Nogawice świętego Józefa

Średniowieczna sztuka z opiekuna Zbawiciela robiła pantoflarza, nieudolnego ojca, niedołężnego starca, a nawet seksualnego frustrata i głupca. Dlaczego?

14.12.2020

Czyta się kilka minut

Józef z wiertłem i pułapką na myszy. Część środkowa i prawe skrzydło Tryptyku Mérode,  ok. 1427–1432 r.,  Metropolitan  Museum of Art  w Nowym Jorku /  / DOMENA PUBLICZNA
Józef z wiertłem i pułapką na myszy. Część środkowa i prawe skrzydło Tryptyku Mérode, ok. 1427–1432 r., Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku / / DOMENA PUBLICZNA

Ze wszystkich świętych katolickich / najbardziej lubię Józefa / bo to nie był żaden masochista / ani inny zboczeniec / tylko fachowiec” – pisał Andrzej Bursa. To fakt: z opiekunem Mesjasza nie wiążą się makabryczne opowieści o męczeństwie, nie przypisywano mu też cudów nie z tej ziemi. Jednocześnie jednak średniowieczna literatura i sztuka pokazują go jako postać wyjątkowo pełną sprzeczności.

Problemy wychowawcze

Józef, inaczej niż Maria, nie pojawia się w ewangelicznych przekazach o publicznej działalności Jezusa – co interpretowano tak, że opiekun Zbawiciela zmarł, gdy Chrystus był jeszcze młody. Ewangelie w ogóle mało mówią o Józefie, głównie dlatego, że właściwie przemilczają dzieciństwo Mesjasza (wyją­wszy odnalezienie dwunastoletniego Jezusa w świątyni, opisane przez św. Łukasza). Oczywiście w tej sytuacji luki uzupełniły apokryfy – zwłaszcza Ewangelia Dzieciństwa, zwana też Ewangelią Tomasza. Niestety, Józef w ojcowskiej roli nie jawi się tu zbyt pozytywnie.


CZYTAJ WIĘCEJ: BOŻE NARODZENIE 2020 >>>


W Ewangelii Dzieciństwa kilkakrotnie powraca motyw, że ktokolwiek sprzeciwił się małemu Jezusowi, padał martwy. Źle skończyło się nawet wysłanie Jezusa do szkoły, a Józef ewidentnie nie umiał sobie poradzić z wychowaniem przybranego syna: „Nauczyciel rozgniewał się, uderzył go i natychmiast padł martwy. Jezus powrócił do swoich rodziców. I Józef ­zawoławszy jego matkę, nakazał jej, by nie pozwalała mu wychodzić z domu, aby ci, co go uderzą, nie umierali” (ten i kolejne cytaty z apokryfów w przekładzie ks. Marka Starowieyskiego).

Wydawać by się mogło, że Jezus nie powinien być opisywany jako dziecko trudne czy też krnąbrne – a jednak wczesnochrześcijańskie apokryfy oraz bazujące na nich późniejsze legendy średniowieczne przedstawiały go jako chłopca wchodzącego w konflikty ze swymi rodzicami. Jego wykraczająca poza wiek mądrość sprawiała, że nie był on pokorny i posłuszny, nie dawał się uczyć (i pouczać), nie dostosowywał się do oczekiwań otaczających go dorosłych. Jednocześnie miał „magiczne” moce, pozwalające mu na takie wybryki jak zamiana innych dzieci w świnie.

Również apokryficzna Ewangelia Pseudo-Mateusza, powstała w VI wieku, przedstawia Józefa jako człowieka, któremu brakuje mądrości i odwagi; w obliczu wyzwań chce uciec, brak mu pewności siebie. Średniowieczna legenda „Liber de Infantia Salvatoris” łączyła fragmenty Ewangelii Pseudo-Mateusza i Ewangelii Dzieciństwa Tomasza. Na podstawie tej łacińskiej legendy powstawały z kolei teksty w językach narodowych. W wielu z nich Józef nie daje sobie rady z dyscyplinowaniem Jezusa i zwraca się do Marii, aby przejęła jego rolę. Jak zauważają badacze, w owych tekstach relacja między Jezusem a Marią przypomina relację księcia (czy też młodego króla) z królową matką; Józef zaś jest postrzegany przez Jezusa nie jako jego opiekun, lecz jako małżonek matki, niemający nic do powiedzenia w kwestii jego wychowania. Właściwie Józef w wielu z tych źródeł boi się Jezusa: nie chce go zdenerwować z obawy, że Mesjasz użyje swych sił przeciwko niemu.

