Dwa ateizmy

Jaką postawę powinien zająć wierzący wobec niewierzącego? Czy mamy obowiązek nawracać ateistów i agnostyków? A może ateizm jest w stanie czegoś nauczyć wiarę?

20.10.2009

Czyta się kilka minut

Katechizm dostrzega w ateizmie i w niewierze wykroczenie przeciwko pierwszemu przykazaniu Dekalogu, a dokładniej - przeciwko cnocie pobożności. Ale zarazem odwołuje się do tekstów Soboru Watykańskiego II, które złagodziły i zniuansowały wcześniejsze stanowisko Kościoła, widzącego w ateizmie przejaw złej woli oraz najpoważniejsze społeczne zagrożenie. "W powstawaniu i rozpowszechnianiu się ateizmu niemały udział mogą mieć wierzący, o ile skutkiem zaniedbań w wychowaniu religijnym albo fałszywego przedstawiania nauki wiary, albo też braków w ich własnym życiu religijnym, moralnym i społecznym, powiedzieć o nich trzeba, że raczej przesłaniają, aniżeli pokazują prawdziwe oblicze Boga i religii" - zauważają autorzy Katechizmu.

Także w słynnym dogmacie z konstytucji "Dei Filius" Soboru Watykańskiego I, dawniej wykorzystywanym do zwalczania agnostycyzmu, dziś teologowie dostrzegają przede wszystkim warunek możliwości przyjęcia Objawienia - Boża propozycja względem zagubionej ludzkości nie jest "z księżyca", przeciwnie - odpowiada na najgłębsze pragnienia człowieka i jest zgodna z jego rozumną naturą. Dogmat brzmi: "Święta Matka Kościół utrzymuje i naucza, że naturalnym światłem rozumu ludzkiego można z rzeczy stworzonych w sposób pewny poznać Boga, początek i cel wszystkich rzeczy". Ta podkreślana możliwość nie oznacza, że w niepowtarzalnych życiowo okolicznościach poznanie Boga jest zawsze łatwe i oczywiste.

Ateizm jest zjawiskiem o złożonej genezie i nie sprowadzalnych do jednego mianownika przejawach. Z punktu widzenia wiary najbardziej istotne wydają się jego dwie formy. Pierwszą jest ateizm aktywny, często zorganizowany, który stara się wyeliminować wiarę ze sfery publicznej (w historii przybierał postaci skrajne, działające zgodnie z formułą: "cel uświęca środki"); drugą - ateizm pogłębiony, często intelektualnie wyrafinowany, będący ukształtowaną w sumieniu życiową postawą. Dla wiary pierwsza forma może być dotkliwa, ale nie jest w stanie całkowicie zagrozić religii. Jak pokazały pierwsze wieki chrześcijaństwa, okres prześladowań był najbardziej płodnym okresem w historii Kościoła. Co, oczywiście, nie neguje prawa (a nawet obowiązku) godnego sprzeciwiania się wszelkiej niesprawiedliwości i nadużyciom. Płodność chrześcijaństwa sprzed epoki konstantyńskiej nie brała się ze zła prześladowań, tylko z siły wiary, która nie manipulowała Bogiem.

Bardziej intrygująca jest druga postać ateizmu, zwłaszcza gdy jest reprezentowana przez wybitnie szlachetne osobowości, takie jak Barbara Skarga czy Jan Józef Szczepański. Niewiara profesor Skargi była dyskretna, pozbawiona patosu czy cierpiętnictwa. Chciałoby się powiedzieć: ewangelicznie prosta. Kiedy w publikowanej na tych łamach rozmowie padło pytanie o śmierć, spokojnie odpowiedziała: "Nie wiem, jak się sama zachowam w ostatniej godzinie, ale chciałabym być do końca przytomna, bo jestem ciekawa - nie tego, co będzie potem, bo potem nic nie będzie, ale ciekawa jestem samego momentu". To rzucone mimochodem "potem nic nie będzie" zestawione z jej życiem - trudnymi do wyobrażenia próbami, brakiem złudzeń co do człowieka, a mimo to brakiem jakichkolwiek śladów pogardy czy nienawiści - wybija religijne myślenie z samozadowolenia. Rodzą się pytania nie tylko o źródło takiej siły, ale także o sens samej wiary, która rzadko rodzi takie męstwo.

