Duma blokersa

Wystawa w Centrum Sztuki Współczesnej to dzieło totalne. Obejmuje sztukę i dokument - przy czym jedno płynnie przechodzi w drugie. Jest symbiozą obrazu, muzyki i słowa. Łączy estetyzm z manifestem społecznego zaangażowania. Ukazuje blokowisko jako fenomen niejednoznaczny: niszczący, ale i stymulujący.

18.07.2007

Czyta się kilka minut

Jarosław Jeschke, "Obrazy z wielkiej płyty", 2003-04 /
Jarosław Jeschke, "Obrazy z wielkiej płyty", 2003-04 /

W wieku sześciu, siedmiu lat lubiłam rysować dom. Dzieliłam kartkę na wiele krateczek o tych samych, mikroskopijnych wymiarach, a potem w każdej umieszczałam rodzinę ze wszystkimi potrzebnymi jej do życia sprzętami. Istny rebus. Pamiętam, jak bardzo byłam dumna z pomysłu na miarę meblościanki: na obrazku umywalkę udało mi się zmieścić nad piętrowym łóżeczkiem dla dzieci!

Na warszawskiej wystawie nieoczekiwanie zobaczyłam pracę, która przypomniała mi dzieciństwo: "Habitat" (1993-96) Katarzyny Józefowicz to sporych rozmiarów model, którego poszczególne segmenty wypełnione są szufladami; wychylają się z nich mniejsze szufladki, potem jeszcze mniejsze - i tak bez końca. Tak oto blok staje się rodzajem powieści szkatułkowej. Czy może to zresztą dziwić? Za każdym z tysiąca okien, które przepruwają osiedlowe prostopadłościany, kryje się inny los.

Ten wątek powraca na wystawie kilkakrotnie. W projekcji wideo pt. "Miasto" Andrzej Barański zwraca uwagę na powtarzalność i wzajemne zagłuszanie się pojedynczych historii w przestrzeni, w której krzesło może stanąć w jednym tylko miejscu, a gwóźdź wbity w podłogę zamienia się w sznurek spływający z sufitu sąsiada. "Blok", czyli "hipertekstowa powieść" internetowa Sławomira Shuty i Marcina Maciejowskiego, za pomocą jednego kliknięcia (odpowiadającego zapukaniu do drzwi) pozwala nam wejść w codzienność mieszkańców dziesiątego piętra: ktoś kogoś lubi, ktoś czegoś żałuje, ktoś jest na kogoś zły. Ot, życie jak życie - wszak

"w domach z betonu nie ma wolnej miłości/są stosunki małżeńskie oraz akty nierządne/Casanova tu u nas nie gości".

O dziwo, w obydwu tych przypadkach nie mamy poczucia, że uczestniczymy w procederze "podglądactwa". Pojawia się ono - jako zaplanowany koncept - dopiero w "Inwigilacji 2005" Rocha Forowicza. Artysta zaplanował jej realizację w trzech etapach. Najpierw z użyciem kamery podglądał mieszkańców kilku bloków. Potem to, co zarejestrował, wprowadził do internetu i powiadomił o filmie jego mimowolnych bohaterów. W ten sposób chciał ich zachęcić do aktywności i komunikacji - przynajmniej za pomocą komputera. "Inwigilacja" ukazuje jakąś prawdę o anonimowości blokowisk, ale zawiera też w sobie spore niebezpieczeństwo: dialog internetowy zawsze jest sterowany, a więc sztuczny; często potwierdza jedynie wyobcowanie.

Dlatego dobrze, że fragment pracy Forowicza zestawiono na wystawie z filmową rejestracją klasycznego już dzisiaj projektu Pawła Althamera "Brudno 2000". Z domu na Sadybie artysta przeprowadził się na to osiedle w połowie lat 70. Po latach wspominał: "Poręcz była wykręcona z taką determinacją, jakby ktoś chciał jej nadać nowy kształt. Było w tym coś twórczego, może jakaś potrzeba wykrzyczenia buntu". 27 lutego 2000 roku zmobilizował mieszkańców swojego, przerażającego wielkością, bloku przy ulicy Krasnobrodzkiej 13, by o godzinie 19.00 zapalili bądź zgasili światło, w taki sposób, by na budynku pojawiła się dwójka i trzy zera. Bunt objawił się jako radosne, solidarne działanie.

Kiedy Althamer - wspomagany przez harcerzy - przygotowywał się do działania na ulicy Krasnogrodzkiej, pojęcie "blokersów" już istniało. W 1997 roku stworzyła je młoda artystka Maria Zbąska: jej osiedlowe fotografie ukazały się wtedy w "Gazecie Wyborczej". Dwa lata później na łamach tego pisma rozpętała się debata o młodzieży przełomu wieków. Marcin Prokop - wówczas 22-letni student bankowości - pisał: "Nie mam ochoty podejmować żadnej chorobliwej rywalizacji. W imię rywalizacji niszczy się kolegów, w imię rywalizacji traci się godność, w imię rywalizacji brudzą się ręce. Ja tak nie chcę".