Oczywiście, elementy te miały w założeniu podkreślać bos­kość Jezusa – ale efekt okazuje się nieco odmienny od zamierzonego. Jednocześnie jednak tego typu opowieści mogły cieszyć się popularnością wśród średniowiecznych odbiorców, bo pozwalały im się utożsamiać z Matką Boską i św. Józefem: po prostu pocieszające było, że nawet oni mieli problemy wychowawcze ze swoim świętym synem.

Było mu dane tulić Mesjasza

Z drugiej strony, pisma późnośredniowiecznych teologów i mistyków kreują zupełnie inny obraz św. Józefa, a także Jezusa w wieku dziecięcym. XIV-wieczne „Medytacje o życiu Chrystusa” wspominają, jak Jezus pomagał matce nosić wodę ze studni. Szerzej opowiedział o tym św. Wincenty Ferreriusz w jednym ze swych kazań: Jezus postanowił przynieść wodę ze studni, choć jego rodzice sami chcieli po nią iść; on jednak podkreślił, że chce służyć swym rodzicom po to, aby dać dobry przykład innym dzieciom.

O tym, że Jezus był cierpliwym i pracowitym dzieckiem, zapewniała także w swych „Objawieniach” św. Brygida Szwedzka. Już św. Bernard z Clairvaux podkreślał, że jakkolwiek zaskakujące wydaje się, iż Bóg mógł być posłuszny ludziom, to jednak Jezus był posłuszny Marii, a ze względu na nią – także Józefowi. Bernard zresztą w jednym ze swych kazań bardzo pozytywnie odniósł się do czułości opiekuna wobec Jezusa, głosząc, że Józefowi było dane noszenie, przytulanie, całowanie Mesjasza, a także karmienie go i opiekowanie się nim.

Średniowieczni teologowie podkreślali, że Józef bez wątpienia uchodził za ojca Jezusa, co zresztą jest zgodne z przekazem biblijnym. Np. św. Bernardyn ze Sieny dowodził, że relacja Józefa i Jezusa musiała być realnie relacją ojca i syna, bo w przeciwnym razie ludzie domyśliliby się, że Józef nie jest ojcem Jezusa. Dlatego z pewnością Józef zachowywał się wobec Jezusa jak ojciec: w słowach, czynach, opiece i autorytecie.

Patron partnerów

Aby podkreślić (usprawiedliwić?) dziewictwo Marii pomimo jej zamążpójścia, apokryfy i ludowe opowieści podkreślały znaczną różnicę wieku między nią a Józefem. Miał on także zostać jej „opiekunem” wbrew swej woli, na mocy wskazania boskiego (mężczyźni przynieśli różdżki do świątyni, a z tej należącej do Józefa wyleciała gołębica, co było znakiem decyzji Boga, komu ma być powierzona Maria). Datowana na 2. połowę II wieku Protoewangelia Jakuba mówi, że „sprzeciwił się Józef, i rzekł: »Mam synów, jestem starcem, ona zaś jest młodziutką dzieweczką. Nie, zaiste, bo stanę się pośmiewiskiem dla synów Izraela«”. Wspomniana wcześniej Ewangelia Pseudo-Mateusza rozwija wątek niechęci Józefa i sugeruje, że właściwie wziął on ostatecznie Marię pod opiekę z zamiarem wydania jej za któregoś ze swoich synów: „Józef zaś począł błagać i prosić nieśmiało zapytując: »Jestem stary i mam synów; dlaczego więc mnie powierzacie tę dzieweczkę, która ze względu na wiek mogłaby być moją wnuczką, a nawet jest młodsza od moich wnuczek (...) Nie sprzeciwiam się woli Bożej, lecz dotąd będę strzegł dzieweczki, aż poznam, który z moich synów zgodnie z wolą Bożą może wziąć ją za małżonkę«” (przeł. ks. Kazimierz Obrycki).

W obu tych apokryfach Józef na dłużej wyjeżdża do pracy przy budowie domów – gdy wraca, zastaje Marię w zaawansowanej ciąży. Nic dziwnego, że wpada w rozpacz i wątpi w jej uczciwość.

