Górnicy znów u bram

Warszawa czeka na wizytę górniczej braci. Hucznie zapowiadany najazd wywołany jest tym samym, co zwykle: żądaniem podwyższenia zarobków. Tym razem górnicy domagają się wypłaty nagród z zysku, czyli, ich zdaniem, 180 mln złotych. Jednak według Ministerstwa Gospodarki reprezentującego Skarb Państwa, którego własnością są polskie kopalnie węgla kamiennego, górnikom należy się jedynie 100 mln złotych. Gra toczy się więc o 80 mln złotych. Czy jednak tylko o to?.

14.06.2006

Czyta się kilka minut

fot. J. Morek/Forum (za książką J.J. Szczepańskiego "Górnik polski") /
fot. J. Morek/Forum (za książką J.J. Szczepańskiego "Górnik polski") /

Paweł Poncyliusz, wiceminister gospodarki odpowiadający za górnictwo, od kilkunastu tygodni śle na Śląsk sygnał jednoznaczny: pieniądze z zysku muszą być zainwestowane w rozwój górnictwa. Jednak 120 tys. chłopa ma na ten temat inne zdanie. Górnictwo węglowe drugi raz w ciągu ostatnich kilkunastu lat wypracowało w 2005 r. zysk, a ponieważ rok temu dostali wypłatę z zysku, nie widzą powodu, by jej nie otrzymać i teraz. Zwłaszcza, że górnicza "Solidarność" w zeszłorocznych wyborach poparła gremialnie przewodzącą dziś partię i wywodzącego się z niej kandydata na prezydenta. A skoro poparli, mają prawo liczyć na podziękowanie. Jak do tej pory, nie udało się tego uzyskać metodą obsadzania rad nadzorczych swoimi ludźmi (według fachowców i obserwatorów, rady nadzorcze są obsadzane w górnictwie kompetentnie - specjalistami od górnictwa, prawa i ekonomii), musi się udać chociaż zdobycie pieniędzy. Stąd być może niezwykła agresja solidarnościowych przywódców wobec ministra Poncyliusza.

Górnicy nie zwracają uwagi na to, że zysk za 2005 r. jest o połowę mniejszy od tego, który uzyskano rok wcześniej. Mimo to, zdaniem przywódców związkowych, wypłaty z zysku nie mogą być mniejsze od ubiegłorocznych, kiedy to kopalniane dochody poszły na pokrycie strat, a górnikom wymyślono dodatkowe świadczenie w postaci bonów po 900 i 1000 zł. W 2004 r. trzy spółki zarobiły 2,12 mld zł. Do górników trafiło 188,5 mln zł. Rok później spółki zarobiły jedynie 1,2 mld zł, a na zaspokojenie górniczych oczekiwań musiałyby wydać 223 mln zł.

Prawdziwe straty, sztuczny zysk

Wypłaty z zysku w polskim górnictwie są jak na razie tworem sztucznym. Nie ma bowiem opracowanego mechanizmu płacenia ludziom za wynik ekonomiczny zakładu. Tak naprawdę jedynie Jastrzębska Spółka Węglowa i Katowicki Holding Węglowy mogłyby wypłacić górnikom nagrody z zeszłorocznych zysków. Kompanii Węglowej na to nie stać, bo ma do spłacenia 3 mld zł długów odziedziczonych po pięciu spółkach węglowych. Tak więc cały zysk - 254 mln zł - z 2005 r. powinna przeznaczyć na to.

Tymczasem górnicy żądają po 1000 zł w bonach. Samą Kompanię kosztowałoby to prawie 84 mln zł. Minister Poncyliusz proponuje po 600 zł, co dałoby wydatek rzędu 42 mln zł, do zapłacenia z bieżącej działalności Kompanii.

Górnictwo do dziś nie ma nowego układu zbiorowego pracy. Jego przygotowanie skutecznie blokują związkowcy. Według starego, by wypłacić ludziom pracującym w górnictwie nagrody z zysku, kopalnie muszą przynosić prawdziwe zyski. Na razie jednak zyski kopalń są z punktu widzenia ekonomicznego sztuczne. Jeszcze kilka lat temu zadłużenie sektora węglowego wynosiło aż 24 mld zł. Za rządów Leszka Millera górnictwo oddłużono na sumę 18,5 mld. Dołożenie do tego dobrej koniunktury na węgiel sprawiło, że górnictwo węglowe przyniosło w dwóch ostatnich latach zyski. Jak widać, za wypracowanym zyskiem nie stoi efektywność pracy, ani modernizujące czy obniżające koszty inwestycje. Zaś walka o nagrodę z zysku stała się zarzewiem konfliktu.

