Instrukcja obsługi „Resetu”, czyli jak Niemcami i Rosją uderzyć w Tuska

Pomimo niewyczerpanych pokładów propagandy serial TVP dotyka istotnych wyzwań polskiej polityki zagranicznej. Trudno jednak o nich dyskutować, gdy każdy błąd traktowany jest jak narodowa zdrada.

14.07.2023

Czyta się kilka minut

Czołówka serialu „Reset” / FOT. SCREEN Z KANAŁU YT TVP INFO /
Czołówka serialu „Reset” / FOT. SCREEN Z KANAŁU YT TVP INFO /

Emitowany od połowy ­czerwca w telewizji publicznej „Reset” ukazuje rzekomy przewrót, jakiego w 2007 r. dokonał Donald Tusk w stosunku do Rosji i Ukrainy. Wykazać się miał przy tym uległością wobec imperialnych zapędów Kremla, czego skutki obserwujemy dziś, w postaci ataku Rosji na Ukrainę. Tusk, dając zielone światło dla współpracy Unii Europejskiej z Rosją i blokując amerykańską tarczę antyrakietową, narażał wręcz polską rację stanu i europejski ład. To główne tezy dziennikarza Michała Rachonia i historyka Sławomira Cenckiewicza, podróżujących po świecie i rozmawiających z ekspertami oraz świadkami różnych wydarzeń. Aby je uwiarygodnić, autorzy ujawniają m. in. dokumenty z archiwum polskiej dyplomacji.

Dyskredytacja Tuska jest nieukrywaną intencją serialu, której trudno nie łączyć z powołaną w czerwcu komisją do spraw rosyjskich wpływów. Jej przewodniczącym, wedle doniesień mediów i sugestii szefa klubu PiS, prof. Ryszarda Terleckiego, miał zostać współautor serialu, dr hab. Sławomir Cenckiewicz (on sam temu zaprzecza). Ale nawet jeśli uznamy, że ten jednostronny i tendencyjny dokument to oręż wyłącznie na potrzeby kampanii wyborczej, mimowolnie dotyka on ważnych pytań. W jaki sposób należy realizować politykę wschodnią? Jak, biorąc pod uwagę słabszą pozycję w relacjach z głównymi państwami Zachodu, forsować nasze racje i interesy?

„Reset” ujawnia symptomatyczne cechy polskiej debaty publicznej, które nie sprzyjają rzeczowej dyskusji o polityce. W przypadku strategii wschodniej PiS i PO walczą o monopol reprezentowania prometejskiej wizji polityki zagranicznej, która wspiera narody oraz państwa Europy Środkowej i Wschodniej przeciwko imperialistycznej Rosji. W rzeczywistości jest to tradycja – co serial i debata wokół niego nieintencjonalnie pokazują – w którą wpisuje się zdecydowana większość środowisk intelektualnych i politycznych w Polsce. Nie przeszkada im to jednak we wzajemnym oskarżaniu się o zdradę.

Brukselski dylemat

Tytułowy reset, a więc gotowość do drobnych ustępstw wobec Moskwy na rzecz pragmatycznego ułożenia z nią stosunków, faktycznie był elementem nowego otwarcia w polityce zagranicznej rządu Tuska po zwycięstwie w wyborach 2007 r. Jednak produkcja TVP, krytykująca szefa ówczesnego rządu za pojednawcze gesty i lekceważenie zagrożeń, czerpie swą moc z ahistoryzmu, czyli oceniania dawnych zdarzeń z perspektywy znanych dopiero dziś faktów. W tym przypadku – skutków pełnoskalowej, brutalnej napaści na Ukrainę w lutym 2022 r.


CZYTAJ TAKŻE

WYPALENI WŁADZĄ. JAK PIS IDZIE ŚLADEM POPRZEDNIKÓW. Ceremonia wręczenia Jarosławowi Kaczyńskiemu nominacji na wicepremiera była najsmutniejszą w III RP. Ministrowie wyglądali, jakby zebrali się na pogrzebie. Dlaczego? >>>


