Dwaj dyrygenci

Życie i sztuka u Miloša Formana stanowią jednolitą całość. Maski, które nosi reżyser i które nakłada swoim bohaterom, nie kłamią, lecz dopełniają autoportret artysty.

09.11.2010

Czyta się kilka minut

W scenie otwierającej dokumentalny film Miloša Šmídmajera "Co cię nie zabije..." widzimy obok siebie dwóch charyzmatycznych dyrygentów. Jeden - dobrze znany - to Wolfgang Amadeusz Mozart, brawurowo zagrany przez Toma Hulce’a w "Amadeuszu" Miloša Formana, drugi zaś - to sam czeski reżyser. Pierwszy nadzoruje premierowe wykonanie swojego "Uprowadzenia z Seraju", natomiast Forman instruuje aktorów, którzy wystąpić mają w operze reżyserowanej przez niego w Madrycie.

Tak Miloš Šmídmajer kreśli odważną paralelę, zestawia ze sobą artystów, których dzieli status zajmowany przez nich w historii sztuki, trzy burzliwe stulecia, narodowość i skala posiadanego talentu. Nieprzypadkowo oba filmy: "Amadeusz" Formana i "Co cię nie zabije..." (o Formanie) Šmídmajera pojawiają się na ekranach polskich kin niemal w tym samym czasie. Klasyczne arcydzieło i dokument o jego autorze świetnie się bowiem uzupełniają. Dwa skrajnie różne portrety artystów mówią o twórczości, która przekracza granice, o tajemnicy talentu, związku historii i sztuki, a także o psychologii tworzenia.

Duchowa nić

"»Amadeusz«, podobnie jak ja sam, był hybrydą, amerykańskim filmem nakręconym w Czechosłowacji. Oznaczał dla mnie bilet lotniczy do Pragi po dziesięcioletniej emigracji" - wspomina Forman w "Co cię nie zabije...". Opowieść o Mozarcie i Salierim stała się jednym z najważniejszych dzieł w dorobku reżysera. Po nowofalowych, czeskich filmach, emigracji i kasowej klapie hollywoodzkiego "Odlotu" był wprawdzie głośny "Lot nad kukułczym gniazdem" i musicalowy "Hair", ale to właśnie "Amadeusz" był najbardziej Formanowskim filmem nakręconym przez niego od wielu lat.

Wracając ze Stanów Zjednoczonych do Pragi, reżyser połączył to, co najcenniejsze w jego hollywoodzkim kinie, z tym, co charakteryzowało jego wczesne filmy. Znakomici amerykańscy aktorzy, montażyści i dźwiękowcy (których praca jest tutaj nie do przecenienia) oraz Miroslav Ondříček, ulubiony operator Formana, z którym współpracował jeszcze przy "Konkursie" z 1963 roku, zapewnili "Amadeuszowi" inscenizacyjny rozmach. Z Pragi uczyniono XVIII-wieczny Wiedeń, a sztukę Petera Shaffera o Salierim i Mozarcie uczyniono punktem wyjścia dla historii o geniuszu, boskiej niesprawiedliwości i pięknie sztuki. W tej monumentalnej opowieści nie brakowało jednak tego, co określało czeskie obrazy reżysera: groteski i humoru, słodko-gorzkiej ironii, która zarazem czyniła jego filmy ciepłymi i okrutnymi.

W "Amadeuszu" stylistyka kina Formana zyskuje nowy wymiar. Czeskiego reżysera i Mozarta wiąże duchowa nić. Nie skala talentu - Mozart na zawsze zostanie najcudowniejszym dzieckiem sztuki, najczystszym ucieleśnieniem geniuszu - lecz temperament, który każe mieszać rubaszność z tragizmem, dyscyplinę z artystyczną frywolnością. Film czeskiego reżysera podobny jest w tym do "Don Juana" czy "Wesela Figara", oper, w których na tych samych prawach współistnieją liryka i humor, intelektualna głębia i anegdotyczna lekkość.

U Formana historia osobliwego związku łączącego Mozarta i Salierego utkana jest z różnorodnych nici. Odcienie smutne, wręcz tragiczne, co i rusz przełamywane są przez komiczne akcenty. Reżyser "Czarnego Piotrusia" wie, że koturnowe postaci są zazwyczaj martwe. Grany przez Toma Hulce’a Mozart w jednej ze scen mówi o wielkich bohaterach włoskiej opery: "Wszyscy oni są tak wzniośli, jakby srali marmurem". W "Amadeuszu" reżyser miesza więc wzniosłość z trywialnością, dosadny dowcip Mozarta przeciwstawia kamiennej powadze Salierego. Trefniś wiodący ubogie życie i posępny, zgorzkniały bogacz stanowią jeden z najbardziej niezwykłych duetów w całej historii kina.

