Dżihad przeciw kobietom

Dżihadyści z Państwa Islamskiego uprowadzili setki kobiet. Z północnego Iraku napływa coraz więcej informacji o gwałtach i sprzedawaniu dziewcząt w roli seksualnych niewolnic.

22.09.2014

Czyta się kilka minut

Tej irackiej jezydce udało się uciec spod Mosulu aż do Turcji; sierpień 2014 r.  / Fot. Huseyin Bagis / ANADOLU AGENCY / EAST NEWS
Tej irackiej jezydce udało się uciec spod Mosulu aż do Turcji; sierpień 2014 r. / Fot. Huseyin Bagis / ANADOLU AGENCY / EAST NEWS

Gdy oddziały ekstremistów z Państwa Islamskiego podeszły pod wioskę Alego, mężczyzna zapakował tylu członków swej rodziny do auta, ilu się tylko pomieściło, i ruszyli, byle dalej, byle szybciej. Nie wszyscy się zmieścili, rodzina Alego była liczna. Reszta rzuciła się do ucieczki pieszo. Nie doszli daleko. Grupa uzbrojonych ludzi zatrzymała ich, otoczyła. Oddzielili mężczyzn od kobiet. Kobiety zostały odtransportowane. Co się stało z mężczyznami, nie wie nikt. Tak 20-letnia siostra przedstawiała w rozmowie telefonicznej swemu 39-letniemu bratu Alemu, co wydarzyło się tamtego dnia, gdy dżihadyści zaatakowali ich wioskę. Wieś, zamieszkana przez jezydów leżała w regionie Sindżar, w północnym Iraku.

Sadyzm bez zahamowań

Uciec udało się jedynie siedmiorgu z dziewiętnaściorga członków rodziny Alego (jego nazwisko nie może zostać podane ze względów bezpieczeństwa). Dziś żyją w obozie dla wygnańców w pobliżu Dohuk – stolicy jednej z prowincji irackiego Kurdystanu. Stąd Ali zadzwonił do uprowadzonej siostry – po prostu, na jej komórkę. Odebrał jakiś mężczyzna. Najpierw sklął Alego, potem zaczął z niego kpić. „Powiedz swojemu bratu, co z tobą robimy. Powiedz mu, ile przyjemności mamy dzięki tobie” – mówił, zwracając się najwyraźniej do obecnej obok siostry Alego.

Dwudziestolatka nie musiała nic mówić. Każdy w Iraku rozumie, co znaczą takie aluzje: nieznany mężczyzna uprawia z dziewczyną seks. To upokorzenie dla kobiety i jej rodziny. To sadyzm – i to w skali, jakiej nie doświadczali dotąd nawet Irakijczycy, na swój sposób przywykli do przemocy podczas kolejnych wojen w ostatnich dekadach.

Rozmowę między Alim i jego siostrą nagrał Falah Murad z niemieckiej organizacji humanitarnej Wadi, która od ponad 20 lat prowadzi w Kurdystanie projekty mające wspierać kobiety. – To tragedia o rozmiarach trudnych do wyobrażenia – mówi Murad. – Trudno znaleźć słowa, by opisać, co oni robią jezydom.

Los, który spotkał siostrę i inne kobiety z rodziny Alego, nie jest czymś wyjątkowym. Ludzie, którzy pomagają tu wygnańcom, opowiadają, że często spotkali się z podobnymi telefonami. – Mamy wrażenie, że ludzie z Państwa Islamskiego zmuszają więzione kobiety, by prowadziły takie rozmowy ze swymi krewnymi – opowiada Murad. – Ekstremiści doskonale wiedzą, że dla tych kobiet i dla ich rodzin nie ma chyba gorszej kary.

Nie można wykluczyć, że dżihadyści świadomie dążą do tego, by wieści o stosowanej przez nich przemocy seksualnej stały się szeroko znane. Dotąd w takich wojnach obowiązywała raczej reguła, że oprawcy usiłowali ukryć przed światem swe zbrodnie. Także doniesienia o rzekomym „seks-dżihadzie” – o kobietach, które dobrowolnie miały dołączać do oddziałów ekstremistów, by świadczyć im usługi seksualne, jako swój udział w walce – okazały się fałszywe. Jednak w tym przypadku sprawy mają się inaczej. Państwo Islamskie otwarcie chwali się masakrami, samo publikuje zdjęcia takich masakr na żołnierzach irackich i syryjskich.

Jezydki, szyitki, chrześcijanki...

Nikt nie wie dokładnie, ile kobiet i dziewcząt uprowadzili dżihadyści z Państwa Islamskiego. Przedstawiciele jezydów – mniejszości religijnej, która jest poddawana szczególnemu terrorowi ekstremistów – oceniają liczbę zaginionych kobiet, dziewcząt, osób starszych i zniedołężniałych oraz dzieci na trzy tysiące. Christine van den Toorn, która wykłada na Uniwersytecie Amerykańskim w Sulajmanijja (ponad półmilionowym mieście w irackim Kurdystanie) i w ostatnich tygodniach starała się dokumentować sytuację jezydzkich uchodźców, uważa, że uprowadzono co najmniej tysiąc kobiet i dziewcząt. – W każdej rodzinie, jaką spotkałam, zaginęła co najmniej jedna kobieta – mówi. – A są też rodziny, w których zaginęły wszystkie kobiety.

