Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Butelka z benzyną chybiła od otwartego okna o 10 cm. Po raz drugi, w dwa tygodnie później, sąsiad ośrodka podpalił ogrodzenie.
To było mniej groźne, był pijany i dlatego niedokładny” – pisała w grudniu 1991 r. Beata Kostrzewska w łódzkich „Odgłosach”. „Przez głośniki zradiofonizowanego samochodu jeżdżącego ulicami miasta nawoływano: W opinii społeczeństwa naszego kraju ta choroba jest bardzo groźna. Nikt nie będzie chciał sprowadzić się do takiej miejscowości. Naszych domów, mieszkań i zakładów nikt nie będzie chciał kupić. Straciliśmy dorobek naszego życia, bez możliwości wyprowadzenia się stąd. To miasteczko będzie synonimem AIDS. Precz z miasta, precz z pedałami, precz z Nowakiem”.
„Zabierzcie ten ośrodek, nie chcemy nic więcej. Najszybciej, bo z choroby AIDS nikt się nie wyleczył. Nie bierzcie pod uwagę księdza Nowaka, który myli piekło z niebem, a o społeczeństwie nie ma pojęcia. To ci narkomani, prostytutki, homoseksualiści, kryminaliści o dewiacjach psychicznych, nosiciele HIV i chorzy na AIDS decydują o życiu Piastowa i całego kraju” – mieszkańcy Piastowa piszą do Ministerstwa Zdrowia.
6 marca 1990 r. drogi dojazdowe do ośrodka Monaru w Głoskowie, istniejącego tam od 11 lat, zostały zablokowane przez mieszkańców żądających jego natychmiastowej likwidacji. Rozeszła się bowiem plotka, że w ośrodku przebywają nosiciele wirusa HIV. 7 marca trasę na Lublin zablokowało kilkanaście ciągników. Później zablokowano także drogę do ośrodka. Wicedyrektor z garwolińskiego liceum powiedział uczniom: „Ci narkomani z Głoskowa to tylko plują na ławki, żeby wszystkich pozarażać AIDS”.
„Dzisiaj Głosków oblega Monar, ponieważ pewni ludzie w Głoskowie nie lubią narkomanów. Jutro ktoś inny dokona porachunku z cyklistami, Żydami albo Cyganami i oświadczy, że tak uczynił, ponieważ nie znosi innych, odmiennych, obcych” – dziennikarka Beata Rogaczewska z „Gazety Stołecznej” cytuje list senatora Andrzeja Szczypiorskiego skierowany do premiera Tadeusza Mazowieckiego.
Rogaczewska w „Stołecznej” z 27 czerwca 1992 r. notuje: „W listopadzie 1990 r. 50 osób uzbrojonych w kije otoczyło ośrodek Monaru w Rybienku, wzywając Marka Kotańskiego i trzech nosicieli wirusa do natychmiastowego opuszczenia domu. Negocjacje nie pomogły. Trzech pacjentów pod ochroną policji wyprowadzono i odwieziono do Warszawy. (...)
Podczas licznych ataków mieszkańców na monarowców policja nie interweniowała, tłumacząc się, że nie wie, czy budynek należy do gminy, czy do resortu zdrowia.
Po czterech dniach walki z mieszkańcami Marek Kotański zrezygnował z otwarcia tam ośrodka dla dzieci zakażonych wirusem HIV. (...)
Gdy Kotański przyjechał obejrzeć domy [przeznaczone na Dom Rodzinny Małego Dziecka Stowarzyszenia Monar w Laskach – ADM], powitał go tłum uzbrojony w sztachety.
W domach na ścianach widniały napisy »HIF ROUSE« i »AIDS WON«, a wszystkie szyby były wybite”.
Sam Marek Kotański w tekście z 1996 r. opublikowanym w „Gazecie Wyborczej” mówił, że te stereotypy i uprzedzenia nie wzięły się z powietrza, lecz narastały przez wiele lat. Ponoć jeszcze w 1987 r. główny inspektor sanitarny kraju zapowiadał, że „pochód wirusa HIV powstrzymają dobrze strzeżone granice na Odrze i Nysie, starannie kontrolowane lotnisko Okęcie i porty Wybrzeża, które »nie notują« zwiększonej »przenikalności« choroby”.
Komunikat Konferencji Plenarnej Episkopatu Polski z marca 1990 r. głosił: „Z głęboką troską biskupi spoglądają na liczne zagrożenia, które nadal godzą w zdrowie i życie Narodu, a wśród nich na nowe zjawisko zwane chorobą AIDS. Wobec złożoności problemu potępianie i dyskryminowanie ludzi dotkniętych tą chorobą jest sprzeczne z zasadami etyki chrześcijańskiej”.
W maju 1992 r. Jan Paweł II apeluje do biskupów i księży o „obalenie muru izolacji” wokół chorych na AIDS. „Tak jak Maria stanęła u stóp krzyża, by dzielić ból swego syna, tak Kościół stoi przy tych, którzy są chorzy na AIDS”.
Na Kościele polskim, który wówczas potrafił zrobić tak wiele dobrego dla tych udręczonych i wykluczonych ludzi, powinien więc ciążyć dziś największy obowiązek – przywrócenia Polsce przykazania miłości. Bardzo potrzebny jest nam teraz kolejny ksiądz Arkadiusz Nowak, kolejny Marek Kotański – ludzie bez lęku – żeby nas wyedukowali, pozwolili przestać się bać tego, co nieznane, i wyleczyli z nienawiści. To wielkie wyzwanie – zabić strach miłością. ©