Gdy nie ma już much

Miał rację Czesław Miłosz. Nie Boże Narodzenie, nie Wielkanoc, żadna Siewna ani Zielna czy Boże Ciało. Najważniejszym świętem Polaków są Zaduszki. Nie, Boże broń, Wszystkich Świętych. Zaduszki. 2 listopada. Dziady.

28.10.2016

Czyta się kilka minut

Andrzej Stasiuk /
Andrzej Stasiuk /

Gdy idziemy do swoich zmarłych. Gdy idziemy tam, gdzie ich zakopaliśmy. Ponieważ nie wierzymy, że dokądś odeszli. Ponieważ wierzymy, że wciąż są z nami. Przecież nie mogli nas porzucić, nie mogli nas tak ostatecznie osierocić. Przecież bez nich jesteśmy jak zwierzęta nieświadome własnego pochodzenia. Nie potrafimy zrobić kroku, nie potrafimy wykonać gestu. Dlatego przychodzimy i myślimy o ich resztkach zakopanych w ziemi. Palimy światła dla duchów, żeby nie błądziły w mroku. Żeby się nie oddalały. Żeby nie szły do jakiegoś nieba. Żeby nas nie zostawiły. Żeby jak ćmy krążyły wokół ciemnych świateł. Żebyśmy mogli przyjść i powiedzieć: oto kość z kości i krew z krwi. Leżą tam głęboko, czas i wilgoć je obierają, ale przecież nie przepadły. „Ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny, amen” dobre są w modlitwie, czyli czymś w rodzaju wiersza. Ale prawda jest gdzie indziej. Kość z kości, krew z krwi i mięso, które obierają wilgoć i czas.

„Ciało mojego brata będzie ekshumowane jako pierwsze” – powiedział zarządzający krajem. Tak powinno być. Zarządzający krajem powinien zarządzać kultem. Powinien być pierwszy, powinien dawać przykład. Jest przebiegły, więc doskonale czuje, że żadni z nas chrześcijanie. Nie wierzymy w niewidzialne. Wierzymy w istniejące. W pokłady kości, warstwy truchła, oczodoły wypełnione trumiennym próchnem i ziemią. Do nich przychodzimy, by się modlić. Patrzymy w dół, w głąb przebijając wzrokiem i myślą piaszczyste i gliniaste grunty. I wiemy, że nas położą tak samo, by następni mogli przychodzić. Bo to jest jedyna wieczność, której dostąpimy.

Dlatego powinien to zrobić w świetle i przy wszystkich. Powinniśmy tam się zebrać i patrzeć, jak go wydobywa. Kawałek po kawałku, fragment po fragmencie, żebro po żebrze, piszczel po piszczelu, pieczołowicie odkłada i na nowo formuje szkielet. 2 listopada nie ma już much. Powietrze jest chłodne, pachnie stearyną i chryzantemami. Powinien zrobić to własnoręcznie, żebyśmy wiedzieli, jak postępować ze swoimi. Rozkopywać i sprawdzać, co z nimi. Czy im dobrze, czy im czegoś nie trzeba. Raz do roku dotykać ich, żeby czuli naszą obecność. Żebyśmy nie byli tacy samotni. Obcierać kosteczka po kosteczce, usuwać resztki, obmywać i na powrót składać. Rok po roku w listopadzie, gdy już nie ma much. Jak w dawnym Izraelu, tylko nie raz, ale właśnie rok po roku, aż kościec wybieleje ostatecznie, aż się wygładzi niczym minerał. Aż sami pomrzemy i nasze dzieci będą przychodzić jesienią.

Jest szefem kraju i majstrem śmierci. Sam powinien to zrobić, żebyśmy widzieli. Żebyśmy wiedzieli, jak postąpić z naszymi braćmi i siostrami. Ponieważ łudzimy się, że ktoś to zrobi za nas. Że wydobędzie szczątki, obmyje i złoży na nowo. Lecz przecież nie wierzymy. Przychodzimy do truchła i nasłuchujemy głosów z ziemi, zamiast patrzeć w niebo. On to wie, majster śmierci, ponieważ zna nasze dusze. Dlatego odprawia dla nas ciemną mszę. Jak ślepe robaki schodzimy za nim w głąb i spulchniamy glebę, by na koniec zakosztować ciał. Bo to jest jedyna nieśmiertelność, na jaką nas stać.

Więc w listopadzie, gdy nie ma już much, powinien zrobić to sam. Bez lampy, bez świecy, pod zasłoniętymi oknami, tak byśmy wszyscy przyszli i widzieli. Powinien zrobić to własnymi rękami, czyszcząc do białego kość. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się w 1960 roku w Warszawie. Mieszka w Beskidzie Niskim. Prozaik i eseista. Autor Murów Hebronu, Dukli, Opowieści galicyjskich, Dziewięciu, Jadąc do Babadag, Taksimu, Dziennika pisanego później, Grochowa, Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, Wschodu… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2016