Tu jednak znów odnajdziemy w średniowieczu także zupełnie odmienne opowieści. Propagator kultu św. Józefa, kanclerz paryskiego uniwersytetu Jan Gerson, porównywał Świętą Rodzinę do Trójcy Świętej, Józefa uznając za głowę tejże rodziny. Podkreślał, że Józef karmił Jezusa, opiekował się nim i zabrał go do Egiptu; był zatem sprawnym mężczyzną i nie mógł być naprawdę stary. Oprócz Gersona także np. św. Bernardyn ze Sieny odnosił do św. Józefa figurę młodego męża dziewicy z Księgi Izajasza („Bo jak młodzieniec poślubia dziewicę, / tak twój Budowniczy ciebie poślubi, / i jak oblubieniec weseli się z oblubienicy, / tak Bóg twój tobą się rozraduje”; Iz 62, 5 w przekładzie Biblii Tysiąclecia).

W późnośredniowiecznej sztuce i w dramatyzacjach liturgicznych Józef często gotuje, szykuje kąpiel dla Dzieciątka czy też troszczy się o jego ubranie. Mogło się to ówczesnym wydawać niemęskie, mogło być jednak odbierane pozytywnie – jako wyraz troski i opiekuńczości. Aktywność Józefa w tych przedstawieniach przeczy także założeniu, że był niedołężnym ­starcem.

Wydaje się, że w początkach XV wieku doszło w kulcie św. Józefa do przemiany, która jest ważnym elementem badania koncepcji świeckiej męskości w późnośredniowiecznej i nowożytnej Europie. Ze słabego starca czy też antycznego mędrca Józef zamienił się wówczas w dojrzałego, lecz zaradnego mężczyznę, sprawnego robotnika czy też rzemieślnika. Rozwój kultu św. Józefa musiał odpowiadać rozwijającej się klasie mieszczańskiej – nieprzypadkowo zauważyć można wówczas powstawanie coraz większej ilości bractw pod wezwaniem św. Józefa. Bogaci mieszczanie chcieli widzieć swego patrona jako sprawnego zarządcę domu, dobrego męża i kochającego ojca – co pozwalało im się z nim identyfikować.

Z gołymi nogami

W sztuce średniowiecznej niektóre przedstawienia Bożego Narodzenia podkreślały świętą relację między Bogiem Ojcem, Marią a Jezusem – Józef zaś bywał ukazywany jako ignorujący cudowność narodzin Mesjasza lub… po prostu zbyt głupi, aby zdawać sobie sprawę z tego, czego jest świadkiem. W XV-wiecznych niemieckich sztukach bożonarodzeniowych (takich jak „Schwäbisches Weihnachtsspiel” czy „Erlauer Weihnachtsspiel”) Józefowi przypisywano nadużywanie wina, a pijaństwo było często cechą wiązaną z postaciami prymitywnymi, z chłopami z prześmiewczych opowiastek.

Jednocześnie trudno nie dostrzec komizmu o podtekście seksualnym w przedstawieniu Józefa pijącego z okrągłego bukłaka, podczas gdy obok jego dziewicza małżonka karmi dziecko piersią. Frustracja seksualna była jednym z głównych aspektów związanych z popularnym w ówczesnych świeckich opowieściach motywem „źle dobranej pary”. Ośmieszano w nich małżeństwa o zbyt dużej różnicy wieku: w takich historiach stary mąż młodej żony występował w roli głupca i zazwyczaj kończył jako rogacz.

Jednym z wielu przykładów jest oczywiście „Dekameron” Giovanniego Boccaccia, szczególnie opowieść dziesiąta z dnia drugiego („Kalendarz starych mężów”). Stary sędzia Riccardo di Chinzica poślubił młodą i piękną Bartolomeę, ale szybko okazało się, że wiek i stan zdrowia nie pozwalają mu na częste dzielenie z żoną łoża. Przedstawił on jej zatem całą listę dni świątecznych i postnych, w które należało pobożnie powstrzymać się od zbliżeń. Pewnego razu Bartolomea została porwana przez korsarza Paganina, który – jak się okazało – żadnych świąt nie obchodził. W rezultacie młoda kobieta, zasmakowawszy rozkoszy w łożu sprawnego fizycznie kochanka, odmówiła powrotu do męża, choć ten chciał wpłacić za nią okup.

Słowa, które skierowała do męża, są zarazem krytyką powszechnego wtedy zwyczaju wydawania młodych dziewcząt za zbyt starych mężczyzn, i usprawiedliwieniem niewierności kobiety wydanej za mąż wbrew swojej woli: „O cześć moją – odparła Bartolomea – sama będę miała staranie; niech nikt się o nią nie troska, zwłaszcza że już i tak zbyt późno na to. Rodzice moi winni byli pomyśleć o niej, gdy mnie wam za żonę dawali, skoro jednak o nią wówczas nie dbali, tedy i ja dzisiaj o nich dbać nie chcę. Grzech śmiertelny, w którym żyję, już się na powszedni przemienił” (przeł. Edward Boyé).