Kolejnym problemem jest sprawa wieku, w jakim górnik ma iść na emeryturę. Dla porządku zaznaczę, że od lat nie pracują pod ziemią górnicy w wieku zbliżonym do 65. roku życia. Zmiany zmierzają do tego, by pod ziemią spędzać 25 lat, a resztę na powierzchni, przy zachowaniu prawa do emerytury wyliczanej według płacy osiąganej pod ziemią. Górnikom bardziej jednak odpowiada to, co uzyskali w czasach sztucznego prosperity pierwszego górnika i pierwszego sekretarza KC PZPR, Edwarda Gierka - po 25 latach hajer idzie na emeryturę zajmować się gołębiami. Właśnie walka o utrzymanie przywilejów emerytalnych w górnictwie, na utrzymanie których Polski nie stać, była przyczyną "wizyty" górników w Warszawie w lipcu 2005 r. i ich bijatyki z policją przed Sejmem (najbardziej agresywni górnicy mają sprawy w prokuraturze).

Na co przeznaczyć 80 mln

Według ekspertów rośnie popyt na energię elektryczną: w UE w ciągu najbliższych 30 lat ma wzrastać o 1,5 proc. rocznie. To znaczy, że skoro dziś Unia importuje na ten cel 40 proc. węgla, niewykluczone, że będzie sprowadzać i 70 proc.! Górnicy, bazując na tej optymistycznej prognozie, domagają się wypłaty nagród z zysku już teraz. Zwłaszcza, że nikt nie przewiduje spadku eksportu węgla kamiennego w tym roku i bilansu niższego niż ubiegłoroczne 17 mln ton.

Pojawia się jednak kolejny problem - popyt na węgiel zwiększy udział w rynku węgla tańszego. Już zresztą wiele krajów z dużymi zasobami węgla, przewidując koniunkturę, zdecydowało się na inwestycje modernizacyjne w kopalniach - po to, by osiągać zysk obniżeniem kosztów produkcji. Polacy tego jednak nie zrobili. Co więcej: nasi górnicy zysk chcą przeznaczyć ponownie na konsumpcję. Tymczasem w górnictwo trzeba inwestować (tego chce min. Poncyliusz), inaczej padniemy zalani tańszym węglem, po który sięgnie też reszta Unii.

Schody pojawiają się także przy problemie eksploatacji złóż - ponad połowa wydobywanego w Polsce węgla pochodzi spod najgłębszych w kopalniach wyrobisk. Czekają nas więc inwestycje w pogłębianie szybów i nowe maszyny, a dwa nowoczesne kombajny kosztują ok. 80 mln zł - o taką sumę właśnie szykuje się awantura.

Nie można nie wspomnieć, że dotychczasowe inwestycje górnicze nie zawsze były trafione.

W 2005 r. Jastrzębska Spółka Węglowa zainwestowała wielką część zysku (650 mln zł) w wykupienie od PKP długu koksowni "Przyjaźń". Tym samym JSW stała się udziałowcem koksowni. Ruch tylko pozornie był właściwy, bo de facto może ona kupować węgiel koksujący przede wszystkim z kopalń JSW. W efekcie jedna trzecia z blisko 2 mld zysku wypracowanego przez spółkę w 2004 r. przeznaczono nie na inwestycje w unowocześnianie kopalń i obniżanie kosztów wydobycia węgla, ale na zasilenie Skarbu Państwa, którego PKP jest własnością.

Siatka klientelizmu

Receptą na rozwiązanie górniczych problemów jest realizacja długofalowego programu restrukturyzacji polskiego węgla. Po 1989 r. zamknięto ponad 30 nierentownych kopalń, zwolniono 250 tys. ludzi, dziś na Śląsku

120 tys. osób pracuje w kopalniach, a dalsze kilkaset tysięcy bezpośrednio dla nich. Zaś w całej Polsce są setki firm żyjących z produkcji i dostaw dla górnictwa.

W kopalniach coraz częściej brakuje jednak rąk do pracy, szczególnie fachowców o wysokich kwalifikacjach. Nie bez powodu dwa lata temu reaktywowano technika górnicze. Pierwszy też raz od wielu lat Katowicki Holding Węglowy zaczął płacić studentom Wydziału Górniczego Politechniki Śląskiej za praktyki i ufundował stypendia dla najlepszych. W górnictwie nie ma już dawanych w czasach rządów AWS jednorazowych odpraw górniczych, dzięki którym zmniejszono, i to bez walk ulicznych, zatrudnienie o 100 tys. osób. Nie ma też urlopów górniczych, które umożliwiały odejście z kopalni górnikowi z 25-letnim stażem pracy pod ziemią, mimo że do wieku emerytalnego brakowało mu pięciu lat.

