Doktor Sieć radzi umrzeć

Moda na nieszczepienie dotarła do Polski. To ostatnia chwila, aby ją zatrzymać.

10.03.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. Robert Przybysz / FORUM
/ Fot. Robert Przybysz / FORUM

Poruszają się na wózkach inwalidzkich. Cierpią na porażenia mięśni i stawów; bywa, że mają wykrzywione kończyny. Na zdeformowane stawy zakładają specjalne aparaty.

Mają 60 i więcej lat, na ulicach widać ich już coraz rzadziej. Powoli odchodzi ostatnie pokolenie Polaków, których nie szczepiono przeciw wirusowi polio. A wraz z nim – ci, których dotknęła powodowana przez ten wirus choroba Heinego-Medina. Od 31 lat nie zdiagnozowano w Polsce ani jednego nowego przypadku.

Taka przyszłość miała czekać inne choroby zakaźne, w tym zagrażające nie tylko dzieciom odrę, różyczkę czy świnkę.

Powszechne szczepienia ochronne – uznane przez szacowny „New England Journal of Medicine” za najbardziej dobroczynny rodzaj interwencji medycznej w historii – w samych tylko Stanach Zjednoczonych uchroniły przed zachorowaniem co najmniej 100 mln osób.

Jednak od kilkunastu lat na Zachodzie statystyki tzw. wyszczepialności spadają. Lekarze i epidemiolodzy mówią o nowym trendzie wśród rodziców: modzie na nieszczepienie dzieci.

Modzie, która dotarła także do Polski.

Uśpione wirusy

Katarzyna Turek-Fornelska, pediatra z krakowskiego Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego, leczyła dzieci, które trafiały na oddział zakaźny z powikłaniami sprzed okresu szczepień ochronnych.
– Pamiętam chłopca, który zachorował na odrę w wieku 4 lat. Gdy miał 8 lat, wirus tej choroby wywołał u niego podostre stwardniające zapalenie mózgu. Funkcjonował tylko wegetatywnie: karmiono go sondą, przekładano z łóżka do wanny i z powrotem. Po kilku latach umarł. Kiedy słyszę rodziców mówiących o szkodliwości szczepień, mam ochotę o nim opowiedzieć – mówi lekarka.

Choć lista powikłań wywołanych przez choroby zakaźne jest dłuższa i groźniejsza od spisu tzw. niepożądanych odczynów poszczepiennych, strach rodziców łatwiej wzbudzić tymi drugimi. – Niektórzy mówią też: po co szczepić, skoro tych chorób już nie ma? Tymczasem one są, tylko nie występują powszechnie – i to tylko dlatego, że kiedyś wprowadzono obowiązkowe szczepienia – tłumaczy dr Turek-Fornelska. Dziś, dodaje, choroby zakaźne wracają do Polski, i to wcale nie za sprawą lokalnych epidemii na Zachodzie: – Odry na naszym oddziale nie widzieliśmy od połowy lat 90. Tymczasem w ubiegłym roku każda z młodszych koleżanek, które przyszły do nas na staż specjalizacyjny, miała okazję zobaczyć dziecko z powikłaniami tej choroby.

Disco z odrą (za Odrą)

Od początku roku w Polsce zanotowano sześć zachorowań na odrę. Wbrew alarmowi w prasie to jeszcze nie epidemia. Ale przypadków przybywa z roku na rok – w 2014 r. było ich już 110.

To wciąż mniej niż np. w Niemczech, gdzie sytuacja jest najgorsza od dekady (tylko w ciągu ostatnich trzech miesięcy objawy odry wystąpiły tu u ponad 600 osób). Chorują tzw. dzieci Wakefielda, czyli te, których rodzice uwierzyli kiedyś w teorię o wpływie szczepionek na powstawanie autyzmu, ogłoszoną w 1998 r. przez lekarza o tym nazwisku. Choć później udowodniono mu oszustwo (i odebrano prawo do wykonywania zawodu), antyszczepionkowym plotkom drugie życie zapewnia najpopularniejszy dziś lekarz pierwszego kontaktu: Doktor Google.

Właśnie w internecie, na niezliczonych stronach poświęconych rodzicielstwu, na forach dla matek, lewicujących portalach ekologicznych i prawicujących narodowych, utwierdza się rodziców w przekonaniu, że szczepionki są groźne. Że lekarze namawiający do ich stosowania są na listach płac koncernów farmaceutycznych. Wreszcie: że istnieją inne sposoby na choroby zakaźne. Niemiecka prasa donosi nawet o panującej modzie na tzw. odra-party, czyli celowe zarażanie swoich dzieci, które jakoby nabywają wtedy „naturalną” odporność. Artykuły na ten temat sprawiły, że politycy w Berlinie zaczynają mówić o wprowadzeniu programu obowiązkowych szczepień.