Zapewne zatem nawet przedstawienia Marii i Józefa, które kojarzyły się z prześmiewczym motywem „niedobranej pary”, pozwalały wielu późnośredniowiecznym wiernym na utożsamianie się z nimi.

Bardzo ciekawym motywem powracającym w scenach Bożego Narodzenia jest przedstawianie Józefa zdejmującego nogawice. Można to interpretować różnie, także prześmiewczo: gołe nogi, sugerujące nagość od pasa w dół, znajdziemy w późnośredniowiecznych przedstawieniach błaznów, występujących w roli nie zawsze spełnionych amantów.

Znakomitym, choć późnym przykładem może być miniatura w krakowskim Kodeksie Baltazara Behema (ok. 1506), w której błazen flirtuje ze sprzedawczynią z ulicznego kramu (zapewne żoną kupca): zalotnik ten ma nie tylko gołe nogi, ale także majtki zawieszone na plecach. Ponadto mąż gubiący bieliznę występował często w satyrycznych przedstawieniach „pantoflarza” i dominującej żony.

Z drugiej jednak strony ten sam gest może mieć zupełnie inne, całkiem poważne znaczenie: po pierwsze, obnażanie nóg przez Józefa niesie skojarzenie z Mojżeszem, który zdjął sandały, zanim zbliżył się do gorejącego krzewu. W takiej interpretacji Józef w Bożym Narodzeniu przestaje być głupcem niezdającym sobie sprawy z powagi chwili – przeciwnie, dostrzega on, że oto w nowonarodzonym Dzieciątku objawia się sam Bóg.

Przede wszystkim jednak dla średniowiecznych odbiorców istotny był w tym przypadku kontekst bożonarodzeniowych dramatyzacji i pieśni: oto bowiem Józef miał dać Marii swoje nogawice, aby zawinęła w nie nowonarodzonego Jezusa. Kult relikwii nogawic św. Józefa, które miały posłużyć za zawiniątko dla Mesjasza, jest poświadczony w katedrze w Akwizgranie od XIII wieku!

Harmonia sprzeczności

Nad wieloma późnośredniowiecznymi przedstawieniami św. Józefa badacze toczą spory, proponując skrajnie różne interpretacje – choć dziś coraz częściej zauważa się, że rozmaite skojarzenia wcale nie muszą się w tych dziełach wykluczać. Dotyczy to nie tylko problemu nogawic opiekuna Zbawiciela, ale także jego działalności jako cieśli. Bardzo często bowiem w wizerunkach Świętej Rodziny Józef ukazywany był przy pracy nad drewnem, np. przy wierceniu dziur. Z jednej strony oczywiście była to ilustracja jego zawodu, a także podkreślenie siły i pracowitości męża Marii. Z drugiej strony, często interpretuje się to jako zapowiedź przyszłej męki Zbawiciela, w drewnie dopatrując się desek krzyża, a w wyposażeniu Józefowego warsztatu – odniesienia do Narzędzi Męki Chrystusa.

Jednocześnie jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że przedstawienie męża dziewiczej żony jako wiercącego dziury w desce wzbudzać może skojarzenia z frustracją na tle seksualnym; ówczesna świecka literatura w wielu językach posługiwała się metaforą „przebijania” czy „dziurawienia” w kontekście erotycznym.

Bardzo interesującym przykładem takich problemów interpretacyjnych może być przedstawienie św. Józefa na prawym skrzydle Tryptyku Mérode: oto wierci on dziury w niewielkiej deseczce, na stole zaś obok niego leży pułapka na myszy. Mysz – jako szkodnik – symbolizować mogła diabła, a św. Józef sam był „pułapką na diabła” czy też „osłoną” dla Marii: podstawionym niby-mężem, dzięki któremu szatan nie brał jej pod uwagę jako przyszłej dziewiczej matki Mesjasza. W środkowej części tegoż tryptyku widnieje Zwiastowanie, czyli moment Wcielenia. Deseczka, którą nawierca Józef, przypomina podobnie skonstruowany parawan przy kominku. Stąd też skojarzenie z „osłoną” wydaje się właściwe (choć niektórzy badacze widzieli w nawiercanej deseczce raczej element prasy winiarskiej, czyli odniesienie do eucharystycznego wina).

