Dzierzba z Mokotowa

Gdyby był tu ze mną jakiś birdwatcher z Anglii, pewnie szalałby z radości.

25.06.2016

Czyta się kilka minut

 / Fot. ULLSTEIN BILD / GETTY IMAGES
/ Fot. ULLSTEIN BILD / GETTY IMAGES

19 maja

Miasto wstaje ze stukotem tramwajowych kół i skrzypieniem zwrotnicy. Nigdy nie jest zupełnie cicho, przelotowe trasy nie milkną. Gramoli się wcześnie rozbudzone, wściekłe, czerwone słońce. Brodzimy po kostki w mokrej od rosy trawie jak w wielkiej zielonej kałuży. W parku jazgot ptasich głosów, skacząca piosenka zięby z zawijasem na końcu, monotonne gwizdanie sikor, fletowa, nieśpieszna melodia kosa. Na szczycie jabłoni cicha i nieruchoma jak posążek samica gąsiorka. Widząc wycelowane lornetki, przelatuje gdzieś w koronę topoli.

Kilkaset metrów dalej, na uschłym badylu, nic o niej nie wiedząc, samiec wypatruje kotłujących się nad trawnikiem owadów. W słońcu, w dziesięciokrotnym powiększeniu, widzę jego smukłą różowawą pierś, szarą głowę i bandycką, czarną przepaskę na oczach. Wciśnięta między łopatki duża głowa z mocnym, haczykowatym dziobem dodaje mu jeszcze zakapiorskiego uroku. Jak wszystkie dzierzby i on ma ten niepokojący zwyczaj nabijania na ciernie swoich ofiar – owadów, gryzoni, żab i jaszczurek. Robię zdjęcie, bo gąsiorek, miłośnik suchych łąk ze skupiskami ciernistych krzewów tu, na Polu Mokotowskim, półtora kilometra od Dworca Centralnego, to mała, miejska sensacja. Gdyby był tu ze mną jakiś birdwatcher z Anglii, pewnie szalałby z radości. Gąsiorki na Wyspach wyginęły.

20 maja

Kopciuszek na dachu Urzędu Dzielnicy Żoliborz, jak przed dwoma tygodniami, kontynuuje swoje zapiaszczone serenady. Jan Sokołowski, klasyk polskiej ornitologii, niezbyt przekonany do jego wokalnych talentów, uważał że „Śpiew jego należy do najgorszych, jest pozbawiony miękkich dźwięków i składa się tylko z dwóch zgrzytów, zakończonych trelem: »ksztr-kszych trtrtrt«. Kopciuszek jakby się krztusił i z trudnością wydawał tony”. Ale mimo to „głos jego sprawia sympatyczne wrażenie. Zwłaszcza wcześnie rano, kiedy zaledwie świta i wszystkie ptaki jeszcze śpią, głos kopciuszka wydaje się milszy niż o innej porze i dodaje otuchy do wczesnego wstawania”.

Na Żoliborzu dzień zaczyna jednak pleszka, bliska kuzynka kopciuszka. W niezmąconej świtem ciemności, kiedy nikt jeszcze nie spodziewa się, że słońce znowu wstanie, powtarza monotonne „si triu triu triu triu trii-tuuu”. To samiec z piękną rdzawą piersią, czarnym gardłem i białą brwią. W tym roku jest ich wyjątkowo dużo, choć ten skryty ptaszek rzadko wpada w oko. Ale słychać go wszędzie. Za dwa tygodnie puchate pisklęta będą domagać się jedzenia dziwnym trzaskiem, jak z iskrzącej instalacji elektrycznej.

