De Gaulle w bardo

Jest to pociąg niependolino; przypomina mi dawne, zapomniane składy: nieprędkie, pełne awantur, zapachu żelastwa i kibla, kiełbasy, kaca, papierosów i żywego drobiu.

17.05.2021

Czyta się kilka minut

Przyjeżdżam tylko na chwilę. Znajduję miasto w dziwnym bardo. Gdy Państwo czytają te słowa, jest już po; jednak gdy je piszę, wszystko jest ciągle jeszcze zamknięte; ciągle wybrzmiewa ta szczególnie cicha cisza przed burzą. Czy przed balem. Jest to cisza nabuzowanych, nierozwiniętych jeszcze serpentyn, dmuchanych ponad miarę i spuszczanych na powrót balonów. Albo zaciskających się do końca, do pęknięcia zębów. Rezygnacji, zwisających bezradnie rąk. Ta cisza ma wiele wątków, wiele znaczy. Zawodzenie karetki od czasu do czasu przypomina, że nie dla każdego coś miłego. Ulice są nienaturalnie puste, wygaszone. To trwa już tak długo, że kompletnie zatraciłam poczucie egzotyki tego dziwacznego półczyśćca. Kilka dni przed jego wyzwoleniem w powietrzu unosi się nuda, znużenie, ekscytacja i zapach jedzenia na wynos.

Rano ledwie udaje mi się zdążyć na pociąg. Spanikowana wbiegam na dworzec w niewielkim mieście w województwie pomorskim wśród kpin i dogadywań lokalnych prapijaków. To rezydenci dworca, którzy od lat odbywają tu swoje stacjonarne podróże. Podróże stąd dotąd. W tym wypadku przemieszczenie odbywa się w głąb, w ciemność, niezborność umysłu i ciała; póki co są chyba mniej więcej w połowie drogi, już sporo ujechali, jednak ciągle trochę pozostało im do celu. Stojący sobie, nawet nieco krzywo, zawsze znajdzie śmieszność w kimś, kto biegnie zaaferowany, przejęty swoimi ulotnymi ziemskimi sprawami, jakby było czym, kompletnie niepijany. Pula żartów jest tu jednak naturalnie ograniczona, a dodatkowo trzebi ją rozplątujący zwoje mózgowe pierwszy majowy upał. Drzwi przedziału dopadam więc dopingowana pohukiwaniem, monosylabami i rozmaitymi „kocz-ko-dak”.

Gorący nieożywczy wiatr wydyma zasłonki z archaicznej śluzowatej plastikotkaniny PKP. Jest to pociąg niependolino; przypomina mi dawne, zapomniane składy: nieprędkie, pełne awantur, zapachu żelastwa i kibla, kiełbasy, kaca, papierosów i żywego drobiu. Jednak i to, jak wszystko w pandemii, zostało uregulowane, przetarte odkażaczem, pozbawione dzikości. Wiele godzin siedzimy więc w kulturalnej ciszy ze schludnym młodym mężczyzną wiozącym garnitur na rozmowę kwalifikacyjną, czytającym książkę pt. „Normalni ludzie”.

Jak normalni ludzie. TLK telepie się przez rozżarzoną słońcem Polskę, całą w koronkach świeżych liści i kwiatów, w tej pierwszej zieleni, dzikiej, fluorescencyjnej. (Wszystko jest tak obłędnie udekorowane, strojne i urocze; rozbuchana piana roślinności pokryła szczelnie całą brzydotę; nie widać bilbordów, elewacji pomalowanych duluksem na brudny żółty, suchych tuj i zdezelowanych trampolin! Właściwie można zacząć sobie wyobrażać, jak pięknym zjawiskiem byłaby Polska, gdybyśmy uwolnili ją od siebie, gdybyśmy wszyscy się z niej wyprowadzili i zostawili ją samej sobie, niech się z nas goi, niech się zabliźnia, niech odpoczywa, samowchłania, zarasta.)

W końcu jest. Powoli wyłania się, zagęszcza, urealnia. Deweloperki i gruzowiska, szkielety sypiących się kamienic; ogródki działkowe. One zawsze wygrywają konkurs wiosennej piękności, te śmieszne, kwitnące pod nosem szklanych wieżowców mini-arkadie, gumilasy, pełne jabłoni, szafirków, krasnoludków. Widać już Pragę i plaże Wisły. Zbiegłe z betonowych pułapek całe hordy golasów. Jak rozrzucone garścią rozebrane ludziki lego, jedne leżą, inne stoją, w samych majtach, rozgogolone! De Gaulle natomiast pod szyję zapięty, w swoim kamiennym mundurze, zawieszony nad rondem maszeruje energicznie w miejscu, donikąd.

Pociąg wjeżdża w tunel, w brzuch Warszawy i na chwilę zanurza się w jej dziwnych wnętrznościach, ciemnych, zimnych, żelazistych, w kolorze bazyliszkowym. Ten chłód warszawskich katakumb jest tajemniczym i niemiarodajnym powitaniem… Śladem po jakimś innym mieście, bez Starbucksów i hulajnóg. Jednak już zaraz wychodzę wprost stamtąd na Aleje. Tam jak zwykle dużo się dzieje, dużo różnych spraw: tu ktoś ma starą ranę, ktoś sika, ktoś ciągnie po schodach walizę, ktoś pałeczkami plądruje w pośpiechu noodle boksa. Autobus mozoli się w gorącu; jest pełno dziewcząt. Maj to czas mas pięknych dziewczyn z teczkami, tulących do serca swoje zdjęcia legitymacyjne, świadectwa, CV, książeczki sanepidu…

Niektóre w kwiecistych sukienkach, tanich balerinkach, z białymi nogami pozacinanymi świeżo golarką. Inne odwrotnie – wytatuowane, w techno butach-żelazkach i skarpetkach w truskawki, maseczkach-pyszczkach kotów, niebieskich włosach. Pochodzą z kosmosu, studiować zdecydowały się jednak mimo wszystko na Ziemi. Gorące powietrze stoi między budynkami. Na jego stelażu wiszą jak szare firany kłęby spalin. W nie – zaplątane nici frytury, papierosów, perfum. W bramie natomiast dziewczynka w sukience komunijnej, cała w welonach, satynach, koronkach i małej, satynowej maseczce. W sercu ma Boga. W dłoni – lód rzemieślniczy o smaku słony karmel. Warszawko, otwórz się! – zaklina wszystko. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i autorka sztuk teatralnych, od września 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zadebiutowała w 2002 r. powieścią „Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną” (Paszport „Polityki”), a wydany cztery lata później „Paw królowej” przyniósł jej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 21/2021