Edward Rozrzutny

W filmie o I sekretarzu PZPR nie znajdziemy ani prawdy czasu, ani prawdy ekranu. Ważne jest tylko to, że tytułowego bohatera można użyć we współczesnych wojnach kulturowych.

28.01.2022

Czyta się kilka minut

Michał Koterski jako Edward Gierek w filmie „Gierek” Michała Węgrzyna / MATERIAŁY PRASOWE /
Michał Koterski jako Edward Gierek w filmie „Gierek” Michała Węgrzyna / MATERIAŁY PRASOWE /

20 grudnia 1970 r., po brutalnie stłumionym robotniczym powstaniu na Wybrzeżu, Edward Gierek objął władzę w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Był to wyjątkowy moment. W relacjach Wschód-Zachód następowało odprężenie, w bloku wschodnim zdecydowano się na zwiększone inwestycje w przemysł lekki i artykuły konsumpcyjne, w Polsce w dorosłość wkraczało pokolenie powojennego „baby boomu”. Jego przedstawiciele mieli nadzieję na dobre i spokojne życie. Skończyło się to wszystko katastrofą gospodarczą i rewoltą Solidarności, która zachwiała całym systemem. Ale niezależnie od niej epokę Gierka, od jej początków do dnia dzisiejszego, ocenia się bardzo różnie – zazwyczaj przez pryzmat bieżących problemów.

Edward Gierek Superstar

To, co przeżywamy dzisiaj, nazwać można postmodernistyczną fazą pamięci o Gierku i jego czasach. W sporze o III RP i dziedzictwo PRL, jaki toczy się pomiędzy lewicą i liberałami, a któremu prawica tylko sekunduje – Gierek reprezentować ma alternatywę dla terapii szokowej, bezrobocia i nierówności. Pół żartem, pół serio były I sekretarz stał się ikoną antykapitalistycznej i obrazoburczej internetowej lewicy. W tworzonych na potrzeby mediów społecznościowych memach Gierek pomstuje na PO, neoliberałów, deweloperów i komentuje współczesne wydarzenia.

Doskonałą ilustracją tego trendu jest obecny od dwóch tygodni na ekranach kin biograficzny film „Gierek” Michała Węgrzyna. Kontekst lat 70. praktycznie tu nie występuje: został sprowadzony do kilku haseł, rekwizytów i próbującej udawać epokę scenografii. W scenariuszu mocniej przebija się współczesna fascynacja spiskami, rolą tajnych służb i wszechmocnych rynków finansowych. Bohaterowie filmu są (czasem świadomie, czasem nie) parodiami historycznych postaci, które mają przedstawiać. Filmowy Generał (Wojciech Jaruzelski) to komiksowy szwarccharakter, który pośród napadów furii i obłąkańczego śmiechu (!) snuje plany przejęcia kontroli nad światem. Towarzysz Maślak (wzorowany na Stanisławie Kani) zagrany jest na modłę komika w formule stand-up, gestykulującego w przerysowany sposób i w każdym zdaniu rzucającego grepsami. Aktorzy komunikują się przy pomocy nieudanego mariażu języka z epoki (czasem cytatów z przemówień) i wyrażeń zupełnie nam współczesnych.

Oczywiście od filmu fabularnego nie można wymagać wierności faktom czy ich drobiazgowego odtworzenia. Coś musi zostać pominięte, pewne wątki uwypuklone. Problem w tym, że autorzy „Gierka” deklarują chęć przywrócenia zafałszowanej do tej pory „prawdziwej historii” tamtej epoki i zarazem pragną przyznania historycznych zasług I sekretarzowi – jednocześnie tworząc wokół niego kolejne mity.

Konsumpcja jest dobra

Lata 70. wbrew pozorom nie są łatwe do opisania. Plany ekipy Gierka zakładały jednoczesne zwiększenie konsumpcji i liczne inwestycje, które miały w ciągu kilku lat przekształcić Polskę w kraj nowoczesny i eksportujący swoje wyroby przemysłowe na cały świat. Gdy eksperci z czasów Gomułki wskazywali, że zbyt silna konsumpcja uniemożliwi rozwój gospodarczy, nowe Biuro Polityczne KC PZPR odpowiadało, że „wbrew starym poglądom wzrost konsumpcji nie powoduje ograniczeń we wzroście dochodu narodowego, a odwrotnie – sprzyja temu wzrostowi, gdyż stwarza bodźce wzrostu społecznej wydajności pracy, nie dającej się niczym zastąpić”. Mówiąc prościej: zapewnienie wysokiego poziomu konsumpcji miało być warunkiem rozwoju społeczeństwa, jego napędem do działania.

