Droga do atomu

8 grudnia, podczas wizyty Jarosława Kaczyńskiego na Litwie padła deklaracja o przyłączeniu się Polski do budowy elektrowni atomowej w Ignalinie. Co - jak podkreślał premier - nie oznacza zaniechania budowy podobnej elektrowni w Polsce.

02.01.2007

Czyta się kilka minut

fot. Bill Tracey (CC) /
fot. Bill Tracey (CC) /

Tydzień później "Głos Wielkopolski" pisał o spodziewanym na dniach ogłoszeniu programu takiej budowy. Miałaby to być największa inwestycja w historii naszego kraju, szacowana na 10 mld euro. Rząd chce, pisał dziennik, by w 2018 r. działała u nas co najmniej jedna duża elektrownia.

Programu do dziś nie ogłoszono. - Premier wspomniał o tym w Wilnie, jednak na szczegóły jeszcze za wcześnie. Gdy zapadnie decyzja, będziemy niezwłocznie informować - słyszymy w Centrum Informacyjnym Rządu.

Inwestycja na Litwie oraz wzmianka o budowie siłowni w Polsce to pierwsze podjęcie przez obecny rząd kłopotliwego od zawsze tematu, odkąd w wygłoszonym 19 lipca exposé premier Kaczyński mówił: "Przyjdzie taki czas, w którym nasza, oparta głównie o węgiel brunatny, energetyka będzie już bardzo trudna do przyjęcia w UE ze względu na ochronę środowiska. Czy nie powinniśmy już dzisiaj myśleć o energetyce atomowej? W UE jest odpowiednia technologia, dysponują nią przede wszystkim Francuzi. Opada powoli histeria wokół tej energetyki i są wszelkie szanse, żebyśmy w tej sprawie nie byli ciągle z tyłu, byśmy nie byli tylko zawsze imitatorami. Możemy gdzieś być, jeśli nie w samej czołówce, to w każdym razie w pierwszej grupie".

Czas, o którym mówił premier, już nadszedł. Atomowy zegar tyka uporczywie.

Gorący tydzień

Przystępując do Unii Europejskiej Litwa, tak jak Słowacja i Bułgaria, zadeklarowała zamknięcie przestarzałych bloków swoich elektrowni atomowych. Słowacka siłownia w Jaslovskych Bohunicach, bułgarska - w Kozłoduju i litewska - w Ignalinie - oparte są o technologie sowieckie, przy czym serce tej ostatniej stanowią dwa reaktory typu RBMK - takie jak ten, który eksplodował w Czarnobylu. Jeden z ignalińskich reaktorów już zamknięto, drugi Litwa zobowiązała się wyłączyć do 2009 r.

Jak przypomina prof. Jerzy Niewodniczański, prezes Państwowej Agencji Atomistyki, Ingalina jest kluczowym źródłem energii dla Litwy, dziś eksportera elektryczności. Powstało tam całe miasto dla kadry obsługującej elektrownię. Po zamknięciu ostatniego bloku znaczna jej część musiałaby zostać na miejscu, przy zgromadzonym tam paliwie. Dlatego zasadna była decyzja, by nową, opartą o nowoczesne standardy elektrownię, wybudować w tym samym miejscu. Pod koniec lutego Litwa, Łotwa i Estonia podpisały w Trokach komunikat o tworzeniu wspólnej strategii energetycznej. Postanowiono także o budowie nowej elektrowni w Ignalinie siłami trzech największych przedsiębiorstw zajmujących się dystrybucją energii w tych krajach: Lietuvos Energia, Latvenergo i Eesti Energia.

Czas budowy szacowano na ok. 10 lat, co oznacza, że po 2009 r. Litwa z eksportera stałaby się importerem prądu. Uzależniłoby ją to od Rosji, jako że bałtycki system przesyłu energii nie był połączony z siecią zachodnioeuropejską. Wymagało to szybkiego działania, bo Litwa przez dekadę nie uzyskała od Polski deklaracji o połączeniu naszych sieci energetycznych.