Simone Weil pisze, że "są dwa ateizmy, a jeden z nich jest oczyszczeniem pojęcia Boga". Ten wyróżniony spełniałby zatem podobną rolę, co teologia negatywna. Być może należałoby dostrzegać w nim jej graniczną postać - neguję Boga, gdyż dla niczego, co istnieje, nie potrafię odnaleźć alibi wobec Jego świętości.

Jak jednak rozumieć owo oczyszczenie? Weil dopowiada: "Religia jako źródło pociechy jest przeszkodą do prawdziwej wiary: w tym sensie ateizm jest oczyszczeniem". Komentując te zdania, o. Jan Andrzej Kłoczowski przeciwstawił pocieszenie umocnieniu: prawdziwa religia przynosi umocnienie, a nie proste pocieszenie.

Możliwe jednak, że nie jest potrzebne aż tak radykalne przeciwstawienie: wiara przynosi także pocieszenie. Ale nie w tej kolejności. Najpierw jest umocnienie, nad którym nie mamy żadnej władzy jako suwerennym Bożym darem, a dopiero z tego umocnienia wynika pocieszenie i wszystkie inne naturalne potrzeby obficie zaspokajane przez religię (poczucie bezpieczeństwa, zakorzenienie w tradycji, tożsamość kulturowa, potrzeba kultu i przynależności do wspólnoty).

Zwykle odwracamy ten porządek. Potrzeby bezpieczeństwa i przynależności do wspólnoty są silniejsze od religijnej potrzeby zbawienia (umocnienia). Zauważmy, że kiedy patrzymy na wiarę z ich perspektywy, każdy człowiek inaczej wierzący lub niewierzący narusza nasze poczucie bezpieczeństwa i tożsamości. Tu silnie odzywa się nasza natura.

W tym miejscu nie od rzeczy będzie się odwołać do osiągnięć nauki. Mamy prastarą biologiczną skłonność do dzielenia innych na swoich i obcych. Współcześni neurobiolodzy pokazują, że zdolność rozpoznawania wzorca swój-obcy chroniła naszych ewolucyjnych przodków przed zjedzeniem, rządzona jest zatem przez najsilniejszy z instynktów - instynkt przetrwania. Do tej pory kojarzenie obcości z zagrożeniem jest czymś w nas pierwotnym i musimy się zdobywać na nie lada wysiłek, by w obcości dostrzegać inność, która może nas wzbogacić.

Zatem patrząc na wiarę jedynie z perspektywy potrzeby pocieszenia, instrumentalizujemy religię i Boga. Szlachetny ateizm dotkliwie nam o tym przypomina. Na pytanie: "Kiedy religia staje się niemoralna?", Henryk Elzenberg odpowiadał: wtedy, gdy staje się narzędziem służącym innym celom niż zbawienie.

Mamy więc z jednej strony walczący ateizm i walczącą wiarę oraz z drugiej - nienarzucający się ateizm oraz pokorną wiarę. Warto się temu paralelizmowi bliżej przyjrzeć, gdyż idzie on w poprzek myślowych przyzwyczajeń o "dobrej" wierze i "złym" ateizmie.

Mechanizm walki niewierzącego z wiarą i wierzącego z ateizmem jest podobny - jest nim chęć samodzielnego porządkowania rzeczywistości, bez odniesienia do wiary, że ostateczne źródło istnienia jest większe od nas samych. O ile jednak każdy ateizm z definicji odrzuca wszelkie "pozaświatowe" źródła sensu, zatem agresywny ateizm oskarżyć można jedynie o używanie niegodziwych środków, o tyle walcząca doczesnymi środkami o doczesne cele wiara po prostu się kompromituje, obnażając swoją hipokryzję.

W życiu Kościoła nie zawsze łatwo rozeznać, czy chodzi już tylko o pocieszenie, czy jeszcze o umocnienie - czy przekroczyliśmy granicę instrumentalizacji religii i manipulacji bliźnimi. Wyraźnym probierzem dobra i zła, zarówno dla wiary, jaki i niewiary, jest odruch pogardy wobec drugiego człowieka. Gdy taki odruch się pojawia, możemy być pewni, że znajdujemy się na złej drodze. Niezależnie od tego, czy uważamy się za wierzących, czy za niewierzących.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2009