Platforma Rokity czy Platforma Obywatelska

Od miesięcy Platforma Obywatelska kreuje się na ostatnią nadzieję białych. Jej lider, Jan Rokita, próbuje szantażować Polaków - jeśli nie obejmie władzy, grożą nam plagi podobne do egipskich.

08.08.2004

Czyta się kilka minut

 /
/

Sondaże - a więc sami wyborcy - mówią jasno: w przyszłym Sejmie największą siłą polityczną będzie Platforma Obywatelska. To ona podejmie się stworzenia rządu samodzielnie lub, co bardziej prawdopodobne, z jakimś koalicjantem. Liderem PO jest Jan Rokita. Udało mu się zmarginalizować formalnego przewodniczącego partii Donalda Tuska i przyćmić inne, dawniej jaśniej świecące gwiazdy, choćby Zytę Gilowską. Niewątpliwie jest to dowód politycznego sprytu, pamiętamy przecież w jakiej atmosferze i jak niechętnie trzej tenorzy (Donald Tusk, Andrzej Olechowski, Maciej Płażyński) godzili się na akces Rokity do Platformy. Później Rokita przeżył jeszcze upokorzenie w postaci porażki w wyborach na prezydenta Krakowa, ale parę miesięcy później los się do niego uśmiechnął i zesłał komisję śledczą do sprawy Rywina. Tę szansę Rokita wykorzystał bezbłędnie i niedługo potem mógł już głośno wyrażać swoje odwieczne marzenie: chcę być premierem.

Ale spełnienie marzeń i szczęście Rokity niekoniecznie musi oznaczać szczęście dla Polaków. Gdy Rokita mówi “premier", myśli: “kanclerz". Oznacza to chęć skupienia jak najwięcej władzy. Jednego “kanclerza" - Leszka Millera - już niedawno przeżyliśmy, w tym przypadku może być to równie niebezpieczne. Rokita powiedział kiedyś, że wszedł do polityki: “by odciskać piętno własnych ideałów na swoim kraju". Odciskanie ich piętna może być bolesne.

Populizm haseł i cynizm metod

Czasy są takie, że populizm jest w cenie. Jan Rokita o tym wie i gra na nastrojach społecznych. Posuwa się przy tym do destruktywnych haseł i postaw niegodnych poważnego polityka. Wskutek tego trudno dziś rzec, że Platforma jest opozycją konstruktywną, a przecież rzadko bywa tak, że partia, która w opozycji pozwala sobie na destrukcję, jest w stanie ją wyhamować po przejęciu władzy i staje się partią odpowiedzialności za państwo. Bo czyż konstruktywna opozycja głosuje tak, jak w styczniu głosowała Platforma - zresztą do spółki z Samoobroną - przyznając z budżetu dodatkowe pieniądze grożącej strajkiem kolei? W wykonaniu polityków, którzy na co dzień stroją się w piórka monetarystów, ten gest wyglądał wyjątkowo obłudnie. O tym, że finanse państwa służą PO do politycznych rozgrywek, przekonać się mogliśmy obserwując stosunek tej partii do planu Hausnera. Ekonomiści zgodnie twierdzili, że szybkie wprowadzenie tych reform poprawiłoby sytuację fiskalną kraju, ale politycy tej proreformatorskiej partii długo hołdowali zasadzie: im gorzej, tym lepiej, poddawali rząd ciągłej krytyce i deklarowali, że nie będą “skubać" emerytów. Dopiero w ostatniej chwili wsparli ustawę o waloryzacji rent i emerytur, w momencie, gdy opinia publiczna była już przekonana, że jej odrzucenie przyniesie wielkie szkody. Chwała Platformie za to. Nie zmienia to faktu, że cały Plan Hausnera jest wciąż daleki od realizacji, a przecież, gdyby PO poparła go, mógł zostać w sejmie przyjęty kilka miesięcy temu.

Uczeń Leppera

Zachowania pod publiczkę Rokita prezentował już podczas prac komisji śledczej, ale ponieważ dotyczyło to tylko wycinka - zgoda, że arcyważnego - życia publicznego, można by mu to wybaczyć. Choć pod koniec prac komisji oraz przy powstawaniu raportu Rokita sprawiał wrażenie, że nie chodzi już o dotarcie do prawdy, lecz o zbicie politycznego interesu. Sukces medialny, który odniósł dzięki komisji, sprawił, że populizm stał się narzędziem codziennego użytku dla tego polityka.