Pomimo wysokiego budżetu i międzynarodowego szlifu produkcji stosunki polsko-rosyjskie analizowane są przez autorów w izolacji od europejskiego i światowego kontekstu. A jest on kluczowy. Paradoksalnie bowiem głównym adresatem deklaracji Donalda Tuska o chęci dialogu z Moskwą nie był Kreml, lecz Bruksela. Mówił to otwarcie, wskazując w swoim exposé z 2007 r., że konflikt z Rosją psuje „­interesy i ­reputację obu krajów na arenie międzynarodowej”. W wystąpieniu tym nie odszedł zarazem od krytyki poczynań Kremla, którą podzielały właściwie wszystkie znaczące siły polityczne w Polsce po 1989 r. Na sytuację w Rosji „mamy swoje poglądy”, dodawał Tusk, uznając te poglądy za oczywiste i niewymagające uszczegółowienia, gdyż takimi generalnie były. Tak odbierali to również zewnętrzni obserwatorzy. W wysłanej miesiąc później depeszy, ujawnionej przez portal WikiLeaks, amerykański dyplomata pisał, że postawa Tuska nie oznacza zmiany kierunku, lecz jedynie „praktyczne wysiłki na rzecz osłabienia konfliktu”. Zresztą jeszcze wcześniej, bo w 2006 r., sam prezydent Lech Kaczyński podkreślał – pod pewnymi warunkami – potrzebę „normalnego ułożenia stosunków z Rosją”, także dlatego, że ułatwią nam one relacje z innymi państwami.

Znaki zapytania pojawiały się w momencie, gdy polskie stanowisko trzeba było prezentować na zewnątrz. Kluczowym doświadczeniem polskich elit przed wejściem i w pierwszych latach członkostwa w UE były duże ambicje i równie duże rozczarowania. Polski głos na temat Rosji nie był słuchany. Co prawda apetyt na odegranie podmiotowej roli wobec wschodnich sąsiadów rozbudziła w 2004 r. pomarańczowa rewolucja na Ukrainie, ale później było już tylko gorzej. Próby przekonania kluczowych graczy wewnątrz Unii do izolowania Rosji i zapewniania Ukrainie perspektywy członkostwa spotykały się z nikłym odzewem.

Różne drogi, wspólny cel

Czy wobec rozbieżności interesów między Warszawą a głównymi krajami Europy należało forsować nieprzejednaną postawę, czy też próbować wpisać się w szerszą politykę Unii? Ku temu pierwszemu skłaniał się obóz Lecha Kaczyńskiego, który postawił na budowanie koalicji państw Międzymorza. Jednak łagodzenie napięć z Rosją, którego podjął się Tusk jeszcze w 2007 r., także mogło mieć sens – miało zwiększyć znaczenie Polski w Unii i ułatwić realizację naszych interesów w innych obszarach.

W tym sporze odbijały się dwie strategie. Z jednej strony byli „szanowani Europejczycy” – stawiający na kompromis, wysuwający na pierwszy plan to, co łączy Polskę z Zachodem. Z drugiej dowartościowujący to, co nasze, „romantyczni patrioci”, odwołujący się do buntowniczej części duszy Polaka.


CZYTAJ TAKŻE

ROZMOWA Z MARCINEM DUMĄ, badaczem opinii, prezesem IBRiS: Cztery lata temu wyborcy uznali, że z PiS u steru mogą się dalej bogacić, i dlatego większość opowiedziała się za kontynuacją. Dziś gotowi jesteśmy zaryzykować zmianę. Uważamy, że obecna władza się zużyła >>>


Tych dwóch wzorców i postaw nie należy jednak absolutyzować. Rząd Tuska nie był pierwszym, który grał na Wschodzie tak, jak pozwalała mu na to sytuacja na Zachodzie. Tak było w latach 90. XX wieku, kiedy polskie władze, zabiegając o rozszerzenie NATO, unikały dawania Rosjanom pretekstów do oskarżeń o awanturnictwo i rusofobię. Także Lech Kaczyński, którego twarda antyrosyjska postawa przeciwstawiana jest w serialu miękkiemu Tuskowi, przyznawał, że realizowana przez niego bardziej ekspansywna polityka wschodnia była nastawiona na wzmocnienie naszej pozycji w Unii, którą uznawał za słabą.

Strategia obu obozów przyniosła Polsce korzyści. Radosław Sikorski przeforsował minimalistyczne Partnerstwo Wschodnie (miało zbliżać z UE kraje wyzwolone spod kurateli Moskwy po upadku ZSRR), Lech Kaczyński zaś swoją maksymalistyczną wizytą w Tbilisi w 2008 r. zwrócił uwagę na Polskę i pozyskał przychylność elit regionu.

