Czytanie na głos

Podał mu rękę, nie podał, podał, nie podał, podał, nie podał, podał, nie podał, podał, nie podał, podał, nie podał, podał, nie podał...

25.04.2016

Czyta się kilka minut

Stanisław Mancewicz /  / Fot. Grażyna Makara
Stanisław Mancewicz / / Fot. Grażyna Makara

Ponieważ z takich oto informacyjnych fusów wróżymy sobie naszą przyszłość, musimy natychmiast sięgnąć do informacji wcześniejszych, które zresztą mało kogo interesują. Otóż dawno temu, na internetowej stronie prezydenta kraju, ukazał się komunikat i ankieta, w której obywatele dostali prawo wyboru. Owszem, zgadzamy się, że wybór był nieco ograniczony, ale też rzec trzeba, że był bardzo demokratyczny. Na miarę panującej demokracji naturalnie.

Do rzeczy: chodziło o wybranie książki, która będzie bohaterką tzw. Narodowego Czytania roku Pańskiego 2016. Bardzo nas ten wybór interesuje, bowiem wiemy, że czytelnictwo w narodzie okropnie spada, a ministerialne fundusze na ten cel przyznano głównie instytucjom czytanie zwalczającym bądź na nieczytaniu żerującym. No więc lud miał ograniczony, demokratyczny wybór spośród książek następujących: „Quo vadis” Sienkiewicza, „Noce i dnie” Dąbrowskiej, „Wesele” Wyspiańskiego, „Popioły” Żeromskiego i „Chłopi” Reymonta. Uderza z tej listy pewna skłonność, której nie mamy zamiaru komentować. Dla porządku zanotujemy (z opóźnieniem naturalnie, ale jak się wydaje owo spóźnienie nie ma żadnego znaczenia i nie jest kompromitujące), że oto prezydent wraz z małżonką będą nam czytać „Quo vadis”.

Jest to oczywiście werdykt zaskakujący tylko amatorów bardzo łatwych zagadek. Mamy przecież akurat rok sienkiewiczowski i książka innego niż Sienkiewicz autora byłaby wyborem ze sfery tzw. polityki wstydu (w której się bezwstydnie lubujemy), byłaby takoż wyborem niesłusznym i antypaństwowym. Owszem: na fejsbukowym fanpejdżu prezydenta kraju część komentujących domagała się, by ów dał sobie spokój z klasyką, by wraz z First Lady poczytali nam bądź to konstytucję, która w istocie jest niejako stworzona do czytania na głos, bądź to akta agenta „Bolka”. Apele te zależały naturalnie od upodobań literackich, o których się z zasady nie dyskutuje. Nie zauważyliśmy niestety opinii choćby Pimpusia Sadełko, co jest o tyle smutne, że liczyliśmy na głos najdorodniejszej części młodzieży.

No więc jako ludzie, którzy „Quo vadis” mają po wielokroć i dawno za sobą, którzyśmy w tym dziele wiekopomnym szukali za młodu wiadomo jakich kawałków, którym zaiste niepotrzebne jest czytanie na głos, zastanawiamy się, czy aby wszystkie wątki tego dzieła licują z godnością prezydenta kraju. Idzie nam choćby o te dotyczące obyczajów ladaca Petroniusza, którego prawowita władza próbuje oderwać od koryta, jako osobnika pewnego sortu, a który to bohater ową władzę ma momentami w dalece niskim poważaniu, czym budzi od tylu lat sympatię czytelniczą. Ów lubiący zaglądać do kieliszka luzaczek obcuje cieleśnie z panną niewolną o imieniu Eunice, będąc z nią w związku – by rzec wprost – niesakramentalnym. Przychodzi nam oto do głowy, że obyczaj rzymski, jeśli idzie o przykład płynący z tej lektury dla najdorodniejszej młodzieży naszej, jest dalece niewłaściwy i na pewno niewskazany ad usum duchowieństwa. Bardzo jest nam trudno podjąć się tu, na tych świątobliwych łamach, detalicznej analizy tego grzesznego związku, choć oczywiście zrobilibyśmy to naprawdę dowcipnie, inteligentnie, bez czynienia czytelnikom jakichkolwiek złudzeń, że mają oto do czynienia z czymś więcej niźli XIX-wieczną odmianą swawolenia – za przeproszeniem – piórem.

Odrzućmy jednak te odrażające żarty i spójrzmy na sytuację polityczną, którą kreśli w „Quo vadis” nasz umiłowany autor. Bohaterem głównym owej książki jest polityk imieniem Neron, człek aktywny w bardzo specyficznym sensie, o poczuciu humoru zaiste niezwykłym, który też – co jest wielkim naszym odkryciem – dość poważnie się nudzi. Z nudy złączonej z pomysłowością wynika ustrój kraju, którym rządzi, kształt elity politycznej, ale i specyfika masowej rozrywki, czyli szoł biznesu. Przychodzi nam na myśl robaczywe przekonanie, że może lepiej by dziś było czytać ludowi cośkolwiek innego niźli owo „Quo vadis”. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2016