Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Teraz Jan Rokita mówi, że niedawna uchwała Sejmu o prawie Polski do reparacji od Niemiec ustaliła polską doktrynę państwową i będzie obowiązywała także następne rządy (czyli prawdopodobnie jego). W tym samym czasie posłowie Platformy nie potrafią jasno powiedzieć, czy ignorująca unijne ustawodawstwo poprawka posłanki SLD, dotycząca zasad prywatyzacji PKO BP i dyskryminująca zagranicznych inwestorów, jest dobra czy zła. A potem tłumaczą się, że podczas głosowania... pogubili się. Sam zaś Rokita kilkadziesiąt godzin po sejmowej wpadce nadal nie chciał w tej kwestii wypowiedzieć się jasno i przyciskany w Radio Zet przez Monikę Olejnik uznał za dopuszczalny jedynie minimalny udział kapitału zagranicznego.
Oczywiście można argumentować, że te wszystkie gesty to tylko przedwyborcza retoryka i po wyborach toporek w polityce zagranicznej zostanie szybko zakopany, bo PO wie przecież, że Polska, która w Brukseli wciąż ma więcej do zyskania niż do oddania, nie może sobie pozwolić na konflikty z jej instytucjami i najważniejszymi państwami.
Tyle tylko że eurosceptycyzm PO sprzed 13 czerwca bardziej pomógł w wyborach do Parlamentu Europejskiego Lidze Polskich Rodzin. Jeśli teraz będzie podobnie i Rokita będzie zmuszony współrządzić z partią Giertycha lub Prawem i Sprawiedliwością, to już oni zadbają, by w stosunkach zagranicznych Polska nie oddała nawet guzika. I tak Jan Rokita stanie się zakładnikiem i ofiarą własnej doktryny.