Druga Ojczyzna Polaków

Tak nazywał Syberię Józef Piłsudski, najsłynniejszy polski zesłaniec. Miał co prawda na myśli tylko tych, którzy trafili tam za karę, jednak historia polskiej obecności w głębi Rosji nie ogranicza się do katorżników.

13.09.2021

Czyta się kilka minut

Na okładce: litery układające się w słowo „Sybir”, które otwierają wystawę / DAWID GROMADZKI
Na okładce: litery układające się w słowo „Sybir”, które otwierają wystawę / DAWID GROMADZKI

Sybir to opowieść, w której niewyobrażalne cierpienie przeplata się z brawurową odwagą, poniżenie i śmierć z ambicją i pragnieniem lepszego życia, porażka z wielkim sukcesem, a ludzka pasja – ze zrządzeniami ślepego losu. Taką właśnie narrację o Sybirze: wyobrażonej krainie w Rosji, a potem w Związku Sowieckim, której granice wyznaczała obecność i cierpienie Polaków, prezentuje Muzeum Pamięci Sybiru.

Pierwszymi eksploratorami ziem położonych na wschód od Uralu – na wpół mitycznej Tartarii – byli myśliwi i moskiewscy kupcy zapuszczający się tam od XVI w. w pogoni za „twardą walutą” tamtych czasów – sobolowymi i gronostajowymi skórami. Pierwszym Polakiem, który znalazł się za Uralem, nie był jednak ani myśliwy, ani kupiec, lecz nieznany z imienia sekretarz sybirskiego chana Kuczuma, z którym w końcu XVI w. walczył zwycięsko słynny Jermak – kozacki zawadiaka na żołdzie rosyjskich kupców Stroganowów.

To właśnie Stroganowowie w 1574 r. uzyskali od cara Iwana IV Groźnego przywilej zagospodarowania ziem na wschód od Uralu. W rekordowo krótkim czasie – niespełna sto lat – Kozacy i kupcy opanowali obszar, na którym dzisiejsza Polska zmieściłaby się około 40 razy. Było to możliwe, ponieważ chanat sybirski upadł, a miejscowe plemiona nie były w stanie przeciwstawić się uzbrojonym w broń palną Moskwianom.

Pierwszym „zesłańcem” na Sybir był dzwon z Uglicza nad Wołgą, którego bicie miało podżegać tamtejszych mieszczan do zamieszek po zamordowaniu w 1591 r. najmłodszego syna Iwana IV Groźnego. Pozbawiony serca i uszu, został „zesłany” do Tobolska. W ślad za nim przez kolejne stulecia trafiali na Syberię głównie włóczędzy, przestępcy kryminalni, ale też polityczni. Polacy zawsze stanowili wśród tych ostatnich bardzo znaczącą grupę, i to nie tylko pod względem liczebności. Od konfederacji barskiej począwszy, a na rewolucji 1905 r. skończywszy, wszystkie zrywy powstańcze i kolejne antycarskie spiski skutkowały falami zesłań.

Największa z nich nastąpiła po powstaniu styczniowym i objęła rzeszę niemal 40 tys. ludzi – zwykle młodych, często znakomicie wykształconych. Wraz z nimi (zwłaszcza po 1862 r., kiedy to uruchomiono kolej warszawsko-petersburską i sukcesywnie rozbudowywano linie kolejowe przecinające Syberię) ruszali za Ural Polacy, którzy z powodu prawnych restrykcji narzucanych w ramach planowej rusyfikacji nie mogli pełnić wysokich funkcji, urzędów czy swobodnie obracać swoim majątkiem. Ruszali na Syberię także ci, którzy widzieli w niej nową „ziemię obiecaną”: inżynierowie, odkrywcy, badacze czy wreszcie setki tysięcy chłopów z Królestwa Polskiego i zagarniętych przez Rosję ziem dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego, których głód ziemi wyganiał nie tylko do obu Ameryk, ale też na wschodnie krańce świata.

Wielu z nich wracało po latach do kraju, wielu jednak znalazło na Syberii swój nowy dom. Do dziś są pamiętani jako ci, którzy przynieśli tam zdobycze światowej cywilizacji. Jednym z najbardziej znanych w Rosji jest Alfons Koziełł-Poklewski, który w II połowie XIX w., początkowo jako carski urzędnik, a następnie wyjątkowo zdolny przedsiębiorca, dorobił się bajecznego majątku na państwowych koncesjach na alkohol, sól i cukier. Pomnażał go jednak dalej, ­organizując regularną żeglugę parowców po syberyjskich rzekach, eksplorując syberyjskie bogactwa naturalne: złoto, srebro, szmaragdy, rudy żelaza. Choć niezbyt przychylni nazwali go „wódczanym królem Syberii”, to w pamięci zesłańców zapisał się jako człowiek, który dawał pracę, opłacał powrót do kraju amnestionowanym, budował kościoły, cerkwie i przytułki.

Poklewski uosabia losy tysięcy Polaków, którzy odnieśli na Syberii sukces, ale los jego nie mniej utalentowanych potomków jest symboliczny dla całej diaspory polskiej w Rosji początku XX w. Wraz z nastaniem rządów bolszewickich zarówno przedsiębiorcy, jak i chłopi stracili dorobek swojego życia. Prywatne przedsiębiorstwa znacjonalizowano, a gospodarstwa rolne włączono do ­kołchozów.

Prawdziwy dramat nastąpił w 1937 r., kiedy to w ramach tzw. operacji polskiej, realizowanej przez NKWD na rozkaz Stalina, życie straciło w Związku Sowieckim co najmniej 111 tys. Polaków tylko z racji swojego pochodzenia. Żyjących na Syberii oskarżano m.in. o prowadzenie antysowieckiej propagandy i tworzenie wyimaginowanego, tajnego Syberyjskiego Centrum Polskiej Organizacji Wojskowej. W ciągu niespełna dwóch lat w obwodzie nowosybirskim zamordowano 94 proc. wszystkich aresztowanych Polaków, zaś w irkuckim – 96 proc. W syberyjskiej wsi Białystok aresztowano 88 mężczyzn; żaden nie wrócił do domu.

Najżywszym elementem pamięci o polskim Sybirze są jednak cztery wielkie deportacje z lat 1940-1941, w których Sowieci wywieźli setki tysięcy obywateli polskich, czyniąc z nich „przymusowych niewolników”. Mniej pamięta się natomiast o deportacjach z końca wojny, które objęły m.in. ­Górnoślązaków, ­Kaszubów, Mazurów czy żołnierzy podziemia niepodległościowego. Jeszcze mniej znana jest historia ostatnich deportacji z byłych Kresów II Rzeczypospolitej, które trwały aż do 1952 r. – często najbardziej dramatycznych, bo obejmujących np. byłych żołnierzy Armii Andersa, którzy wyrwali się z Sybiru w 1942 r., a po wojnie zdecydowali się wrócić do swoich kresowych domów.

Cała ta skomplikowana mozaika śladów pamięci o polskiej obecności w głębi Rosji i Związku Sowieckiego prezentowana w Muzeum Pamięci Sybiru jest także opowieścią globalną. Nie tylko dlatego, że Sybiracy i ich potomkowie rozrzuceni są dziś po całym świecie, ale również z tego powodu, że doświadczenie polskiego Sybiru jest także częścią świadectwa o sowieckich represjach, które dotknęły chyba wszystkie narody świata. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 38/2021

Artykuł pochodzi z dodatku „Muzeum Pamięci Sybiru