Był to czas, gdy USA i Rosja miały wspólne interesy na Bliskim Wschodzie, toczyły się negocjacje rozbrojeniowe, a Polska była tylko jednym z elementów tej wielkiej gry. Jednak w serialu TVP USA, a w szczególności przedstawiciele Partii Republikańskiej, okazują się tymi, którzy jako jedyni oprócz PiS realistycznie oceniali zamiary Rosji. Polityka Republikanów, w przeciwieństwie do tej prowadzonej później w latach 2008-2016 przez Baracka Obamę, miała być w pełni zgodna z polskim interesem. Projektowana przez administrację George’a W. Busha tarcza antyrakietowa jawi się w tym kontekście jako Święty Graal. W jednym z odcinków pada nawet sugestia, że tarcza miała „zapewnić bezpieczeństwo wszystkim państwom naszego kontynentu”.

Autorzy serialu wypowiadają się o tarczy dość oględnie, łącząc ją z projektem „gwiezdnych wojen” Ronalda Reagana z lat 80. i licząc na pozytywne skojarzenia z wspierającym Solidarność prezydentem. Na jej temat w roli eksperta wypowiada się lobbysta zbrojeniowy Riki Ellison, który opowiada o zaletach produktu sprzedawanego przez jego klientów. Twórcy serialu nawet nie próbują naświetlić kontekstu rozgrywki między skompromitowanymi wojną w Iraku Republikanami a szykującymi się do przejęcia Białego Domu Demokratami, nie wspominając o kwestiach technicznych.

Można dyskutować, czy w tej rozgrywce polskie władze podjęły wtedy optymalne decyzje. Jednak historyk czasów najnowszych oraz dziennikarz śledczy nie zaprzątają sobie głów mozolnym ustalaniem faktów i ważeniem racji – w ich opinii to będący pod wpływem Putina Tusk miał zablokować globalny projekt tarczy.

Współczesna targowica

W „Resecie” przejawia się charakterystyczna dla publicznej debaty w Polsce tendencja do prezentowania konfliktów politycznych jako wyborów moralnych. Dlatego sama krytyka polityki poprzedników to za mało. Nad serialem unosi się zarzut zdrady narodowych interesów i moralnej kompromitacji. Autorzy sugerują to na różne sposoby, skupiając się na budowaniu czarnej legendy wokół spotkania Tusk–Putin na Kremlu w lutym 2008 r. Cenckiewicz i Rachoń poświęcają prawie pięć minut pierwszego odcinka tezom przygotowanym w MSZ na potrzeby spotkania Radosława Sikorskiego z Siergiejem Ławrowem. W dokumencie tym, we wstępie szkicującym historię polsko-rosyjskich stosunków, wspomniano m.in., że w 1815 r. car Aleksander I nadał Królestwu Polskiemu konstytucję „wzorowaną na liberalnej napoleońskiej Konstytucji Księstwa Warszawskiego”.


CZYTAJ TAKŻE

PUNKT ZWROTNY. CZY OPOZYCJA PRZEJMIE WŁADZĘ JESIENIĄ? Ilekroć Polacy zaczynali ostro oceniać rząd i zauważać pogarszającą się własną sytuację życiową, decydowali się na zmianę władzy. Właśnie jesteśmy świadkami podobnego zjawiska. PISZE JAROSŁAW FLIS >>>


Ten passus o „liberalnej konstytucji”, niemalże dokładny cytat z emigracyjnego historyka Oskara Haleckiego, daje autorom i zaproszonym ekspertom pole do najróżniejszych interpretacji. Cenckiewicz powtarza, jakoby konstytucja Królestwa Polskiego nazywana była w owym dokumencie „demokratyczną” (choć takie sformułowanie w nim nie pada). Twierdzi, że prawdziwe narodowe dziedzictwo to „pierwsza konstytucja demokratyczna” z 3 maja, zwalczana przez Rosję. Z kolei historyk prof. Andrzej Nowak sugeruje, by w tym kontekście „zbadać stopień infiltracji agentury rosyjskiej wśród urzędników ministerstwa spraw zagranicznych” rządu Tuska.