Tymczasem późnośredniowieczny odbiorca mógł jednak w wizerunku Józefa wiercącego dziury dostrzec żart o podtekście seksualnym, a to za sprawą owej pułapki na myszy. Oto bowiem mysz funkcjonowała w ludowej literaturze jako eufemizm kobiecych narządów płciowych. Ekstremalnym przykładem wykorzystania tego motywu jest dość absurdalna XIII-wieczna opowiastka „De la sorisete des estopes”. Jej bohater to wiejski głupiec, któremu młoda żona zaraz po ślubie odmówiła skonsumowania związku twierdząc, że pozostawiła swe narządy płciowe w domu matki. Z kolei teściowa mężczyzny dała mu kosz, z którego wyskoczyła mysz; on zaś, naiwnie wierząc swej żonie, zaczął gonić zwierzę, które ostatecznie mu uciekło. Zmartwiony wrócił do domu, lecz tam żona pocieszyła go, że jej pochwa jest już na miejscu, choć zmęczona i spocona po biegu przez pole. Tymczasem w rzeczywistości wilgoć była skutkiem tego, że pod nieobecność głupiego męża żona oddawała się kochankowi. Oto zatem kolejny kontekst stawiający Józefa z pułapką na myszy w roli głupca czy starego męża, którego losem są rogi.

Święta niedoskonałość

Satyryczne motywy w kulcie św. Józefa na przełomie średniowiecza i nowożytności to interesujący temat badań publikowanych ostatnio przez Anne L. Williams (m.in. w książce „Satire, Veneration, and St. Joseph in Art, c. 1300-1550”, Amsterdam University Press, 2019). Badaczka podkreśla, że błędem jest poszukiwanie jedynej słusznej interpretacji owych przedstawień – mogły one mieć kilka zupełnie różnych warstw znaczeniowych. Kult św. Józefa naprawdę mieszał ze sobą szacunek i ośmieszenie, my zaś na siłę próbujemy oddzielać sacrum od profanum. Tymczasem prześmiewcze aspekty postaci Józefa, porównywanie go do rogacza, impotenta, głupca, wcale nie musiały podważać jego kultu. Po pierwsze, te właśnie aspekty wiązały się z zapewnieniem o czystości Marii; po drugie, zabawne niedoskonałości świętego czyniły go bardziej ludzkim, bliższym odbiorcom. A to w ostatecznym rozrachunku tylko wzmacniało jego kult.

Ważny jest jeszcze jeden aspekt: Józef występował w literaturze i sztuce w zasadzie wyłącznie w kontekście Bożego Narodzenia. A to w średniowiecznej rzeczywistości czas karnawału, gdy dochodzi do odwrócenia porządku świata. Święto Głupców, osadzone w tradycjach rzymskich Saturnaliów, pozwalało wszystkim na chwilę naruszyć ustaloną hierarchię wartości chrześcijańskiej Europy.

Dziś trudno nam to sobie wyobrazić, ale wówczas w obrazoburcze zabawy angażowało się nawet duchowieństwo, zwłaszcza niższe, na co zresztą odnotowano skargi. Przykładowo, XV-wieczny list paryskich teologów wymienia z oburzeniem występki księży i klerków w czasie owych „świąt głupców”, takie jak noszenie masek, tańczenie w prezbiterium w przebraniu kobiet, śpiewanie sprośnych piosenek, jedzenie kaszanki na brzegu ołtarza podczas gdy celebrans odprawia mszę, granie przy ołtarzu w kości i inne przewinienia. Zatem i spektakle bożo­narodzeniowe musiały zawierać również dawkę humoru – często to właśnie postać Józefa zapewniała element komiczny, którego w tym czasie oczekiwali odbiorcy.

Józef ze średniowiecznych ołtarzy jawi nam się jako jeden z najbardziej ludzkich świętych: nieheroiczny, pozbawiony „magicznych” mocy, niedoskonały; ale zarazem to jedna z najbliższych samemu Zbawicielowi osób. Nawet jeśli występował on w roli głupca, to kryła się w tym zarazem pocieszająca dla wiernych myśl, że niesie on nadzieję wszystkim grzesznikom, którzy mimo własnej głupoty i niedojrzałości duchowej mogą liczyć na zbawienie.

A poza tym był on dowodem na to, że nawet ze świętych wolno się czasami pośmiać. ©

Autorka jest historyczką sztuki, medie­wistką, stale współpracuje z „Tygodnikiem”. Autorka cyklu „Sztuka powszechnie nieznana” w Podkaście Powszechnym oraz blogu www.posztukiwania.pl.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Absol­wentka Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, doktor historii sztuki, medie­wistka. Ma na koncie współpracę z różnymi instytucjami: w zakresie dydaktyki (wykłady m.in. dla Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Otwartego AGH, licznych… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 51-52/2020