Słowa te mogłyby stać się tekstem, wyśpiewywanym rytmicznie przez rodzimych raperów (ich muzyka - podobnie jak legendarna punkowa piosenka "Brygady Kryzys" pt. "Radioaktywny blok" - towarzyszy nam na wystawie). Są też znakomitym dopełnieniem wierszy Mirona Białoszewskiego - przewodnika po "Dziedzictwie betonu". Blokersi to przecież postaci z jego wiersza: "Korytarz górny/zapasowy/więc kołyskowy/dziecko bloku/w zawieje/osiem wylotów matek/mu pieje/dmucha pcha/i to słychać/i ono słucha".

To jeden z wielu współczesnych, nierzadko sprzecznych aspektów osiedlowej autoidentyfikacji: nie tyle rezygnacja, ile akceptacja, a może nawet duma z nieprzyjaznego miejsca, w którym przyszło żyć. Wiąże się z nią walka o indywidualizm: w Zamku Ujazdowskim oglądamy obrazy i obrazki, które Ryszard Górecki wypożyczył od mieszkańców bloku zaprojektowanego przez Oskara Hansena na Przyczółku Grochowskim. "Cygańska Matka Boska" i "Gavroche", skórzana róża i rodzinny portret - cała ściana znaków pojedynczości.

A początki? Klamrą spinającą ekspozycję jest dokument. Zwiedzanie zaczynamy od projekcji filmowych. Stare kroniki mają w sobie coś z atmosfery serialu "Alternatywy 4". I nie wiadomo, co wygrywa w rywalizacji o miejsce na skali absurdu: piosenka Igi Cembrzyńskiej (w białym, ekstrawaganckim kapeluszu) o powstającym na początku lat 60. warszawskim osiedlu Za Żelazną Bramą, czy scena, w której jakiś szczęśliwiec otrzymuje klucze do mieszkania spółdzielczego - wraz z goździkiem, misternie ułożonym na zmiotce.

Obserwujemy entuzjazm, towarzyszący wprowadzeniu technologii "wielkiej płyty", która zastąpiła "trójki murarskie" - doskonałym dopełnieniem tej sekwencji okażą się w finale ekspozycji czarno-białe fotografie Wojciecha Wilczyka, który w całej Polsce fotografował fabryki, zajmujące się niegdyś produkcją wielkich komponentów, które składały się na budynki, dziś podupadłe bądź zmieniające funkcję. Wystawę kończą też wspomnienia architektów, którzy w PRL-u budowali wielkie osiedla. Co zostało z ich pierwotnych projektów? Gdzie leżała granica kompromisu z władzą i propagandą? A może bloki wyrażały utopię miasta idealnego?

Pozostaje jeszcze jeden aspekt - estetyczny. Jednym z najbardziej poruszających elementów wystawy jest skromny zapis projektu "Lochy Manhattanu" Józefa Robakowskiego z 1989 roku. To prawdziwa lekcja artystycznej pokory. Najbardziej niezależnych twórców polskich (byli wśród nich m.in. Mirosław Bałka, Jerzy Kalina, Andrzej Ciesielski, artyści związani z "Gruppą", "Łodzią Kaliską" i "Łodzią Fabryczną") Robakowski zaprosił do podziemi łódzkiego blokowiska, nazywanego powszechnie "Manhattanem". I tam okazało się, że ich prace przegrywają z groźną, despotyczną architekturą.

Jednak blokowiska bywają też piękne - zimną, konstruktywistyczną urodą, rodem wprost z wczesnodwudziestowiecznych awangard. Wystarczy spojrzeć na panoramiczną fototapetę Wiesława Stępnia albo rytmiczne obrazy Karoliny Zdunek.

Kim więc był Le Corbusier, autor pierwszych blokowisk: charyzmatycznym twórcą "maszyny do mieszkania" czy destruktywnym "Leninem architektury"? W jakim stopniu doświadczenie państw postkomunistycznych jest naturalną konsekwencją, a w jakim zaprzeczeniem jego idei? Żeby o tym podyskutować, warto arcydzielną warszawską wystawę wyeksportować.

"BETONOWE DZIEDZICTWO. OD LE CORBUSIERA DO BLOKERSÓW"; Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski; kuratorzy: Ewa Gorządek i Stach Szabłowski; aranżacja: Grupa Robocza (Zuza Foggt i Maks Dobkowski); filmowy partner wystawy: telewizja Kino Polska; wystawa czynna do 9 września 2007 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2007