W porównaniu z sąsiadami zza Odry Polska jest w lepszej sytuacji. Program szczepień obowiązkowych u dzieci – choć zdaniem niektórych lekarzy nie jest wolny od wad – utrzymuje tzw. współczynnik wyszczepialności na poziomie wciąż dużo wyższym niż w wielu krajach Zachodu (aby uchronić całą populację, trzeba uodpornić ok. 95 proc. dzieci; jesteśmy wciąż powyżej tego progu). Epidemiolodzy jednak ostrzegają – to ostatni moment, by nie dopuścić do pogorszenia statystyk.

Nie, bo nie

Jak to zrobić? Lekarzom zwykle łatwiej rozmawia się z rodzicami, którzy obawy przed szczepieniem tłumaczą troską o los dzieci. Wyniki ankiety przeprowadzonej wśród ok. 400 rodziców przez dr Hannę Czajkę, kierowniczkę Poradni Konsultacyjnej Szczepień dla Dzieci z Grup Wysokiego Ryzyka w Szpitalu Dziecięcym im. św. Ludwika w Krakowie pokazują wyraźnie: pytani o to, czego obawiają się w związku ze szczepieniami, najczęściej wymieniają niepożądane odczyny poszczepienne oraz… płacz dziecka.

– To punkt wyjścia do rozmowy. Jeśli lekarz przekona rodziców, że też zależy mu na dobru dziecka; że rozumie obawy, choć ryzyko jest niemal zerowe, postawa rodziców zmienia się od razu – mówi dr Czajka.
Racjonalna rozmowa jest trudniejsza, gdy rodzice są przeciwni szczepieniom z powodów ideologicznych. Katarzyna Turek-Fornelska tak wspomina jeden z dyżurów w poradni szpitalnej, gdy w niedzielne popołudnie do jej gabinetu wkroczyła pewna para z niemowlakiem.

– Powiedzieli, że rano odwiedzali znajomych, którzy mają chomika. Dali go do zabawy rocznemu dziecku. Chomik, o dziwo, je ugryzł. Potem poszli z dzieckiem na pływalnię. Dopiero pod koniec dnia przyszli do lekarza. W książeczce zdrowia dziecka: tabula rasa. Zapytałem, czy może było szczepione, lecz nie wpisano tego do książeczki – to się zdarza u dzieci urodzonych za granicą. Czy ma przeciwskazania do szczepień? Na to ojciec wypiął pierś i oświadczył uroczyście: „Uznaliśmy z żoną, że nie będziemy szczepić dziecka”. W takim razie, zapytałam znowu, czemu zawdzięczam państwa wizytę? Na to ojciec: „Bo my się boimy tężca”. Czy to nie dziwne? Ci rodzice musieli przyjąć założenie, że ich dziecko do końca życia ani razu się nie skaleczy!

Ryzykujesz życiem? Zaryzykuj portfelem

Na Zachodzie środowiska medyczne i politycy przekonują się powoli, że dyskusja ze sceptycznymi wobec szczepień rodzicami przypomina zwykle próby przekonania Ericha von Dänikena do opinii, że UFO nie pomagało w budowie Stonehenge. Czyli – jest coraz mniej celowa. W Niemczech i USA nieszczepionych dzieci coraz częściej nie przyjmuje się do żłobków i przedszkoli. Tłumacząc się koniecznością ochrony innych pacjentów, ich leczenia odmawiają prywatne placówki lekarskie.
A jak jest w Polsce? Na razie grzywny, nakładane na rodziców i opiekunów nieszczepionych dzieci, w praktyce nie są ściągane. Według Głównego Inspektoratu Sanitarnego w 2014 r. na ponad 2500 upomnień wydano tylko 687 wniosków o kilkusetzłotowe kary. Nałożono ich… 12.

Czy w czasach, w których najwyraźniej coraz trudniej liczyć na rozsądek rodziców, jedyna nadzieja to czekać na kolejną modę z Zachodu – tym razem na szczepienie dzieci? Być może. Kłopot w tym, że zanim do tego dojdzie, na choroby zakaźne umrze jeszcze wiele osób. ©℗

Przeczytaj także:

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2015