Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wśród różnorodnych materiałów uwagę zwraca artykuł Jarosława Durka poświęcony brytyjskiej misji "Freston", czyli pięcioosobowej grupie oficerów SOE (kierownictwo operacji specjalnych) zrzuconych w rejonie Częstochowy, gdzie po Powstaniu Warszawskim znajdowała się Komenda Główna AK. Wysłania misji domagał się Rząd Polski w Londynie, jak i władze Polski Podziemnej świadome dramatu gotowanego przez Armię Czerwoną zajmującą kolejne regiony Polski. Anglicy natomiast chcieli wiedzieć, bez pośrednictwa rządu londyńskiego, co się naprawdę dzieje na ziemiach polskich, z tym że swoją akcję zamierzali stanowczo uzgodnić z władzami sowieckimi. Oficerów brytyjskich interesowało nie tylko położenie oddziałów bojowych AK czy opinie Komendanta Głównego AK gen. Leopolda Okulickiego, ale także nastroje społeczeństwa, stanowisko ludzi z AL i Brygady Świętokrzyskiej oraz wszelkich ugrupowań politycznych. Podobna misja miała być wysłana w rejon Krakowa, ale styczniowa ofensywa sowiecka zmieniła sytuację.
Członkowie misji ujawnili się dowództwu sowieckiemu i natychmiast zostali aresztowani, z czasem, po interwencji ambasady brytyjskiej, przewiezieni do Moskwy (akurat w momencie, gdy skończyła się Konferencja Jałtańska), a stamtąd do Anglii. Na losy Polski misja "Freston" nie miała więc żadnego wpływu, a przywódców alianckich w Jałcie nie interesował stan faktyczny na ziemiach polskich, tym bardziej że podział Europy na strefy wpływów dokonany został już w 1943 roku w Teheranie.
Drugim szczególnie ciekawym opracowaniem jest artykuł prof. Andrzeja Paczkowskiego ukazujący Ludowe Wojsko Polskie na tle Układu Warszawskiego. Autor ciekawie przedstawia lata przed 1956 r., gdy Wojskiem Polskim dowodzili w ogromnej większości i bezpośrednio oficerowie sowieccy, zajmujący prawie wszystkie dowódcze stanowiska (48 generałów na 62 w służbie czynnej), włącznie z ministrem obrony i członkiem Biura Politycznego PZPR, marszałkiem Konstantym Rokossowskim. Już wtedy armia polska wedle planów sowieckich miała zostać użyta na wypadek wojny jako Front Nadmorski zwany "Polskim" w celu opanowania Danii i północnych Niemiec.
Utworzenie w 1955 r. Układu Warszawskiego nie zmienia tych ofensywnych planów, natomiast głównie w wyniku "odwilży" uwalnia Polskę od oficerów sowieckich (w 1957 r. było ich już tylko 9). Tak więc zamiast bezpośredniego dowodzenia polskimi jednostkami sowiecki nadzór nad nimi stał się pośredni poprzez dowództwo Układu Warszawskiego, które w istocie stanowiło fragment Sztabu Generalnego Armii Sowieckiej. Strona polska kłóciła się często o sprzęt wojskowy czy finansowanie nakładów na wojsko, ale strategicznie Wojsko Polskie było zintegrowane z Armią Sowiecką i nie miało np. dostępu do pocisków jądrowych składowanych i przygotowanych do użycia z terytorium Polski, na którym skądinąd stacjonowała stale kilkudziesięciotysięczna Północna Grupa Wojsk Sowieckich.
Do III wojny światowej nie doszło, nasi nie zdobyli Kopenhagi i Hamburga, a rola Wojska Polskiego ograniczyła się do akcji o charakterze policyjnym. Jak podaje Paczkowski, w czerwcu 1956 r. w Poznaniu użyto 10 tys. żołnierzy oraz 400 czołgów i pojazdów opancerzonych, na Wybrzeżu w 1970 r. - 25 tys. żołnierzy oraz blisko 1,5 tys. czołgów i pojazdów opancerzonych. Stan wojenny w 1981 r. wprowadzało 80 tys. żołnierzy, 1396 czołgów i blisko 2 tys. pojazdów opancerzonych. Do Czechosłowacji w 1968 r. wysłano 24 tys. żołnierzy, 750 czołgów i blisko 600 pojazdów opancerzonych...
Gorzka to lektura, ale naprawdę warto czytać "Zeszyty Historyczne".