27 maja

Siedzimy przed domkiem, zapada wieczór, a słońce powoli przesuwa się po czubkach jabłoni. Zieleń drzew w dolinie powoli ciemnieje. Piegża, drobny szary ptak z rodziny pokrzewek, kursuje w milczeniu między gniazdem a sosnowym lasem. Co trzy, cztery minuty wraca. Niknie na parę chwil w gęstym krzaku kilkanaście metrów od mojego fotela. Za moment pędzi już po kolejną porcję owadów. Nie ma czasu powtarzać swojego mechanicznego „cerrcerrcerr”. Na linii niskiego napięcia, tuż nad drzewami przysiadł kulczyk, kuzyn kanarka, i zgrzyta nieustępliwie jak lekko podrdzewiałe, ale pracujące szybko nożyczki. Robi się ciemno, w bzach rozpoczynają rywalizację dwa drozdy śpiewaki.

28 maja

Ósma rano, a piaszczysta droga już nagrzana od słońca. W zagajniku poruszenie, ostrzegawczo terkocze kwiczoł, czarny samiec kosa przysiada na skokach i podryguje ogonem. Niepokój. Zbliżam się ostrożnie, a długoskrzydły kształt przelatuje chwiejnym lotem w gąszczu sosnowej drągowiny. Drapieżnik. Usiadł gdzieś blisko, na zboczu wąwozu, bo wciąż słyszę ten szalony harmider.

Zataczam szeroki łuk, tak by mieć słońce za plecami. Wdrapuję się na przeciwległe zbocze, cofam jeszcze parę kroków i lustruję korony drzew. Tam, gdzie uwijają się wściekle ptaki. Między gałęziami błyskają pomarańczowe ślepia i pióra w kolorze sosnowego pnia, podrapane czarnym strychowaniem. Sowa. Uszatka syczy i opędza się od prześladowców. Głowa z frędzelkami piór skręca się raz po raz. Zwraca ją tam, gdzie patrzy, bo wielkie oczy pozostają nieruchome. Mięśnie poruszające gałką oczną już się w czaszce nie zmieściły. Sowa ma za to aż czternaście kręgów, dwa razy więcej niż ssaki, i może obrócić głowę o niemal trzysta stopni. Dzienne ptaki boją się nocnych stworzeń zupełnie jak ludzie. Uszatka podrywa się z gałęzi odprowadzana przez swoją hałaśliwą eskortę i niknie gdzieś za drzewami.

Tymczasem nad sadem krąży zwinny kobuz. W jasnych promieniach dobrze widać jego czarny wąs, czerwone nogawice i dyndające szpony. Coś w nich trzyma, jakiś drobny kształt. Pewnie dopędzonego na sierpowatych skrzydłach ptaka. Kołuje nieśpiesznie, raz po raz schyla się po zdobycz i odrywa kolejny strzęp. Nie przysiada, posila się w locie. Kilkadziesiąt metrów od wsi, tak by spokoju śniadania nie zakłóciła zgraja jazgoczących jaskółek.

4 czerwca

Wiślna 12, tuż przy wejściu do redakcji „Tygodnika Powszechnego”. Wywietrznik oznaczony zwisającym skrawkiem kory. Mieniący się metalicznie szpak przysiada na metalowej krawędzi, rozgląda się uważnie i nurkuje do środka. Miejskie ptaki nie są wybredne, założą gniazdo w każdym miejscu, które choć trochę przypomina dziuplę. Planty są jeszcze puste. Kopciuszek w napięciu wypatruje zdobyczy z oparcia ławki. Nie wydaje się przejęty faktem, że zasłonił ogonem kawałek blaszanej tabliczki nawołującej, by odkryć „Krakow City of Literature UNESCO”. Mały kos skrzeczy z trawnika. Rodzice są zalatani i nieuważni. Nieruchomieję na moment, a brązowa samica przystaje tuż koło mojej nogi jak ryby w strumieniu w gorący dzień. Kosy są wszędzie. Krakow City of Blackbird. ©

STANISŁAW ŁUBIEŃSKI jest autorem książki „Dwanaście srok za ogon”. Prowadzi bloga o ptakach dzikaochota.wordpress.com

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2016