Amerykanka Christine van den Toorn, z zawodu historyczka, specjalistka od Bliskiego Wschodu, potwierdza to, co powiedziała Alemu w rozmowie telefonicznej jego siostra i o czym mówią inni jezydzi: ekstremiści segregują jeńców według płci, mężczyźni są zwykle zabijani. W wielu wsiach dżihadyści mieli wymordować wszystkich mężczyzn powyżej 12. roku życia. – W pewnej rodzinie, która uciekła w góry Sindżar i została tam złapana, spośród mężczyzn przeżył tylko jeden nastolatek, bo udawał martwego. Po jego matce, siostrach i ciotkach zaginął ślad – mówi historyczka. Z jednej tylko dzielnicy w Khansur, największym mieście po północnej stronie gór Sindżar, uprowadzono 63 osoby.

Z doniesień wynika, że dżihadyści z Państwa Islamskiego umieścili pewną liczbę kobiet w więzieniu Badush pod Mosulem (wcześniej, w czerwcu, po zajęciu miasta, uwolnili stąd setki podejrzanych o terroryzm). Kobiety mają być więzione także w fabryce cementu w Tal Afar oraz w kilku innych miejscach pod Mosulem. Do tych „więzień” trafiają nie tylko jezydki, lecz także chrześcijanki i szyitki, choć większość mają stanowić te pierwsze. Zdaje się to wskazywać, że uprowadzenia kobiet i dziewcząt nie są zjawiskiem „pobocznym”, towarzyszącym niejako wojnie, lecz częścią systemu: elementem kampanii przeciw mniejszościom religijnym, realizowanej przez fanatyków.

Kobieta za 200 dolarów

W pokrętnej ideologii Państwa Islamskiego jezydzi sytuują się na samym dole. Kobiety zaś postrzegane są jako uprawnione trofeum w walce przeciw „niewiernym”. Pozostawia im się taki wybór: albo „nawrócenie” (w tym przypadku kobietom-jeńcom oferuje się małżeństwo z którymś z „wiernych”), albo niewolnictwo. – Co dwa-trzy dni docierają do nas dziewczyny, jedna czy dwie, którym udało się wydostać. Opowiadają, jak padały ofiarą zbiorowych gwałtów – mówi Memo Othman, docent na Uniwersytecie Dohuk i prominentny przedstawiciel społeczności jezydów.

Inne kobiety i dziewczynki są sprzedawane. Pewna syryjska organizacja, z siedzibą w Wielkiej Brytanii, która dokumentuje zbrodnie popełniane w Syrii, informowała niedawno, że Państwo Islamskie miało sprzedać 300 kobiet. Z kolei działacze jezydzcy z Sindżaru donosili, że kilka dni temu w Mosulu odbył się swoisty targ: ekstremiści mieli sprzedać setki dziewcząt, po 200 dolarów. Niesłychanie trudno zweryfikować takie doniesienia. Ale Christine van den Toorn mówi, że ostatnio jest ich coraz więcej. – Mam wrażenie, że oni chcą się pozbyć więzionych kobiet – twierdzi.

Bez wątpienia informacje o handlu kobietami nie są wyssane z palca. W Kurdystanie powstały już inicjatywy, które chcą wykupywać kobiety. Memo Othman twierdzi, że wspiera je kurdyjski rząd autonomiczny – w nadziei, że w ten sposób uda się je uratować. Fatalną okolicznością jest tutaj, że takie pomysły zachęcają handlarzy ludźmi. Othman twierdzi, że były przypadki, gdy kilku nieuczciwych arabskich przedsiębiorców, występujących w roli rzekomych pośredników, odebrało ciężko zgromadzone pieniądze, po czym się ulotniło. Od dawna Irak uchodzi za jeden z krajów, w których kryminaliści nie mają problemu z handlem kobietami. W Bagdadzie widzą wielkie plakaty, którymi władze i ONZ chcą wyczulić opinię publiczną na to przestępstwo.

Gwałt jako oręż

Jednak w tym przypadku wolno wątpić, czy Państwem Islamskim kierują motywy finansowe; znacznie większe zyski czerpie z przemytu ropy i okupów za uprowadzonych Europejczyków. Gwałty na kobietach, przedstawicielkach innych religii niż wyznawany przez nich islam sunnicki, traktują oni raczej jako oręż. Jako broń, która ma uderzyć, także moralnie, np. w jezydów.

Bo problemem są tu nie tylko gwałty, przymusowe małżeństwa i handel kobietami, lecz także pytanie: co się stanie z tymi kobietami, gdy wrócą – jeżeli wrócą – do rodzin, do swojej społeczności. Jeśli chodzi o prawa kobiet, jezydzi są podobnie konserwatywni jak ich muzułmańscy sąsiedzi, Kurdowie czy Arabowie. Również oni zabijają kobiety za seks pozamałżeński. Czy byłby to więc seks dobrowolny, czy gwałt – dla jezydów to nie ma znaczenia. W Iraku nie zapomniano losu młodej jezydki imieniem Dua, zamordowanej siedem lat temu. Mężczyźni z jej rodziny zakatowali 17-latkę, właściwie ukamienowali (kawałkami betonu), gdyż zakochała się w arabskim chłopcu, sunnicie.

Tymczasem po północnym Iraku tułają się setki tysięcy uciekinierów. Władze kurdyjskie, organizacje humanitarne i ONZ nie radzą sobie z sytuacją. – Musimy zapewnić im to, co najważniejsze do przetrwania. Równocześnie stajemy naprzeciw ludzi straumatyzowanych – mówi jezyda Othman. – Dlatego potrzebujemy nie tylko namiotów i żywności, ale też terapeutów. To koszmar.


INGA ROGG jest korespondentką dziennika „Neue Zürcher Zeitung” na Bliskim Wschodzie; przez ostatnie lata mieszkała w Iraku.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2014