W rzeczywistości ani jedna, ani druga konstytucja z demokracją w dzisiejszym rozumieniu nie miała wiele wspólnego. Jeżeli brać pod uwagę prawa wyborcze, to niestety – konstytucja 1815 r. była formalnie bardziej demokratyczna niż ta
z 3 maja, która ograniczała prawa szlachty na rzecz silnej władzy króla.

Badacz dziejów Polski, Amerykanin John Connelly, pisze: „W większości kultur politycznych obrzucanie się kalumniami jest powszechne, gdyż zapewnić ma przyspieszone dojście do władzy. Ale tylko w nielicznych stawka jest tak wysoka, jak w przypadku oskarżenia o zdradę w Polsce. Oskarżeni muszą odeprzeć zarzuty o kontynuowanie długiej tradycji wrogów wewnętrznych, którzy zagrażają samej egzystencji państwa”. Jedno skojarzenie jest tu oczywiste: targowica.

Zamazany konsensus

Co ciekawe, szermujący tym oskarżeniem muszą mierzyć się z odwetem; liberałowie i lewica nie pozostają takim atakom dłużni. W odpowiedzi na obelgi wycelowane w rząd i ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego (nazywanego często „Komoruskim”) oponenci od lat próbują tworzyć własną „Russiagate” i za jej pomocą kompromitować liderów prawicy. Zgodnie z tymi teoriami środowisko PiS, a zwłaszcza Antoni Macierewicz (były szef kontrwywiadu i minister obrony), poprzez uwikłania agenturalne, związki finansowe, osłabianie struktur wojskowych, sympatię do putinowskiego modelu państwa oraz nieustanne generowanie konfliktów wewnętrznych – sterowani są de facto przez wschodniego sąsiada. Radosław Sikorski, jeden z oskarżonych w serialu, sugerował w 2022 r., że sprzymierzony z PiS Viktor Orbán również otrzymał od Putina ofertę rozbioru Ukrainy. „Pozostaje do ustalenia, czy rozmawiał o tym z Kaczyńskim podczas biesiad proputinowskiej międzynarodówki” – puszczał oko do swoich zwolenników na Twitterze były szef MSZ. Ogólnie zarzuty o zdradę nie mają tak centralnego charakteru w liberalnym dyskursie jak na prawicy, jednak podobieństwa są uderzające.

Gdy przyjrzymy się treści tych wzajemnych oskarżeń, zauważymy, że Rosja odgrywa w nich tę samą rolę. Przez obie strony jest traktowana jako egzystencjalne zagrożenie, więc flirtowanie z nią staje się czymś kompromitującym nie tylko politycznie, ale i moralnie. Najlepiej widać to w zestawieniu ze sporami dotyczącymi relacji Polski z UE. Politycy związani z Platformą na zarzut „chodzenia na pasku Berlina i Brukseli” nie odpowiadają przecież tym samym, lecz wskazują na jego absurdalność. Lepsze kontakty z europejskim mainstreamem to wręcz ich atut. W kwestii polityki wobec Unii nie ma zgody, jeśli natomiast chodzi o generalny kierunek polityki wobec Rosji, osłabianie jej ambicji i wspieranie zagrożonych państw w regionie – panuje w Polsce cichy konsensus.

Serial ten konsensus zamazuje. Bieżąca krajowa polityka wymaga przecież odróżniania się, aż do określania politycznych przeciwników mianem zdrajców narodowych. Reset jako element polsko-polskiej wojny umożliwia rzucanie takich oskarżeń, ale poza tym niewiele tłumaczy.

Na pytanie portalu „Press” o liczbę planowanych odcinków „Resetu” Telewizja Polska odpowiedzi nie udzieliła. Możliwe, że potrwa on do wyborów.©

Jakub Szumski jest historykiem, pracuje w Imre Kertész Kolleg na Uniwersytecie w Jenie.

Andrzej Turkowski jest socjologiem i politologiem, pracuje w Instytucie Studiów Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Historyk, pracownik Imre Kertész Kolleg na Uniwersytecie Fryderyka Schillera w Jenie, gdzie wykłada historię Europy Środkowo-Wschodniej. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Zajmuje się historią PRL, Niemiec i dawnego bloku wschodniego. Autor książki… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 30/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Instrukcja obsługi „Resetu”