Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Utalentowane młode aktorki (warto wymienić Vanessę Aleksander, rocznik ’97), sensacyjna akcja, porządne zdjęcia, wiarygodna scenografia i kostiumy – aż trudno uwierzyć, że zapłaciła za to ta sama spółka, która postawiła na „Koronę królów”. Oczywiście zdarzają się w „Wojennych dziewczynach” sztuczne dialogi i przewidywalne momenty, powtarzają wyświechtane filmowe chwyty (ktoś kogoś ratuje w ostatniej chwili, strzelając zza pleców; ktoś bez pukania wchodzi do pokoju, gdy ktoś z kimś miał się całować). Nie jest to w końcu produkcja z artystycznymi ambicjami, tylko solidna rozrywka dla szerokiej widowni. Choć niezręcznie nazywać rozrywką serial, który w każdym odcinku pokazuje egzekucje i tortury.
Co najważniejsze, narracja historyczna „Wojennych dziewczyn” nie jest tak infantylna jak narracja władzy, której służy TVP. Można było obstawiać, że w przerwie między sezonami scenarzyści przejdą zaległe szkolenie ideologiczne u Jacka Kurskiego i przykroją serial do wąskich horyzontów polityków. A tu niespodzianka: choć na pierwszym planie wciąż jest polskie bohaterstwo, w tle prezentowane są też inne postawy. Widzimy dziewczynę, która wydaje Abwehrze koleżankę, żeby uchronić chorą matkę przed obozem, widzimy mężczyznę, który godzi się na współpracę z Gestapo, żeby wyciągnąć żonę z Auschwitz. Pojawia się motyw lęku przed sąsiadami mogącymi zadenuncjować Żydów, i motyw bezwzględności podziemia, które bez dowodów wydaje wyrok na własnego żołnierza. Przewijają się postaci Polaków dobrowolnie współpracujących z Niemcami. Nie ma tylko – w odróżnieniu od poprzedniej serii – żadnego Polaka szmalcownika ani Niemca bohatera. Co może być śladem cenzury, ale przecież nie musi.
Czytaj także: Kalina Błażejowska o pierwszym sezonie "Wojennych dziewczyn"
„Wojenne dziewczyny” ogląda średnio ponad 2 miliony widzów. Prawdopodobnie nie ma wśród nich architekta polskiej polityki historycznej, Piotra Glińskiego. Minister kultury otwarcie przyznaje, że na kulturę szkoda mu czasu: nie śledzi ani polskiej kinematografii, ani telewizji – nawet tej, którą nadzoruje. Wiadomo skądinąd, że ma czas na czytanie „Tygodnika Powszechnego”, zwłaszcza jeśli w numerze pojawia się jego nazwisko. Warto więc skorzystać z okazji i postawić tezę, że serial Michała Rogalskiego wypromuje polską historię lepiej niż wszystkie działania patriotów z Polskiej Fundacji Narodowej razem wzięte. Zamiast planować rejsy dookoła świata na stulecie niepodległości, warto skupić się na czymś, co może przynieść zyski, a nie straty. Czyli postarać się, żeby „Wojenne dziewczyny” trafiły na zagraniczne rynki. Naprawdę są tego warte. ©℗
WOJENNE DZIEWCZYNY, serial TVP, reż. Michał Rogalski, scen. Marek Kreutz, występują: Vanessa Aleksander, Marta Mazurek, Aleksandra Pisula. Polska 2017–2018.