Radykalne hasła nazywa się dziś “nadawaniem wyrazistości ideowej". Jaskrawym i w gruncie rzeczy wstrętnym tego przykładem była wypowiedź Rokity po majowych zamieszkach w Łodzi, gdy wskutek tragicznej pomyłki policjanci zabili uczestnika walk ulicznych w czasie juwenaliów: “Po raz pierwszy od stanu wojennego państwo dało policjantom ostrą amunicję i kazało strzelać do ludzi. Że to był błąd, nie ma znaczenia. To nie jest błąd, to zbrodnia". Cynizm tej wypowiedzi polega nie tylko na mówieniu nieprawdy po to jedynie, by zagrać na emocjach wzburzonego społeczeństwa, ale też na nieuczciwym podkopywaniu autorytetu policji - jednej z najważniejszych instytucji państwowych. W wyniku serii tragicznych pomyłek policja znalazła się pod ogniem krytyki. Populista w takich sytuacjach dolewa oliwy do ognia. Państwowcowi, na jakiego niegdyś kreował się Rokita, to nie przystoi.

Pewien człowiek z otoczenia Rokity, znający go od lat, powiedział mi niedawno, że kiedyś był wstanie przewidzieć każdą reakcję swojego lidera, ale od pewnego czasu nawet dla niego jest to niemożliwe. Nie ulega wątpliwości, że zachowanie Rokity jest wynikiem wcześniejszych sukcesów Leppera. Szef Samoobrony tak obniżył poprzeczkę stylu politycznego działania, że wszyscy politycy poczuli, że więcej im wolno. Ba, nawet muszą się starać przekrzyczeć innych. Jak zdolnym uczniem Leppera okazał się Rokita, świadczy głośny pojedynek obu panów w Radio Zet sprzed kilku miesięcy. Prawda, że Rokita wygrał starcie, stosując metody Leppera, sam się do niego upodobnił. Czy zachęcony sukcesem nie ulegnie pokusie rozprawiania się w ten sposób z każdym rywalem? Lepper i jego tracąca w sondażach Samoobrona mogą przegrać polityczną batalię najbliższych miesięcy, ale wygrać może lepperyzm jako styl politycznego działania. Rokita w gruncie rzeczy już stał się “Lepperem". Lepperem dla zadowolonych.

Najgroźniejszą w skutkach do tej pory zagrywką polityka PO było hasło “Nicea albo śmierć". Szkód, jakie wyrządziło polskiej pozycji w Unii Europejskiej i postrzeganiu UE w Polsce, nie naprawi się prędko. Oto Rokita postanowił za jednym zamachem przyprzeć do muru rząd Millera, a zarazem przelicytować PiS i LPR. Najbardziej ponoć proeuropejska partia nagle uderzyła w tony egoizmu narodowego.

Ten absurdalny okrzyk wytyczył kierunek nie tylko polityki zagranicznej, ale także wewnętrznej. Był jednym ze źródeł sukcesu partii eurosceptycznych w czerwcowych wyborach do Europarlamentu. Jest tajemnicą Poliszynela, że Rokita mówiąc “Nicea albo śmierć" miał na myśli polityczną śmierć Leszka Millera. I proszę - Miller jest już wspomnieniem. Niestety, za sprawą Rokity Platforma uczyniła z integracji europejskiej kolejne poletko krajowych targów politycznych. Taka postawa nie wróży dobrze. Lekceważący stosunek do UE pokazała też Platforma wysuwając kandydaturę Pawła Piskorskiego do Parlamentu Europejskiego. I nie chodzi tu wcale o kontrowersje, jakie budzi ten warszawski polityk, ale o to, że najwięksi liderzy PO nie kryli chęci pozbycia się z kraju kłopotliwego kolegi. Parlament Europejski to dla nich najwidoczniej coś na kształt kąta, do którego można odesłać niewygodnych działaczy. Jednocześnie deklarują obłudnie, że walczą o mocną pozycję Polski w UE.

Homofoby i kołtuni

Platforma pod faktycznym dyktatem Rokity nie jest żadną nową jakością w polskiej polityce - bierze udział w politycznych gierkach tak jak inni uczestnicy walki o wpływy. Jeśli wygra przyszłe wybory, zastąpi skompromitowane partie pseudolewicy. Zgoda, absolwent prawa UJ to nie absolwent Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR, a za politykami PO nie ciągną się wielkie afery, jak w przypadku SLD.

Platforma startowała jako nowoczesna partia centrum. W czasie jej powstawania padało nawet słowo “liberalizm". Dziś politycy PO odwołują się do konserwatyzmu, a nowoczesność zastąpiono kołtuństwem. Ten skręt na prawo znów jest zasługą Rokity i nie sprowadza się jedynie do retoryki, ale także do współpracy z partią Giertycha. To Rokita zawarł w Krakowie pod koniec 2002 r. porozumienie koalicyjne z LPR w sejmiku wojewódzkim. Może i przyszły takie czasy, że współpraca ze skrajnie populistyczną prawicą nie jest już niczym strasznym. Rokita osobiście negocjował z LPR tajny aneks do tejże koalicji, który okazał się skokiem na kasę - politycznym podzieleniem się stanowiskami w apolitycznych spółkach i instytucjach województwa. Czysty TKM.

