Godność w pakiecie

Jeżeli ktoś się jeszcze dziwi, że PiS doszedł do władzy, powinien posłuchać, o czym rozmawiają ludzie.

19.06.2016

Czyta się kilka minut

Spotkanie dwóch demonstracji – zwolenników KOD i Młodzieży Wszechpolskiej, plac Dąbrowskiego, Łódź, 19 grudnia 2015 r. / Fot. Michał Kaźmierczak / FORUM
Spotkanie dwóch demonstracji – zwolenników KOD i Młodzieży Wszechpolskiej, plac Dąbrowskiego, Łódź, 19 grudnia 2015 r. / Fot. Michał Kaźmierczak / FORUM

Charakter ruchów społecznych kształtuje się na długo wcześniej, niż osiągną one znaczącą pozycję. Początków wielkich ruchów należy szukać w małych zdarzeniach i dawnych osobistych urazach. Czym za młodu partia nasiąknie, tym na starość trąci.

Dlatego wbrew temu, co zdaje się sądzić część jego zwolenników, Komitet Obrony Demokracji powinien, jak najbardziej, stać się adresatem politycznych żądań. Po pierwsze dlatego, że pod swoje sztandary przyjmuje konkretne, głównie liberalne partie (Zieloni to przypadek odrębny). Po drugie, jako ruch społeczny jest po prostu siłą polityczną i kształtuje debatę publiczną.

Dobór tematów, które są lub nie są przedmiotem troski KOD-u, pokazuje, jaki jest ideał państwa i hierarchia wartości w demokracji, której zamierza bronić. Decyzje personalne -– np. wybór Władysława Frasyniuka na szefa powstającego think tanku KOD-u czy rozpowszechnianie zdjęcia Mateusza Kijowskiego z Lechem Wałęsą -– także nie są neutralne.


CZYTAJ TAKŻE:

Michał Łuczewski, socjolog, dyrektor programowy Centrum Myśli Jana Pawła II: Dziś wcieleniem polskiego ludu są narodowcy. Jeśli w 1989 r. można było zawrzeć kompromis z komunistami, to dlaczego nie mielibyśmy zawrzeć kompromisu z samymi sobą?


Spełnienie marzeń prezesa

Symptomatyczny był wznoszony na demonstracji 4 czerwca w Warszawie okrzyk „Bronek, Olek i Wałęsa!”. Trzeba ogromnej dozy dobrej woli, żeby nie uznać tego po prostu za „obronę III RP”. Warto na serio zająć się podnoszoną od jakiegoś czasu kwestią, czy aby faktycznie „rebelia”, jak określił KOD prezes PiS-u, nie jest dla jego partii najwygodniejszą możliwą opozycją. Sprowadzenie dwóch dekad walki na noże, toczonej przez ugrupowania solidarnościowe z postpezetpeerowskim SLD, oraz zaniedbań i kontrowersji tych trzech prezydentur do prostego równania trzech postaci: „Bronka, Olka i Wałęsy” może zostać przez przeciwników uznane za potwierdzenie głoszonych przez PiS haseł.

Jeśli spory lat 90., wokół osi zwanej wówczas podziałem postkomunistycznym, miały znaczenie, ale dziś trzeba o nich zapominać w imię wyboru „mniejszego zła”, to niebezpiecznie zbliżamy rzeczywistość do pisowskiej narracji o „układzie”. Jak inaczej wytłumaczyć jednoczesne organizowanie manifestacji w obronie praworządności i tolerowanie kogoś, kto publicznie skłamał w sprawie swojego wykształcenia, co, dodajmy, wpłynęło na wynik wyborów? Jak wytłumaczyć, że fetuje się prezydenta, który w czerwcu 2015 r. podpisał ustawę pozwalającą na wybór pięciu sędziów Trybunału Konstytucyjnego? Jak wytłumaczyć tak żywiołową sympatię dla głowy państwa, która ramy ustrojowe traktowała jak plastelinę?

Dojście Kaczyńskiego do władzy byłoby niemożliwe, gdyby w opowieści o przegniłym państwie nie kryło się sporo prawdy. Słabości instytucji, państwo istniejące tylko teoretycznie – to codzienne doświadczenia milionów ludzi. Klasa polityczna i związana z nią kasta komentatorów oferowały i oferują nadal raczej pewien pakiet tożsamościowy niż przestrzeń do dyskusji nad codziennymi problemami. Dużo łatwiej publikować teksty „po linii” niż takie, które starają się przekroczyć podziały. Łatwiej rzucić slogan, że prywatyzacja wszystko załatwi, niż opracować taki proces przekazywania części majątku publicznego w prywatne ręce, by w publicznym odbiorze nie wyglądało to na oddawanie wspólnego dobra jakimś gangsterom.

