Dobro pod przymusem

Te dwa telewizyjne spoty (okropne słowo) wciąż mam przed oczami, chociaż już dawno nie pojawiają się na ekranie. Jeden z nich był zresztą zwyczajną chyba reklamą (kawy?). Ale scenka, w której młoda kobieta w trakcie podwieczorku kładzie przed towarzyszem ozdobne pudełeczko z niemowlęcymi trzewiczkami, pozostawiała arcysympatyczną podpowiedź: i tak można zakomunikować sobie wielką radość zostawania rodzicami. Drugi "spot" był jeszcze prostszy: mała dziewczynka przytulająca się do brzucha matki, by za moment uśmiechnąć się do odkrytej właśnie niespodzianki: tam ktoś jest. Widz już sam sobie dopowiadał, że matka za chwilę dopełni odkrycia dziecka: to twój brat albo siostra.

15.09.2006

Czyta się kilka minut

Kiedy czytam o wojnach toczonych przez zwolenników i przeciwników upowszechnianej w coraz nowych miastach wystawy antyaborcyjnej, krzyczącej wprost na ulicy wstrząsającymi zdjęciami, żałuję zawsze, że nie ma ona kontrpropozycji: wystawy o życiu płodowym człowieka, takiej, przed którą bez obawy szoku mogą stanąć rodzice z najmniejszym nawet dzieckiem i powiedzieć: popatrz, ty też tak wyglądałeś, już wtedy słyszałeś, jeśli zagrała muzyka, tak jak to dziecko tutaj umiałeś ssać palec, umiałeś ziewać, a kiedy tak wyglądałeś, postanowiłeś, że wyjdziesz na świat, bo już potrafisz oddychać. Przed takimi planszami byłoby nie tylko bezpieczniej - bo zło oglądane nie zawsze buduje i naucza dobrego. Najważniejsze, że byłoby to jakieś doświadczenie, z którym można, warto i chce się pozostać - a z przerażeniem i wstrząsem - niekoniecznie.

Wiele wskazuje na to, że wkroczymy w nową fazę prawnego porządkowania jednej z najboleśniejszych spraw współczesności: ochrony życia. Nie ma wątpliwości, że będzie się ono toczyć w bardzo gorącej temperaturze, przy użyciu wszystkich emocjonalnych argumentów i w języku, z którego żadne mocne słowo wyeliminowane nie zostanie. Pytanie, bez którego nie będzie można się obejść, brzmi: co ma być celem ostatecznym? Jeżeli sam zapis prawny, satysfakcjonujący zwolenników dobra egzekwowanego nakazami, może się to udać nawet szybko. Inaczej, jeśli przypomnimy sobie, że dobro wymaga wolnego wyboru. Człowiek nie tylko ma być ocalony administracyjnie - i ten jeszcze niewydany na świat, i ten dożywający swojego kresu w pozornej niepotrzebności. Żadna inwektywa i żadne oskarżenie wykrzyczane w jego imieniu samo nie sprawi, by ktoś przy nim wiernie stanął. A to dopiero będzie ocalenie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2006