Medium stwórcy

Głupawy Mozart, "małpa odziana we frak" i wybuchająca niekontrolowanym, piskliwym śmiechem, jest u Formana figurą paradoksalną. On, który doskonale rozpoznaje własny talent, zdaje sobie sprawę, że jego dzieła są skończenie doskonałe. Jego rękopisy nie noszą śladów poprawek. Nawet wtedy, gdy cesarz prosi o korektę opery, jej twórca wie, że nie można zmieniać doskonałości, że jego dzieła mają dokładnie tyle nut, ilu potrzebują, by być utworami wielkimi. Pewny swojego geniuszu jest zarazem całkowicie świadomy, że niczym na ów geniusz nie zasłużył. Pozornie butny, w istocie jest pokornym narzędziem w rękach Absolutu.

Jest też ucieleśnieniem największego marzenia Antonia Salierego (życiowa, nagrodzona Oscarem rola Abrahama F. Murraya) - bycia wybrańcem Stwórcy, medium przemawiającym w Jego imieniu. U Formana to właśnie Salieri porusza najbardziej, ma w sobie tragizm człowieka przegranego, świadomego własnej małości, lecz niepotrafiącego oprzeć się pokusie władzy. Nadworny kompozytor Józefa II Habsburga jest wystarczająco zdolny, by rozpoznać talent geniusza, ale nie dość utalentowany, by mu kiedykolwiek dorównać. Sługa boży, który składa swe życie i twórczość w ofierze Stwórcy, daremnie liczy na to, że w zamian otrzyma jeszcze odrobinę talentu, przez chwilę dostąpi boskiego olśnienia.

W interpretacji Abrahama F. Murraya ów rozgoryczony artysta wadzi się ze złym demiurgiem i pyta, jak ocalić wiarę wobec zdrady, której doznał ze strony Stwórcy. Jego spowiedź ("Amadeusz" ma przecież formę przedśmiertnej konfesji) jest zarazem zapisem chorobliwego uwielbienia. To Salieri jest jedynym z mieszkańców cesarskiego dworu, który potrafi docenić sztukę Mozarta, pojąć ogrom jego talentu. Jednocześnie nienawidzi Mozarta i go uwielbia, zazdrości mu talentu i gardzi jego prymitywnym poczuciem humoru.

"Gdy zbliżam się do ukończenia filmu, ogarnia mnie szczególny rodzaj podniecenia. W jednej chwili mam poczucie, że nakręciłem swój najlepszy film, ale potem w mgnieniu oka wszystko na stole montażowym zmienia się w taki banał, nudę i chałę, że jestem bliski samobójstwa..." - wyznawał przed laty Miloš Forman. W czeskim reżyserze Mozart spotyka się z Salierim, niezwykły talent i twórczy temperament uzupełnia artystyczna samoświadomość, a pewność siebie czasem ustępuje skromności.

***

Oglądając "Co cię nie zabije..." i "Amadeusza", nie sposób uniknąć fundamentalnego i zarazem groźnego pytania: czy opowiadając o dwóch artystach, Forman w istocie nie opowiada o sobie? Pokazując zmagania Mozarta z dworskimi cenzorami, mówi przecież o swoich przygodach z czechosłowacką władzą ludową, która niemal wsadziła go za kraty po realizacji "Pali się, moja panno". Przyglądając się temu, jak sztuka daje władzę nad ludźmi, opowiada o własnej twórczości, o swym okrutnym "Konkursie" czy "Miłości blondynki". Przede wszystkim opowiada jednak o niezwykłej sile sztuki, która dla artysty jest jedyną formą życia. Bo gdy słuchamy Miloša Formana, jak w obecności kamery opowiada o swoim życiu Milošowi Šmídmajerowi, ani przez chwilę nie mamy wątpliwości, że oto czeski mag kina reżyseruje swoją opowieść, której sam jest bohaterem, że wpycha swe życie w narracyjne ramy i uwodzi nas humorem, mądrością i pięknem.

AMADEUSZ - wersja reżyserska - reż. Miloš Forman, prod. USA 1984. Dystryb. Vivarto.

CO CIĘ NIE ZABIJE... - reż. Miloš Šmídmajer, prod. Czechy 2009. Dystryb. Vivarto.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2010