Dziecko, rozbrojenie słownika

Po dzieciach pisze się sporo i różnie, lecz zawsze z odcieniem obojętności na poetyckość rozumianą jako inwestycja w poklask.

09.12.2019

Czyta się kilka minut

Dlaczego czasami trudno otrząsnąć się z absurdalnej pewności, że jesteśmy stadem starych, strasznych, złośliwych dzieci? Bez względu na wiek, światopogląd, religię, doświadczenie historyczne, te wszystkie rzeczy, do których podobno się dorasta – kieruje nami jakiś zgrzybiały infantylizm. Zebrani w stada, polujemy na okazję, by zohydzić wszystko wszystkim. Po tym, jak nowy marszałek Senatu – chcąc uszczuplić wszechwładztwo cynizmu – powiedział w telewizji kilka składnych kwestii, spadła na niego lawina błota. Kiedy profesor Agata Bielik-Robson miała czelność wyznać, że nie podziela nadziei pokładanych w symetryzmie, mechanicznie powielanym antyliberalizmie i nowej lewicy, Facebook odsądził ją od czci. „Właściwie to jest straszny naród ci Polacy. Lecz jakie są wyjścia? Albo ten naród znienawidzić i odejść od niego zupełnie, albo starać się przy całej beznadziejności walki walczyć, by był inny. Wybrałem tę drugą drogę. Ale ta druga droga wymaga dużej pobłażliwości dla ludzi. To nie jest pesymizm. Jeśli jest grupa ludzi, jak Stempowski, Vincenz, Bobkowski, Florczak, Czapski, to wierzę, że walka ma sens” – pisał Jerzy Giedroyc do Józefa Wittlina przed równo siedemdziesięciu laty.

Dlatego był wielki, że żył dla nas, nie mając złudzeń, kim jesteśmy. Banał, gładkie zdanko? A teraz, kto mógłby stać się poręczeniem takiego wysiłku? Znam wielu, oczywiście. Mieszkają w pobliżu, pracuje się z nimi, uczy się ich, uczy się od nich. Bo przecież uogólniony pesymizm w sprawie tak dużej i złożonej jak naród to taniocha.

Więc kiedy pisze mi się, że jesteśmy jak złe dzieci, to nie o wszystkich, choć również nie tylko o rządzących – i to w najszerszym znaczeniu. Chodzi raczej o to deformujące pragnienie, by zachować w sobie dziecko. Chcemy dziecka w sobie, czystości, czułości, lecz ono – niedokarmione przez dziesięciolecia – przyobleka się w jakąś postać upiorną i niebezpieczną. Pluje wątrobianą szumowiną.

Jednak tęsknota do dziecka jest prawdziwa, a kiedy trafia na właściwy ton, bywa rozbrajająca: „Masz już tyle słów tylko dla mnie: / tatuch, tatun, tatiś, tatich, tatko, / taśto (kiedy chcesz, żeby było śmiesznie). // Ja mam jedno / niewielkie. Jest jeszcze / na nie miejsce”. Dziecko, rozbrojenie słownika, uwolnienie z sarkazmu, wszechwładnej autoironii, dotknięcie czegoś nareszcie prawdziwego.

Rafał Skonieczny w wierszach z książki „Duza muzyka” („duza”, nie „duża”) nabiera w usta życia i nie dławi się nim. Nie tylko on – po dzieciach, bo raczej „po” niż „o” czy „dla”, pisze się sporo i różnie: ekstatycznie i traumatycznie, intymnie i kunsztownie, lecz chyba zawsze z odcieniem obojętności na poetyckość rozumianą jako inwestycja w poklask. Wystarczy wspomnieć Krystynę Miłobędzką, Piotra Sommera, Marcina Świetlickiego, Jacka Podsiadłę, Dariusza Suskę, Jarosława Klejnockiego, Jarosława Mikołajewskiego, Mariusza Grzebalskiego, Krzysztofa Siwczyka, Joannę Mue- ller, Justynę Bargielską czy Macieja Roberta. Ostatni ma w dorobku wiersz pt. „Dziecko”: „Obudziło się, kiedy kończyli. / A może leżało tak dłuższy czas? / Trochę popłakiwało, więc poszedł / do kuchni przygotować co trzeba. / Kiedy wrócił, spało na jego miejscu. // Stara kanapa, jeszcze z kawalerskich / czasów, jest nawet wygodniejsza, / ale nie będzie jej teraz rozkładać. / Prześpi tę noc skulony, z nogami / podciągniętymi pod brzuch”.

Sprawdza się przeczucie, iż z dzieckiem na nowo rodzi się język. Również obawa, że dziecko nieurodzone w porę, nieoddane światu, potwornieje, tudzież jego język, nie jest bezpodstawna. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 50/2019