Początek grudnia "The Baltic Times" nazywa "najgorętszym tygodniem bałtyckiej energetyki". Czwartego podmorski 105-kilometrowy kabel nazwany "Estlink" połączył Harku w Estonii z Espoo w Finlandii. Ósmego w obecności premierów Kaczyńskiego i Kirkilasa prezesi Lietuvos Energija i Polskich Sieci Elektroenergetycznych podpisali wreszcie umowę o budowie transgranicznej linii wysokiego napięcia między Ełkiem a Olitą. Inwestycja ma kosztować od 290 do 304 mln euro, z czego UE pokryje 142 mln euro.

Trzecim elementem domykającym energetyczny pierścień bałtycki ma być 350-kilometrowy podwodny kabel litewsko-szwedzki. Sieci obu krajów miałyby połączyć się już w 2010 r., za 400 mln euro. Bałtowie nie będą więc już zdani na Rosję.

Skąd pomysł, by Polska angażowała się w litewską budowę? - PSE biorą pod uwagę, że most energetyczny służyłby po 2009 r. do przekazywania prądu z Polski na Litwę. A północ Polski nie jest szczególnie bogata w energię elektryczną - tłumaczy Niewodniczański. - Chyba że mielibyśmy po tamtej stronie źródło swojej energii.

Już gdy podpisywano komunikat w Trokach, nie wykluczano, że w budowie nowej Ignaliny mogłaby uczestniczyć też Polska. Jednak tuż przed wizytą premiera na Litwie agencja BNS informowała o sprzeciwie strony łotewskiej i estońskiej. Szef łotewskiego Latvenergo Karlis Mikelsons mówił, że jest to projekt czysto biznesowy, niemający nic wspólnego z polityką, a wyłączność nań mają trzy państwa. Zapewne wątpliwości dotyczyły odstąpienia części udziałów w przedsięwzięciu, a więc i podziału późniejszych zysków.

Spotkanie na Litwie rozwiewa jednak wątpliwości. Prezes PAA Jerzy Niewodniczański, który towarzyszył premierowi, mówi, że rozmowy szefów rządów zakończyły się ustaleniem, iż każdy z inwestorów miałby 25 proc. udziałów. Potwierdzał to dziennikarzom Jarosław Kaczyński, informując, że koszty budowy wyniosą ok. 3-4 mld euro, które wyłoży nie budżet, lecz firma, która zainwestuje w elektrownię. Mają nią być PSE, które planują kolejne spotkanie z bałtyckimi partnerami 9 stycznia.

Straszne głupstwo?

Okazuje się, że udział w inwestycji ma ścisły związek także z budową elektrowni atomowej w Polsce. Byłoby poligonem treningowym.

Roczne zużycie energii elektrycznej nad Wisłą wynosi dziś ok. 3,8 tys. kWh, szacuje się jednak, że Polskę czeka wyraźny wzrost zapotrzebowania na prąd, co zbiegnie się z potrzebą wyłączania starych elektrowni. Według Niewodniczańskiego klincz nastąpi ok. 2021 r. - W ciągu najbliższych 20 lat konsumpcja energii wzrośnie o co najmniej 60 proc. - mówi. Były minister gospodarki Janusz Steinhoff dodaje, że problem wiąże się z ograniczaniem emisji dwutlenku węgla. Dziś 97 proc. produkcji prądu pochodzi ze spalania węgla.

Prof. Andrzej Hrynkiewicz z Instytutu Fizyki Jądrowej PAN mówi, że już dawno stracił zapał do przekonywania do energetyki atomowej. - Musimy naprawić to straszne głupstwo, które popełniliśmy, rezygnując z budowy elektrowni w Żarnowcu - stwierdza. - Jeden z reaktorów, które miały tam działać, odsprzedaliśmy po bardzo niewłaściwej cenie do Finlandii, gdzie bezawaryjnie pracuje do dziś.

Steinhoff broni decyzji Sejmu z listopada 1990 r.: - Czas pokazał, że była racjonalna, bo przez 17 lat nie zabrakło nam prądu. Wolny rynek spowodował, że firmy zaczęły oszczędzać.