Ten model początkowo zadziałał. Wraz z zamrożeniem cen na podstawowe produkty, w ciągu kilku lat nastąpił skokowy wzrost płac i świadczeń społecznych. Aby zaspokajać potrzeby Polaków, zaciągano kredyty za granicą i kupowano technologie konieczne do uruchamiania nowych zakładów. Co roku w ręce obywateli trafiały dziesiątki tysięcy urządzeń i pojazdów. W stosunku do poprzedniej dekady, do 1980 r. wyprodukowano prawie trzy razy więcej odkurzaczy, prawie dwa razy więcej lodówek, prawie sześć razy więcej samochodów. Ich wejście do powszechnego użycia zmieniło życie Polaków, a przede wszystkim Polek, które wcześniej dużą część dnia przeznaczać musiały na obowiązki domowe.

Dekada Gierka upływała pod hasłem zbliżenia z ZSRR, ale w rzeczywistości na wielką skalę weszły wówczas do Polski wzory zachodniej kultury. Telewizja pokazywała amerykańskie i brytyjskie seriale, a w soboty emitowana była pierwsza polska telewizja śniadaniowa, czyli Studio 2. Od 1972 r. w Warszawskich Zakładach Piwowarskich produkowano coca-colę, dawniej symbol zgniłego Zachodu. Marka posiadanych rzeczy też zaczęła mieć znaczenie – jeansy Wrangler sprzedawane były w sklepach Pewex, w których płacić trzeba było w dolarach lub bonach. Pomimo urzędowych ograniczeń nastąpił rozwój prywatnej przedsiębiorczości, ale również czarnego rynku.

Oczywiście nie wszyscy patrzyli na ów czas z zachwytem. Historyk Krzysztof Pomian, usunięty z pracy na UW w 1968 r., początkowo sceptycznie odnosił się do wyjazdu z kraju. „Jednak w trakcie wydarzyła się gierkowska prosperity – wspominał powód emigracji. – Wytworzyła ona klimat, gdzie osobom takim jak ja coraz trudniej było oddychać. Czułem się coraz bardziej nieswojo, podobnie zresztą jak Karol Modzelewski, Jacek Kuroń, Adam Michnik. W imię czego miałem tu siedzieć, skoro wszystkim tu było tak dobrze?”

Lepszy złodziej niż bandyta

W czasie, gdy „wszystkim było tu dobrze”, rozbudzone aspiracje społeczne zaczęły zderzać się z istotą systemu socjalistycznego, czyli jego autorytarnym charakterem. Społeczeństwo odczuwało coraz mocniej brak wolności, a dysydenci budowali obraz gierkowskiej PRL jako państwa totalitarnego, w którym człowiek codziennie konfrontowany był z moralnymi dylematami. Waldemar Kuczyński już pod koniec lat 70. przygotował kompleksową analizę gospodarki, która zwiastowała jej spektakularny upadek. Wyrwanie społeczeństwa z konsumpcyjnego stuporu i życie w prawdzie wymagało jednak samoorganizacji.

Krótki, acz intensywny okres niechęci do byłego I sekretarza nastąpił na początku lat 80. Po strajkach sierpniowych i legalizacji Solidarności władze nie były w stanie dalej ukrywać katastrofalnego stanu gospodarki. „Propaganda sukcesu” została zastąpiona realizmem. We wrześniu 1980 r. w telewizyjnym wywiadzie minister finansów Marian Krzak poinformował, że zadłużenie zagraniczne Polski wynosi 20 mld dolarów. Wydawało się przy tym jasne, że kryzys gospodarczy był efektem błędnych decyzji ostatniego przywódcy. Od epoki lat 70. odciąć się chciała zarówno elita władzy, która obiecywała „odnowę”, jak i Solidarność, która wyrosła ze sprzeciwu wobec dotychczasowych metod sprawowania władzy.

Doszły do tego plotki związane z osobistą nieuczciwością i nadużywaniem stanowiska przez byłego lidera kraju. W kwietniu 1981 r. „Trybuna Robotnicza”, dziennik Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach, poinformowała o domu, który dla Gierka wybudowały państwowe przedsiębiorstwa i który został mu bezpłatnie przekazany. Śledztwo karne w tej sprawie zostało ostatecznie zarzucone, ale sprawa fatalnie odbiła się na wizerunku właściciela. W efekcie 13 grudnia 1981 r., wraz z 35 innymi byłymi działaczami partyjnymi i państwowymi, jako współwinny kryzysu gospodarczego i korupcji, Edward Gierek został internowany. Ponad rok przebywał w rządowym ośrodku wypoczynkowym „Promnik” pod Warszawą oraz w ośrodku hotelowym Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Głębokiem na Poligonie Drawskim.