Tak samo łatwiej jest powiedzieć, że coś nie udaje się przez „układ”, niż tłumaczyć, że społeczna gospodarka rynkowa i demokracja wymagają ciągłej pielęgnacji i kontroli, a więc ogromnego zaangażowania obywateli. Jeśli chcemy „bronić demokracji”, to wypadałoby mieć odpowiedzi na kilka pytań. Np. co zrobić ze wskazywanym w raportach OECD problemem nieuczestniczenia biedniejszej części polskiego społeczeństwa w życiu publicznym?

Jakiej demokracji bronimy

Tymczasem liderzy KOD-u oraz wspierający ich komentatorzy traktują demokrację jako coś, co się rozumie samo przez się, jako przedmiot o jasno zdefiniowanych granicach, oczywisty jak ziemniak. To właśnie sprawia, że Komitet dla wielu jest odpychający. Nie wiadomo, jakiej demokracji broni KOD. Program pozytywny jest tu przecież dość ubogi i sprowadza się do „praworządności”. Jasne, orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego głoszące, że powołanie pięciu sędziów przez PiS odbyło się ze złamaniem konstytucji, ma być respektowane. Ale co poza tym?

Władza ma przestrzegać konstytucji. Jednak obecność na demonstracjach przedstawicieli Platformy, której wiceprzewodnicząca, prezydent Warszawy, ignoruje wyrok Trybunału wzywający do rozwiązania kwestii reprywatyzacji, zdaje się nie stanowić dla Komitetu problemu. Wątpliwości nie budzi nawet to, że PO niektóre zapisy konstytucji ewidentnie łamała, choćby przerzucając koszty taniego państwa na ochroniarzy i sprzątaczki.

Co zatem z bardziej „lewackimi” zapisami naszej ustawy zasadniczej? Np. ze stwierdzeniem, że: „społeczna gospodarka rynkowa oparta na wolności działalności gospodarczej, własności prywatnej oraz solidarności, dialogu i współpracy partnerów społecznych stanowi podstawę ustroju gospodarczego RP” (art. 20)? A co ze stwierdzeniem, że „praca znajduje się pod ochroną Rzeczypospolitej Polskiej. Państwo sprawuje nadzór nad warunkami wykonywania pracy” (art. 24)? Co z „urzeczywistnianiem zasad sprawiedliwości społecznej” (art. 2)? Czy szanujący ustawę zasadniczą Komitet będzie się domagać wzmocnienia Państwowej Inspekcji Pracy? Czy będzie wywierał nacisk na popierających KOD polityków z Nowoczesnej, by zmienili swój program z ewidentnie neoliberalnego na bardziej uwzględniający zapisy art. 20?

Tendencja do unikania tematów praw pracowniczych, praw kobiet czy podstawowych praw socjalnych większa będzie u osób „40 plus”. Stosunek do wymienionych wyżej wartości zbiegałby się więc z biograficznym doświadczeniem. „Wskoczenie do wagonika”, jak określił załapanie się na w miarę stabilną karierę jeden z moich starszych znajomych, było kiedyś dla wchodzącej na rynek pracy osoby z klasy średniej znacznie prostsze niż dziś. Unikanie tych tematów, by „zachować jedność”, pokazuje egoizm pokoleniowy. To ten sam rodzaj rozumowania, któremu zwycięstwo PiS-u jawi się jako inwazja Marsjan na ośrodki władzy, a nie konsekwencja dynamiki społecznej ostatniej dekady.

Ten styl myślenia sprzyja przyzwoleniu na „pendolinizację”, czyli polepszenie części systemu kosztem degradacji jego całości. Środki są przeznaczane na spektakularne punktowe interwencje, a więc np. na podciągnięcie poziomu jednego uniwersytetu, lecz już nie na poprawę jakości szkolnictwa wyższego. Na nową filharmonię, a nie na zwiększenie dostępności kultury.

Ważniejsze okazują się zewnętrzne oznaki dobrobytu, ponieważ potwierdzają, że aspiracje „bycia Zachodem” zostały spełnione.
Owszem – dzięki unijnym środkom udało się zmniejszyć biedę na wsi. Inwestycje w infrastrukturę pozwoliły zarobić robotnikom budowlanym. I chociaż współczynnik Giniego, określający nierówności dochodowe, nie jest w Polsce drastycznie wysoki, to negatywne zjawiska są codziennością. W mniejszych miejscowościach poznikały przychodnie i szpitale, szkoły i komisariaty policji, stacje i połączenia kolejowe. Znikały umowy o pracę, a razem z nimi ubezpieczenia zdrowotne i płatne urlopy. Mieszkań, jak nie było, tak nie ma. Jeżeli zatem ktoś się jeszcze dziwi, że PiS doszedł do władzy, powinien jak najszybciej wybrać się w dowolne miejsce publiczne i posłuchać, o czym ludzie rozmawiają.