To wszystko jednak za mało, by poprawić sytuację w górnictwie. Dr Kaja Gadowska, socjolog z UJ, w pracy o klientelizmie polityczno-ekonomicznym, jaki ujawnił się podczas przekształcania polskiego sektora górniczego, słusznie zauważała, że górnictwu potrzeba nowej wysokokwalifikowanej kadry, wykształconej również poza krakowską Akademią Górniczo-Hutniczą, Politechniką Śląską i Uniwersytetem Śląskim. Inaczej klientelizm - biorąc pod uwagę, że cała kadra w tym sektorze zna się bardzo dobrze, co nie ułatwia wprowadzania zmian - będzie się miał doskonale. Potrzeba też górnictwu ludzi z innych branż: specjalistów od marketingu, ekonomistów, ludzi od wizerunku firmy, psychologów, prawników.

Obecny rząd ma już niestety za sobą mityczne pół roku, podczas którego szanse na modernizację górnictwa były największe. Teraz może już tylko działać negocjacjami i obłaskawianiem górników. Może jednak minister powinien się zgodzić zarówno na wypłatę proponowanych przez Skarb Państwa 100 mln zł, jak i 80 mln zł przez zarządy spółek węglowych, pod warunkiem, że związkowcy staną na głowie i przyspieszą prace nad stworzeniem nowego układu zbiorowego pracy, zmieniającego zasady wypłacania nagród? Te 80 mln szefostwa koncernów węglowych zapewne by znalazły.

Na razie minister zażądał, by związki zaakceptowały odejście z kopalń osób mających uprawnienia emerytalne oraz przyznanie posiłków regeneracyjnych jedynie górnikom zatrudnionym w specjalnych warunkach (posiłek przybrał postać bonów do sklepów przykopalnianych, skąd z zapasami żywności kupionej po niższych cenach wychodzą co dnia wszyscy pracownicy kopalni, nie tylko górnicy z przodka). Jest też szansa na uporządkowanie wielu patologii, np. ujednolicenie płac we wszystkich kopalniach za wykonywanie tej samej pracy (obecnie różnica wynosi nawet 30 proc.).

***

Dominik Kolorz z górniczej "Solidarności" przypomina, że cztery lata temu związek stanął w obronie siedmiu kopalń przeznaczonych do likwidacji, gdzie pracowało 30 tys. górników. I obronił. Uniemożliwił też prywatyzację Jastrzębskiej Spółki Węglowej i Katowickiego Holdingu Węglowego. O swoje walczyli podczas wielkich manifestacji w Warszawie i Katowicach, a także podczas akcji w spółkach węglowych i kopalniach. Nie przypomina jednak tego, że w polskim górnictwie zwiększyło się bezpieczeństwo i spadła wypadkowość: o ile w 1982 r. zginęło 157 górników, w 2004 jedynie dziesięciu, zaś wskaźnik śmiertelności spadł z 1,2 w 1982 r. do 0,09 obecnie! By doprowadzić do takiej poprawy, potrzebna była nie tylko większa dyscyplina, ale i ogromne inwestycje w sprzęt i technologie. Warto o tym pamiętać, pracując w branży wciąż uznawanej za jedną z bardziej niebezpiecznych i dążąc do rozdania zysku.

Tego, że praca górnika jest niezwykle ciężka, nikt nie kwestionuje. Górnikom trudno jednak zrozumieć, że nie są już solą ziemi czarnej, a po to, by węgiel znów stał się "czarnym złotem", trzeba zainwestować w kopalnie sporo pieniędzy. Tymczasem na referendalne pytanie, "czy zastrajkujesz, jeśli nie będzie nagród z zysku?", aż 94 proc. załóg górniczych odpowiedziało "tak". I rzeczywiście strajkowali: w poniedziałek, 5 czerwca rano, przez dwie godziny. Przyznać jednak trzeba, że w poniedziałki, nawet bez strajku, dość trudno kopalnię rozruszać.

---ramka 440411|strona|1---

JAROSŁAW J. SZCZEPAŃSKI jest publicystą gospodarczym. Problematyką górnictwa węgla kamiennego zajmuje się od 1977 r. W latach 1984-89 był doradcą Krajowej Komisji Górnictwa NSZZ "Solidarność", uczestniczył w strajkach w kopalni "Manifest Lipcowy" w 1980 i 1988 r., był sekretarzem strony "S" podzespołu górniczego przy Okrągłym Stole. Ostatnio wydał książkę "Górnik polski. Ludzie z pierwszych stron gazet" (Iskry, 2005).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2006