Kraków to dawny bastion Rokity. Ma tu wciąż potężne zaplecze organizacyjne. Przed laty był w stanie rękami wiernych mu lokalnych polityków namaszczać na prezydenta miasta (Józefa Lassotę), jak i prezydenta miasta obalać (...tegoż Lassotę). Dziś trochę się zmieniło. Wybory prezydenckie w 2002 r. pokazały, że nie wszyscy mieszkańcy Krakowa akceptują “Jasia Wędrowniczka" - jak nazywa się tego polityka z racji nader częstych zmian partyjnej przynależności. Zresztą zachowanie Rokity po odpadnięciu w pierwszej turze tamtych wyborów to kolejna ilustracja jego podejścia do polityki. Gdy na placu zostali wspomniany dawny kolega z “Solidarności" Józef Lassota i kandydat SLD Jacek Majchrowski, Rokita odmówił poparcia temu pierwszemu przyczyniając się do zwycięstwa kandydata partii, którą ponoć z całych sił pragnie odsunąć od władzy. Smaczku sprawie dodaje fakt, że jeden z najbliższych współpracowników Rokity w Krakowie Zbigniew Fijak szkolił kandydata SLD, przygotowując go do telewizyjnych debat przed drugą turą.

Tenże Fijak należał do grona krakowskich polityków najgłośniej krytykujących pomysł majowego Marszu Tolerancji i de facto utożsamiał się ze skrzykniętymi przez Młodzież Wszechpolską chuliganami, którzy przerwali Marsz, m.in. rzucając w jego uczestników kamieniami. Powiedział wtedy: “Nie wiem, ile osób szło w marszach. Jeśli w jednym 2000, a w drugim 300, to jestem w mniejszości. Oczywiście, rzucania kamieniami nie popieram. Ale całe te »uroczystości« uważam za prowokację i zdania w imię politycznej poprawności nie zmienię".

“Nie popieram", ale też nie potępiam, ponieważ bardziej od chuliganów przeszkadzają mi homoseksualiści - taki jest sens słów lidera lokalnej Platformy, prawej ręki Jana Rokity.

Jaka Platforma

Gdy Rokita walczy z rządzącymi partiami lewicowymi, przybiera kostium obrońcy ludu i oskarża państwo o zbrodnię, gdy rzuca rękawicę Lepperowi, wypożycza kostium z garderoby Samoobrony, gdy chce rozepchać się po prawej stronie sceny politycznej, staje się obrońcą narodowych interesów albo w świetle kamer modli się nad grobem ks. Jerzego Popiełuszki. Gdy modne staje się hasło IV Rzeczypospolitej, przeobraża się w zawziętego krytyka państwa, które współtworzył. Zarazem wspiera lewicowego polityka w samorządowych wyborach, po cichu dogaduje się z LPR. Wszystko to dowodzi, że mamy do czynienia z politykiem sprytnym, cynicznym i wytrwałym. Takim wydawał się też Leszek Miller. Jak się okazało, to trochę za mało, by być dobrym premierem. Polsce na tym stanowisku przydałby się ktoś poważniejszy. Teraz, gdy Liga Polskich Rodzin wypowiada PO pojedynek, czeka nas zapewne festiwal pseudonarodowych gestów w wykonaniu Rokity, albo w retoryce PO barbarzyńców spod znaku Leppera zastąpią fundamentaliści spod znaku Giertycha - już przyrównywanego przez Rokitę do Goebbelsa.

To, że Platforma rządzić będzie krajem, jest raczej pewne. Pojawia się tylko pytanie o jakość tych rządów i jakość Platformy. Czy czekają nas rządy nietolerancyjnych polityków licytujących się na populistyczne, prawicowe i eurosceptyczne hasła? Czy wszyscy politycy PO zadowoleni są z takiego obrazu ich partii? Czy tak mają wyglądać rządy partii uchodzącej za najbardziej cywilizowane ugrupowanie?

Racjonalnie myślący wyborca nie musi poddawać się szantażowi Rokity: albo my, albo barbarzyńcy. Może głosować na inne partie, zmuszając PO do poszukiwania partnera i odrobiny pokory. Również sama Platforma nie musi godzić się na dyktat jednego człowieka - niedawne sondaże pokazały, że gdy ankietowani zamiast na partię mają głosować na jej lidera (był nim właśnie Rokita, a nie Tusk), poparcie dla Rokity wyniosło raptem 14 proc. Polityk ten przestał być już źródłem sondażowego sukcesu swojej partii i powinna ona zdać sobie z tego sprawę.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicysta, dziennikarz, historyk, ekspert w tematyce wschodniej, redaktor naczelny „Nowej Europy Wschodniej”. Wieloletni dziennikarz „Tygodnika”. Autor i współautor książek: „Przed Bogiem” (2005), „Białoruś - kartofle i dżinsy” (2007), „Ograbiony naród ‒… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2004