Ale już w połowie lat 80. na murach polskich miast zobaczyć można było napisy głoszące: „Wracaj Gierek do koryta, lepszy złodziej niż bandyta”. W humorystycznym „poczcie pierwszych sekretarzy” Gierek przedstawiany był jako „Edward Rozrzutny”, Jaruzelski natomiast jako „Wojciech Okrutny”. Z perspektywy kilku lat rozrzutność wydawała się łatwiejsza do zniesienia. Sam dawny przywódca, po wyjściu z ośrodka internowania pod koniec 1982 r., żył raczej w zapomnieniu.

Anty-Balcerowicz

Gdy w 2004 r. w sondażu „Gazety Wyborczej”, TVN i Radia Zet 46 proc. badanych uznało Edwarda Gierka za osobę „która zrobiła najwięcej dla Polski wśród przywódców powojennych”, analitycy polskiej rzeczywistości byli w szoku. Nie dostrzegli rodzącej się nostalgii za tamtymi czasami, chociaż już trzy lata wcześniej prywatny pogrzeb I sekretarza w Sosnowcu zgromadził 10 tysięcy osób, które z własnej woli chciały oddać cześć komunistycznemu aparatczykowi.

Żaden przywódca PRL nie cieszył się tak autentyczną sympatią. Mit Gierka doskonale pasował też do rozczarowania reformami lat 90., a on sam był rodzajem przeciwieństwa Leszka Balcerowicza. Sympatyczny ojczulek kontra zimny technokrata. Politykę gospodarczą Gierka, opartą na pełnym zatrudnieniu, industrializacji i budowie państwa opiekuńczego, łatwo było przeciwstawić nowym czasom, gdzie ogromne bezrobocie postrzegano do pewnego stopnia jako element dyscypliny społecznej, nie dbano o fabryki, promowano natomiast usługi i sektor finansowy, a opiekuńczość zastępowano konkurencją prywatnych interesów. Czasy Gierka jednoczyły tych, którym kapitalistyczna Polska nie miała wiele do zaoferowania: bezrobotnych, którzy stracili pracę w przemyśle, pracowników byłych PGR-ów, od których państwo się odwróciło, czy mieszkańców dawnych miast wojewódzkich, którzy inwestycjom dekady gierkowskiej zawdzięczali rosnące znaczenie swoich małych ojczyzn, a w czasach III RP obserwowali ich powolny upadek.

Te okoliczności sprawiły, że Gierek (zachęcony przez dziennikarza Janusza Rolickiego), stał się pierwszym przywódcą PRL, który przedstawił spójną, odmienną od solidarnościowej wizję dziejów powojennych Polski. W latach 1990-1993 na rynku ukazały się: bestsellerowy wywiad-rzeka „Przerwana dekada”, sprzedany w milionowym nakładzie, jego kontynuacja – „Replika” – oraz nieznacznie przepisane wspomnienia, zatytułowane „Smak życia”. Były komunistyczny przywódca ruszył także w tourneé po kraju: spotykał się ze zwolennikami i kreślił pesymistyczną wizję kapitalistycznej gospodarki, w której po upadku państwowych przedsiębiorstw zapanuje bezrobocie i głębokie nierówności. Dla jego wiernych słuchaczy wizja ta wkrótce stała się rzeczywistością.

W „Przerwanej dekadzie” dawny przywódca przedstawiał się jako wizjoner i reformator, który pomimo trudności gospodarczych drugiej połowy swych rządów miał plan wyjścia na prostą. Scenariusze te zostały pokrzyżowane przez rzekomy spisek, który pozbawił go władzy. Gierek spekulował, że strajki z 1976 i 1980 r. były wywołane przez Służbę Bezpieczeństwa nadzorowaną przez Stanisława Kanię, który w porozumieniu z Moskwą miał dążyć do jego osłabienia, a następnie odebrania mu władzy, gdyż nadmierna rzekomo samodzielność i łagodność Gierka w jej sprawowaniu nie były do pogodzenia z polityką ZSRR.