W uchwale o przerwaniu tamtego programu nakazano rozpatrywanie powrotu do niego w prognozach rozwoju energetyki tworzonych co pięć lat na kolejne dwudziestolecia. Jak wspomina Niewodniczański, jeszcze w 1995 r. nadmieniono o powrocie do atomu. W 2000 r. było odwrotnie. Janusz Steinhoff był wtedy ministrem gospodarki. - Wówczas takiej potrzeby nie było, ale od tej pory wiele się zmieniło - tłumaczy. - Przede wszystkim niesłychanie wzrosły ceny nośników energii.

- Poza tym - ciągnie Steinhoff - w Europie przez ostatnie 15 lat właściwie nie budowało się elektrowni atomowych. Przecież niemieccy Zieloni szli do wyborów z hasłem likwidacji energetyki jądrowej.

Istotnie: koalicja SPD i Zielonych ogłosiła program, który jest bolączką dzisiejszej koalicji CDU/CSU-SPD. Oficjalnie rząd Angeli Merkel kontynuuje stopniowe zamykanie elektrowni jądrowych do roku 2020, ale według dobrze poinformowanych źródeł chadecy chętnie by się z projektu wycofali - w Niemczech również prognozuje się dwukrotny wzrost zużycia energii, kraj ma coraz mniej węgla, a ropę i gaz musi importować z Rosji. Wycofanie z programu zdyskredytowałoby jednak SPD, a ta nie chce zamykać sobie drogi do ewentualnej koalicji z Zielonymi w wyborach w 2009 r.­

Dlatego rząd Merkel chce maksymalnie przedłużać czas eksploatacji działających elektrowni.

Trend jest europejski: o zaprzestaniu likwidacji energetyki jądrowej rozmawia się w Szwecji, o wycofaniu moratoriów na tę technologię - w Szwajcarii, Holandii i Hiszpanii. Nową elektrownię buduje w Olikluoto Finlandia, ma też powstać kolejna we francuskim Flamanville. Budować dalsze chcą kraje nowej Unii (oprócz Litwy Czechy, Słowacja, Rumunia, Bułgaria). Parlament Europejski decyzje o budowie energetyki atomowej zostawia państwom członkowskim.

Według Steinhoffa korzyść z polskich opóźnień jest taka, że dziś można by budować w oparciu o nieporównywalnie bezpieczniejsze technologie. - Zdecydowanie popieram decyzję rządu - deklaruje. - Są dziś przesłanki, żeby taką inwestycję zaplanować w przeciągu najbliższej dekady.

Eksperci mówią: potem będzie za późno.

Kiedy konsultacje

Niewodniczański: - Sama budowa elektrowni trwa 5-6 lat. Zanim się jednak zacznie, minie trochę czasu. Trzeba znaleźć miejsce, przygotować społeczność lokalną, przeprowadzić przetarg, by wybrać rozwiązanie najbezpieczniejsze ekologicznie, dające najtańszy prąd i angażujące nasz przemysł.

Hrynkiewicz: - Elektrowni nie możemy wybudować sami, musimy je kupić.

Nie możemy, bo kadry przygotowywane jeszcze w czasach Żarnowca, bądź wyjechały pracować za granicą, bądź przeszły na emeryturę. Najstarsi i najbardziej doświadczeni nie żyją. Dlatego zdaniem ekspertów udział w inwestycji litewskiej byłby dla Polski poligonem doświadczalnym, szkołą dla obsługi, a także dla inspektorów PAA, która chciałaby, trochę nieoficjalnie, być obecna przy wszystkich etapach prac.

- Na dziś nie mamy nic - mówi Niewodniczański. - Minister Gospodarki zamierzał w czerwcu powołać komisję ekspercką, do której PAA wyznaczyło jednego z kilkunastu członków. Według mojej wiedzy komisja dotąd nie powstała. Nie powołano też specjalnego pełnomocnika rządu, jak robi się to na całym świecie.

Niewodniczański dodaje, że nie sposób zacząć prac, nie wiedząc, co zrobić ze zużytym paliwem. Składowisko będzie potrzebne dopiero kilkadziesiąt lat po wyjęciu go z reaktora (tyle trwa chłodzenie), ale w biznesplanach trzeba je przewidzieć już dziś.

