wspólnotą osób, a rozwód burzy tę wspólnotę. Nie można zatem wyrazić zgody na rozwód. Powinniśmy za wszelką ocenę próbować ocalić miłość, przebaczać i prosić o wybaczenie. Nauczyć się zaczynać na nowo, ale razem, w tym samym związku.

- A co w przypadku małżeństw zawieranych bez wiary? Bierzemy ślub w kościele, bo taka jest tradycja, ale w gruncie rzeczy wierzymy słabo, a decyzja jest pochopna. Po latach związek się rozpada, zakochujemy się w kimś innym - już dojrzale i świadomie.

- Każdy sakrament zakłada wiarę u tych, którzy go przyjmują. Zawarcie sakramentu małżeństwa poprzedza przygotowanie, a w nim rozmowa duszpasterska. To wtedy narzeczeni udzielają odpowiedzi na szereg pytań, aby przedstawić własne stanowisko wobec Pana Boga, instytucji małżeństwa i przyszłego małżonka. Jeżeli odpowiedzi, których Kościół oczekuje, są pozytywne, cóż - uznajemy, że nupturienci mają właściwe rozeznanie i wystarczającą wiarę. Gdy jednak po latach obudziły się w nas uzasadnione wątpliwości w kwestii samego sakramentu, sprawę trzeba poddać ocenie samego Chrystusa.

- Nie rozumiem.

- Poddajemy się wtedy ocenie założonego przez Jezusa Chrystusa Kościoła, a dokładniej trybunału kościelnego, który rozstrzyga o ważności naszego sakramentu. Orzeczenie sądu kościelnego należy przyjąć - w duchu wiary - jako odpowiedź udzieloną przez samego Chrystusa. W 1993 r. trzech niemieckich biskupów zaproponowało, aby wierni wsłuchiwali się w głos własnego sumienia co do ważności ich sakramentalnego związku. To rozwiązanie jest jednak zbyt subiektywne. Po pierwsze, nikt nie może być dobrym sędzią we własnych sprawach. Po drugie, ileż razy na sumienie powoływali się ludzie, którzy czynili zło...

- Wedle Kongregacji Nauki Wiary, jeżeli mężczyzna i kobieta "z ważnych powodów - jak np. wychowanie dzieci - nie mogą uczynić zadość zobowiązaniu separacji", powinni żyć we "wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się od aktów, które przysługują jedynie małżonkom". Czym jest owo "zobowiązanie separacji"?

- Sytuacja wygląda tak: w nowym związku są wspólne dzieci. Ich rodzice, nie mając ślubu kościelnego, powinni mieszkać, żyć oddzielnie, aby dochować wierności sakramentalnemu małżeństwu. Jednak ze względu na konieczność opieki nad dziećmi nie mogą tego uczynić. Dlatego postanawiają żyć we wstrzemięźliwości. Nie chodzi tu tylko o szóste przykazanie, czyli wstrzemięźliwość w sensie fizycznym. To także kwestia dochowania przysięgi wierności, złożonej wobec Boga, Kościoła i sakramentalnego małżonka.

- To znaczy?

- Powiedzieli kiedyś: ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską. Odtąd sakrament łączy dwie osoby węzłem, który rozerwać może tylko śmierć współmałżonka. Jeżeli ktoś zawiera nowy związek, automatycznie popada w kary kościelne. Wyjściem jest tylko powrót do wierności: mężczyzna nie ma innej kobiety poza małżonką, a kobieta - innego poza mężem. Jeżeli partnerzy w nowym związku chcą odnowić więź z Jezusem eucharystycznym, muszą zgodzić się na pewne samoograniczenia, związane np. ze wspólnym mieszkaniem, relacjami między nimi itd. Poza tym, gdy w pierwszym związku były dzieci, trzeba o nie odpowiednio zadbać. Jeżeli skrzywdziliśmy pierwszego małżonka, i jemu się należy zadośćuczynienie. Jeżeli sami zostaliśmy skrzywdzeni, konieczne jest dojrzewanie do prawdziwego przebaczenia.

To długi proces, który najpierw musi dokonać się w człowieku, zanim spotkanie z Jezusem w Eucharystii stanie się faktem. Tu nie ma nic z automatyzmu. Nie wystarczy obiecać braku współżycia seksualnego. Dopiero jeśli jakaś para utrzymuje relacje jak brat i siostra, wówczas własny duszpasterz miejsca (proboszcz) może rozważyć, czy istnieją przesłanki, aby zezwolić na przyjmowanie Komunii św. Życie pokazuje, że każda sytuacja jest inna, stąd konkretny przypadek należy rozpatrywać indywidualnie.

- Rośnie liczba rozwodów, ale zarazem i wolnych związków. Młodzi ludzie zwlekają ze ślubem kościelnym: gdy rozpada się wolny związek, droga do rozgrzeszenia i przyjmowania Komunii stoi otworem, gdy rozpada się kościelne małżeństwo - konsekwencje są drastyczne.

- Pamiętajmy, że każdy grzech utrudnia dotarcie do Jezusa. W “Familiaris consortio" również wolne związki zostały określone jako sytuacje nieprawidłowe. Moim zdaniem u podstaw tych związków leży ludzka słabość oraz elementarny brak wiary. Jeżeli bowiem wyznacznikiem wiary jest żywa więź z Bogiem, a grzech ciężki takiej więzi przeczy, to człowiek - stając wobec wolnego wyboru - sam musi zdecydować co wybiera: więź z Chrystusem czy życie w wolnym związku? Skutki takiego wyboru zawsze obciążają jego życiowe konto.

Nie ma miłości bez odpowiedzialności za siebie i bliźniego. Tam, gdzie jest dwoje ludzi, wszystko w relacjach między nimi mnoży się przez dwa. Jeżeli żyją po Bożemu, dbając o dobro w prawdzie, wówczas dobro rośnie dwukrotnie. Jeżeli żyją w grzechu, ich grzech wspólny staje się dwa razy większy, chociażby dlatego, że obciąża jednocześnie dwa sumienia. Stąd młody człowiek, który tłumaczy, że współżyje z dziewczyną, bo ją kocha - przeczy temu, czym jest prawdziwa troska o ukochaną osobę. Kto kocha, widzi drugiego również w perspektywie wieczności. I nie nazywa miłością tego, co wprost obciąża sumienie bliźniego. Miłość to odpowiedzialność za “dziś" i za “jutro".

- A w związkach powstałych na gruzach pierwszych małżeństw dostrzegł Ksiądz dobro przemnożone przez dwa?

- Spotkałem dotąd bardzo wielu dobrych ludzi i w każdym człowieku widzę wiele dobra. Jednak tę arytmetykę i ostateczny wynik pozostawiam zawsze Panu Bogu.

Ks. Jan Abrahamowicz (ur. 1956) studiował na PAT w Krakowie i Papieskim Uniwersytecie “Urbanianum" w Rzymie. W 1991 r. na KUL obronił doktorat z teologii pastoralnej. Jest proboszczem parafii Świętego Krzyża w Krakowie, duszpasterzem osób w związkach niesakramentalnych oraz artystów.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2005