Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dziecię, które się spowiada – Damian Olśniewski, rocznik 1987 – to buntownik, ale nieco osobliwy, jego bunt wyraża się bowiem przez zaniechanie i emocjonalne wycofanie. Wychowany w krakowskiej rodzinie od pokoleń inteligencko-profesorskiej (nieżyjący już ojciec był filozofem i działaczem opozycji lat 80.), rezygnuje ze studiów i ku przerażeniu matki nie wykazuje ambicji, by dalej się rozwijać. Mieszkanie odziedziczył po babce, utrzymuje się z portalu randkowego, ale praca w firmie też go nudzi, za to nawiązuje romans z żoną szefa (i przyjaciela). Prócz kobiet lubi samochody i szybką jazdę.
A rodzina, ta krakowska (ojca) i szczecińska (matki)? Poznajemy ją w obszernej sekwencji wstępnej, na pogrzebie wujenki. Tam też, na szczecińskim cmentarzu, dokona się finał powieści, on jednak należy do wspomnianego thrillera, którego szczegółów nie zdradzę, podobnie jak nie wyjaśnię, czym jest MIM – sami sobie sprawdźcie. W galerii krewnych i powinowatych, żywych i umarłych, obok naukowców mamy wuja mechanika samochodowego, i drugiego wuja – dziennikarza i gwiazdę telewizji. Damianowi najbliższy wydaje się ów mechanik, do krakowskiej inteligencji uważającej się za elitę, nieumiejącej się jednak odnaleźć w nowym świecie, ma spory dystans. Nie opowiada się też po żadnej ze stron coraz ostrzejszego sporu politycznego, dzielącego także jego bliskich. W powieści nie pada zresztą nazwa żadnej partii, choć tło nie pozostawia wątpliwości, a najbardziej dramatyczne wydarzenie w życiu bohatera, niespodziewana śmierć dziewczyny, w której podkochiwał się od czasów licealnych, zbiega się w czasie z katastrofą prezydenckiego samolotu.
Mamy więc powieść współczesną aż nadto wielowątkową, sprawnie, choć czasem zbyt rozlewnie opowiedzianą przez narratora, który sam siebie nazywa „notorycznym kłamcą, egocentrykiem, manipulatorem i draniem”. Niekiedy ta perspektywa się zmienia, dopuszczeni też zostajemy do rodzinnej korespondencji. „MIM” to prozatorski debiut autora trzech tomów poetyckich: „Nadjeżdża” (2013), „Dwupłat” (2015), „Latakia” (2016); o drugim z nich tu pisałem. Czekam na następną książkę Szymona Słomczyńskiego, który jest o rok młodszy od bohatera swojej powieści. ©℗
Szymon Słomczyński, MIM, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019, ss. 422