Po tym, jak solidarnościowe elity zdradziły postulaty socjalne, nastąpił zwrot na prawo. Wobec ekonomicznej niepewności odwołanie do wspólnoty narodowej daje tak potrzebne poczucie przynależności i bezpieczeństwa. PiS wygrał nie dlatego, że wyborców „przekupił”, ale dlatego, że zaoferował im godność. Owszem, godność złudną, opartą na symbolicznej przemocy wobec „innych”, ale jednak godność.

Zrozumieć sekret PiS-u

Zwycięstwo to zaowocowało dwoma rodzajami reakcji przeciwników. Pierwszy opiera się na poczuciu, że Kaczyński „kradnie” zwycięstwo Solidarności oraz „zaprzepaszcza dorobek” ostatniego ćwierćwiecza. Traktuje się narrację PiS-u jako atak na własną pamięć, a przecież budowanie tego dorobku bardzo często nadawało sens wyrzeczeniom oraz pozwalało wpisać swoje życie w większą całość. Ten rodzaj reakcji łączy się z argumentacją typu „ratujmy, co się da” i przekonaniem, że opozycja musi się zjednoczyć wobec ksenofobii, głęboko zaszczepionych poglądów prawicowych i autorytarnych zapędów części społeczeństwa, bo grozi nam dyktatura. Taka postawa wiąże się z poparciem dla KOD-u. Ponieważ jednak jest reakcją emocjonalną, to traktuje działania PiS-u jako osobisty afront i zamyka się na postawione wyżej pytania.

Drugi rodzaj reakcji zakłada, że warto najpierw wyznaczyć sobie cele, a potem dopiero do nich dążyć. Jeżeli więc celem jest odsunięcie od władzy partii Kaczyńskiego, wypada najpierw odkryć sekret jego sukcesu. PiS wygrał, ponieważ przemówił w języku socjalnym. A możliwość wysłania dziecka na wakacje, kupienie nowych butów i pójście do dentysty wiąże się właśnie z poczuciem godności.

Demokracja rozumiana wyłącznie jako zestaw procedur – zamiast sposób na pokojowe rozwiązywanie konfliktów społecznych i przestrzeń zbiorowych sporów – jest odpychająca. Staje się męczącą operetką. Jeśli nie mamy treningu obywatelstwa w pracy, ponieważ nie możemy współdecydować o naszym miejscu pracy, nie mamy go w szkole ani na uniwersytecie, gdzie wybory są fikcją, w końcu przyjmujemy za pewnik, że nasze zdanie nie ma znaczenia.

Życie zbiorowe jako mecz

Wzorem uczestnictwa w życiu zbiorowym staje się kibic. Mocno zaangażowany emocjonalnie, zdziera płuca dla swojej drużyny. Jego wpływ na wynik zawodów jest jednak minimalny. O wyniku decydują trenerzy, dietetycy, masażyści. Ale doświadczenie kibicowania jest bardzo miłe: daje poczucie wspólnoty i uczestnictwa w sukcesach.

Jeżeli jednak mamy myśleć o lepszej przyszłości, musimy rzadziej dąć w wuwuzele. Jeśli mamy myśleć o tym, by poparcie dla rządu spadło, zastanówmy się, co takiego jest w programie 500 plus, że cieszy się dużym poparciem? Dlaczego ostatnia propozycja stworzenia tanich mieszkań na wynajem wywołała entuzjazm? Skoro nawet neoliberalnie nastawiony Tomasz Lis zauważa, że przeciętna płaca na poziomie 2200 zł brutto jest skandalem, pójdźmy dalej i zastanówmy się, jak to zmienić.
Wydaje mi się, że dobry trop podsunął w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” Adam Ostolski. Gwałtowność transformacji doprowadziła do tego, że nikt nie jest pewien, czy ma prawo do pozycji, którą zajmuje. Stąd agresja i brak zaufania. Stąd też emocjonalna reakcja na diagnozy Kaczyńskiego, bo jeśli on ma rację, to znaczy, że rzesza ludzi zmarnowała mnóstwo czasu, by nieświadomie służyć interesom „układu”.

A gdybyśmy tak, dla odmiany, zamiast martwić się, że dostanie coś ten, komu się nie należy, bardziej martwili się, czy ci, którzy potrzebują, na pewno dostaną? Gdybyśmy dokonali jako zbiorowość skoku wiary i przyjęli, że większość ludzi artykułuje swoje potrzeby nie z powodu „roszczeniowości”, ale z powodu realnych braków? Wtedy byłoby nam łatwiej się nawzajem porozumieć nie tylko w obrębie opozycji, ale w ramach całego społeczeństwa. ©

Autor jest socjologiem, prowadzi blog na portalu Nowe Peryferie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2016