Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jak czytamy w Księdze Powtórzonego Prawa: „Oto Pan, nasz Bóg, okazał nam swoją chwałę i wielkość. Głos jego słyszeliśmy pośród ognia. Dziś widzieliśmy, że Bóg może przemówić do człowieka, a on pozostanie żywy” (Pwt 5, 20). Nie o sprawdzenie skutków możliwie bliskiej komunikacji z Bogiem tu chodziło, ale właśnie o świadectwo, własną pewność, że słyszeli Najwyższego, oraz o przekonanie, że Mojżesz był i jest ich przewodnikiem, tłumaczem i że wiernie przekazuje to, co od Pana usłyszał. Mając pewność, że tak jest, ustawili się na rozkaz Najwyższego w ordynku u stóp góry. Nie wolno im się do niej zbliżać. Musieli znać swoje granice. Tak jest w życiu, gdy musimy pokonać swoje pragnienie, zapanować nad sobą i przywrócić w sobie ład, tak samo wtedy lud, oczekując głosu Boga, musiał zachować granice, musiał znać swoje miejsce. Stał w nowych szatach w bojaźni i strachu przed karą.
Wszyscy komentatorzy powiadają, co brzmi niemal absurdalnie, że świadkowie Objawienia nie tylko słyszeli, ale też widzieli słowa wypowiedziane przez Boga. Nie chodzi tylko o to, że objawieniu towarzyszyły grzmoty, głos szofarów, że wiały silne wiatry. Chodzi dokładnie o to, że mogli sobie zwizualizować słowa, które odciskały się w ich wzroku. I zadrżeli. Z każdym słowem, z każdym kolejnym przykazaniem przechodziło po nich drżenie, aż ze strachu cofali się o dwadzieścia cztery mile, a wtedy nadlatywały anioły i ustawiały ich w pierwotnym porządku. Intensywność tego doświadczenia była potężniejsza niż uderzenie pioruna. Drżeli nie tylko dlatego, że tak wielkie wrażenie robiły na nich ogłaszane nakazy, ale też dlatego, że dochodził do ich wszystkich zmysłów głos Boga. To, co Tora ujmuje prostym i krótkim słowem „stali”, było czy być mogło niezwykłym poruszeniem, w którym tylko nadludzkie siły mogły Hebrajczyków utrzymać u stóp Synaju. To było jak uderzenia serca. Tu w tym miejscu ludzie doświadczali granic swoich sił, przekraczali to, co dotąd było im znane, by poznać na nowo napięcie między tym, co święte, niepojęte, a tym, co przerażające i do gruntu straszne. To jest ten moment wzrastania i dojrzewania, w którym ludzie poznali na nowo swoje ludzkie usytuowanie. Tak czytał ten fragment Tory znany komentator Naftali Berlin – XIX-wieczny polski rabin. Wniosek z tego radykalny: celem Objawienia było nie tylko udzielenie nauk, ogłoszenie prawa, nadanie wspólnocie tożsamości, ale też, czy przede wszystkim, odkrycie nowych wymiarów człowieczeństwa. Rodzi się tam nowa świadomość siebie. Izraelici zostają wprowadzeni do tajemnic dzięki temu, że przyszedł do nich ich Bóg. Ów stan bycia religioznawcy nazywają świętością, doświadczeniem numinosum. Ale to tylko nazwy i przybliżenia, by opisać ludzkie doświadczenie Objawienia. Wiemy jedno: oni zobaczyli ogień i głos Boga i w tym sensie stali się prorokami, ale to znaczy też, że ten ogień i głos wniknął w ich wnętrza i od tego czasu uczymy się, jak ów stan wypowiedzieć i nazwać.
Lud słyszał, jednak nie pojmował sensu słów. Potrzebował tłumacza wypowiedzi Boga. Potrzebował Mojżesza. ©