Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
choć z drugiej strony nie pierwszy raz Moskwa w ten sposób wyraża swoje polityczne niezadowolenie (wystarczy przypomnieć sprawę eksportu do Rosji polskiego mięsa). Już wcześniej niektóre ukraińskie towary – jak słynne czekoladki Roshen produkowane przez polityka Petro Poroszenkę – objęto zakazem wwozu. Takie blokady stosuje się zwykle pod mało istotnym biurokratycznym pretekstem, ale Rosja nie dba też szczególnie o to, by prawdziwe przesłanie było jasne i zrozumiałe.
Tym razem Moskwę niepokoi zbliżenie Ukrainy do Unii Europejskiej. Jak podały kijowskie gazety, Kreml dowiedział się, że dla Angeli Merkel (a jej zdanie jest tu decydujące) fakt więzienia Julii Tymoszenko nie będzie już przeszkodą w podpisaniu umowy stowarzyszeniowej. Ma do tego dojść w listopadzie podczas szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie. Postanowiono więc w Moskwie przeciwdziałać i dać Ukrainie wyraźny sygnał: integrujecie się z nami w ramach unii celnej albo czekają was poważne kłopoty.
Kijów jest w kropce. Podpisanie umowy stowarzyszeniowej z Unią przyniesie korzyści, ale dopiero za jakiś czas. Początkowo nie będzie kolorowo, bo gdy umowa wejdzie w życie, trzeba będzie podjąć wiele wysiłku, by się do niej dostosować. Tymczasem eksport do Rosji stanowi ogromną część przychodu dla ukraińskiego biznesu i przedłużające się komplikacje w tej sprawie mogą wywołać kryzys. Inna sprawa, że najczęściej tego typu akcje Kremla kończyły się dlań propagandową porażką i przynosiły odwrotny skutek.
Wiele zależeć będzie od umawianego właśnie na jesień spotkania Janukowycz–Putin, które ma rozstrzygnąć nieporozumienia na linii Kijów – Moskwa. Z pewnością będzie to męska rozmowa. Jesień więc na Wschodzie zapowiada się gorąco – tylko Rosjanie nie będą mogli się schłodzić łykiem ukraińskiego piwa.