Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przedmioty, którymi się posługują, zużywają się niemal tak szybko, jak ubrania. Jedyną stałą w ich życiu są rodzice.
Jestem szczęściarzem: siedzę na krześle, na którym siedziałem trzydzieści pięć lat temu. Jest starsze ode mnie. Nie wiem, gdzie i kiedy je wykonano, ale to solidne krzesło z jasnego drewna, którego nigdy nie trzeba było naprawiać. Owszem, raz w trakcie sprzątania nieopatrznie wystawiłem je na balkon. Spadł deszcz, krzesło namokło, a w czasie suszenia na siedzeniu popękała politura. Myślałem, że trzeba będzie je wyrzucić. Ale nie, ciągle na nim siedzę. Na nim nauczyłem się czytać i pisać. Na nim napisałem pierwszy wiersz, pierwszy list miłosny (ale do kogo?), pierwszy artykuł. Na nim powstała praca magisterska o motywach miłosnych w poezji pokolenia "Współczesności" i kilka setek wierszy, wśród których - siedząc na tym samym krześle - dokonywałem potem bezlitosnej selekcji. Krzesło jest twarde, więc pisać trzeba szybko; dlatego moje wiersze są krótkie, a zamiast esejów piszę felietony. Niemniej przybywa innej pracy i czasem wstaję z niego zesztywniały, ze zdrętwiałymi pośladkami. Wyobrażacie sobie, że pisarz pracuje przede wszystkim głową i rękami? Duży błąd.
Oprócz krzesła mam jeszcze jedną rzecz, która jest ze mną od zawsze: gumową kaczuszkę. Jako kilkulatek wygryzłem jej maleńką dziurkę z tyłu głowy. Kaczuszka nie przydaje mi się tak jak krzesło, trzymam ją ze względów sentymentalnych. Pływała zawsze przechylona na jeden bok. Przetrwała wszystkie przeprowadzki, wszystkie kąpiele, teatrzyki, które robiłem w dzieciństwie (nasadzona na patyk zastępowała kukiełkę), nawet, zdaje się, jakąś próbę przypalania (dziurkę wygryzłem dla zatarcia śladów). Dziś stoi na półce przy biurku, ale jeszcze niedawno kąpała się z moimi młodszymi dziećmi. Temat jak z "Toy story": co stanie się z zabawkami, kiedy dzieci dorosną?
Ludzie dzisiaj na ogół nie są przywiązani do rzeczy. Są przywiązani do posiadania. Do rzeczy, które są coraz mniej trwałe, przywiązują się nieliczni, podobno częściej mężczyźni niż kobiety. Nie wiem, czy to prawda; może mężczyźni potrzebują do życia więcej znaków? Może upływ czasu staje się dla nich bardziej znośny, gdy wkładają stare koszule, schodzone buty, siadają na "wiernych" krzesłach lub dotykają książek, które kiedyś czytali? Może ich ciało ma słabszą pamięć i musi szukać oparcia w rzeczach?
Moje krzesło, podobnie jak ja, ma brata. Z małą różnicą: mój brat jest ode mnie starszy, a brat krzesła jest jego rówieśnikiem. Teraz, gdy mój brat jest daleko, nasze krzesła są razem: na jednym siedzę, na drugim leżą moje notatki albo wiszą ubrania. Po powrocie do domu zazwyczaj się przebieram: świat zewnętrzny ma swoje ubrania, a dom swoje. Krzesło-brat nie stało na balkonie, więc jest lepiej zachowane. Jak brat kiedyś wróci, może jeszcze będzie chciał na nim siedzieć.