PAA wykonała jeszcze w 1997 r. studia geologiczne. - Wiem, gdzie są najlepsze lokalizacje, ale nikt mnie o to nie pyta - mówi Niewodniczański. - Najlepsze są wysady solne: Łanięta, Damasławek i Kłodawa. Drugi rodzaj skał to iłowce w rejonie Jarocina. Trzeci, najmniej odpowiedni, to granity w rejonie Ełku.

Prezes PAA mówi, że sugerowanie takich lokalizacji zawsze wywołuje protesty. - Tymczasem w Szwecji gminy się o to biją - opowiada. - Składowisko będzie pracować dwieście lat, zapewniając przez ten czas miejsca pracy i niezwykle pieczołowity nadzór, dający stuprocentową pewność czystego środowiska w gminie.

- Nie ma sposobu kontrolowania odpadów przez 200 tys. lat, przez które pozostaną aktywne - odpowiada Magdalena Zowsik z polskiego Greenpeace. - Żaden język tyle nie przetrwał. Jak ostrzeżemy przyszłe pokolenia? Eksperci, którzy uważają, że kilkadziesiąt lat potrzebnych na studzenie zużytego paliwa wystarczy na opracowanie technologii składowania, mówili to samo 20 lat temu i nie znaleźli ich do dziś.

Zowsik skarży się też, że Greenpeace wielokrotnie pytał Ministerstwo Gospodarki, jak przeprowadzane będą konsultacje społeczne. - Odpowiedziano nam, że nie wyznaczono terminu, bo nie ma jeszcze ostatecznej decyzji. A przecież konsultacje powinny odbywać się przed jej podjęciem!

- W lipcu mówiło się, że konsultacje należy przeprowadzić w 2006 r., by można było przed 2008 r. wskazać lokalizację i podjąć decyzję - mówi Niewodniczański. - To zadanie dla PAA. Ale nowy rząd żadnych decyzji jeszcze nie podejmował.

Hrynkiewicz: - Żarnowca nie zamknięto ze względu na jakieś zagrożenie, tylko na protesty. Rządy bały się powiedzieć, że elektrownie jądrowe są konieczne, żeby nie stracić wyborców.

PAA zleca co dwa lata badania opinii publicznej. W poprzednich, w 2004 r. po raz pierwszy liczba zwolenników atomu przekroczyła liczbę przeciwników (42 do 38 proc.). W najnowszych, przeprowadzonych przez Pentor 15 grudnia 2006 r., zgodę na budowę elektrowni jądrowej w Polsce wyraziło aż 61 proc. badanych, a na pytanie o zgodę na elektrownię we własnym sąsiedztwie "tak" odpowiedziało 47 proc. badanych ("nie" - 41 proc.).

Magdalena Zowsik przywołuje inne badania, CBOS-u z czerwca 2006 r., w których 58 proc. badanych było przeciwnych budowie, a w sąsiedztwie nie chciałoby mieć elektrowni 72 proc. respondentów.

- Jesteśmy za różnorodnością - mówi działaczka Greenpeace. - Różne rejony mają różne źródła energii odnawialnej i wykorzystując je, nie byłyby zależne od jednego atomowego molocha. Na tym też polega bezpieczeństwo energetyczne.

Sęk w tym, że polskie źródła "zielonej" energii są mało efektywne. Według prof. Hrynkiewicza, żeby pokryć przewidywane na 2025 r. zapotrzebowanie Polski na energię - 270 TWh brutto - trzeba by zbudować 2 tys. km. kw. fotoogniw albo 7 tys. elektrowni wiatrowych, które pokryłyby 10 tys. km. kw. krajobrazu.

Niewodniczański: - Jeśli mamy zdążyć przed 2021 r., około 2013-14 r. musimy kopać pierwsze fundamenty. Zatem przetarg trzeba by przeprowadzić w 2009 r.

"Żebyśmy w tej sprawie nie byli ciągle z tyłu".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zastępca redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”, dziennikarz, twórca i prowadzący Podkastu Tygodnika Powszechnego, twórca i wieloletni kierownik serwisu internetowego „Tygodnika” oraz działu „Nauka”. Zajmuje się tematyką społeczną, wpływem technologii… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 53/2006