Rozdźwięk pomiędzy tą autokreacją i oddolnym postrzeganiem Gierka przez wielbicieli a tym, co można było zaobserwować w opiniotwórczych mediach III RP, rozszerzał się. Fascynację liderem komunistycznej partii i jego czasami ówcześni komentatorzy opisywali jako zjawisko przejściowe, element gospodarczego szoku. Z kolei utrzymywanie się mitu było widziane jako rodzaj patologii, nieumiejętności dostosowania się do warunków wolnego rynku i demokracji. Socjolog Piotr Sztompka pisał o „cywilizacyjnej niekompetencji” Polaków (wyniesionej z czasów socjalizmu), którzy z nostalgią spoglądali na dawne państwo skromnego życia, ale „pełnego zatrudnienia”, gdyż brakowało im umiejętności do poprawy swego losu w ramach nowych reguł.

Produkt filmopodobny

Autorzy obecnego dziś na ekranach filmu uznali ten mit i własną kreację epoki Gierka za atrakcyjniejszą niż fascynująca przecież – i wyłaniająca się ze świadectw i dokumentów – rzeczywistość przełomu lat 70. i 80. Przykłady graniczących z manipulacją nieścisłości można wymieniać bez końca.

Skupmy się na tych, które są kluczowe dla prowadzonej przez scenarzystów narracji o wymierzonym w I sekretarza wielopiętrowym spisku. Bez zdradzania zbyt wielu szczegółów: tezy Gierka z lat 90. zostały potraktowane poważnie, a na dokładkę sprowadzono je do absurdu, odbierając im choćby cień wiarygodności. Zmiana na stanowisku partyjnego przywódcy, 5 września 1980 r., rzeczywiście dokonała się w czasie, gdy Gierek przebywał w szpitalu z podejrzeniem zawału. Tyle że on sam od dłuższego czasu rozważał rezygnację, a redaktor naczelny „Polityki” Mieczysław F. Rakowski pracował już nad jego pożegnalnym wystąpieniem.

Fałszywa jest również dychotomia pomiędzy filmowym Gierkiem, który działać miał w relacjach z ZSRR autonomicznie, a czarnymi charakterami, przyjmującymi bezpośrednie rozkazy z Moskwy. W rzeczywistości rządzący w PRL w pełni świadomie podporządkowywali się geopolitycznym ograniczeniom i uważali, że w ramach nierównego sojuszu z Moskwą można co najwyżej stopniowo rozszerzać własne pole manewru.

Posługując się metaforą Barei, można stwierdzić, że w filmie nie ma ani „prawdy czasu”, gdyż wydarzenia historyczne zostały świadomie przeinaczone, ani „prawdy ekranu”, gdyż nieporadność produkcyjna nie pozwala uwierzyć w realność przedstawionego świata. W ramach nieświadomego hołdu dla czasów PRL twórcy „Gierka” uraczyli nas produktem filmopodobnym, gdzie manipulacje łączą się ze słabym aktorstwem i chaotycznym scenariuszem pełnym niepotrzebnych wątków pobocznych.

A przecież nad epoką Gierka potrzebna jest prawdziwa debata. Warto np. zastanowić się, na ile katastrofa gospodarcza końca lat 70. spowodowana była błędnymi decyzjami i niekompetencją, a na ile sytuacją międzynarodową? Dlaczego niektóre kraje socjalistyczne, zadłużone podobnie jak Polska, otrzymywały kolejne pożyczki na lepszych warunkach? Czy skrajne zadłużenie jest ceną wartą zapłacenia za rozwój gospodarczy? Czy można być patriotą w warunkach pełnej dominacji Moskwy? Czy prowadzona przez Gierka gra między Wschodem a Zachodem przyniosła jakieś korzyści? Niestety, film nie potrafi zmierzyć się z tymi kwestiami i wyrządza niedźwiedzią przysługę tym, którzy chcieliby w bardziej zniuansowany sposób spojrzeć na lata siedemdziesiąte.

Jakub Szumski jest historykiem, pracuje w Imre Kertész Kolleg na Uniwersytecie w Jenie. Bada historię powojennej Polski i wschodnich Niemiec. W 2018 r. wydał książkę „Rozliczenie z ekipą Gierka 1980-1984”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Historyk, pracownik Imre Kertész Kolleg na Uniwersytecie Fryderyka Schillera w Jenie, gdzie wykłada historię Europy Środkowo-Wschodniej. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Zajmuje się historią PRL, Niemiec i dawnego bloku wschodniego. Autor książki… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 6/2022