Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Minister Przemysław Czarnek tymi dwiema liczbami żongluje przy każdej okazji: 8 mld zł na podwyżki, ponad 1400 zł więcej dla nauczyciela wchodzącego do zawodu.
– Tyle że podwyżki dotyczą w zasadzie tylko nauczycieli stażystów, a i to ze względu na wzrost płacy minimalnej. Nauczyciel dyplomowany może nawet stracić – wieszczy w rozmowie z „Tygodnikiem” Ryszard Proksa, szef oświatowej „S”.
– To propozycje, które nauczyciele nazywają szokującymi: pensum wzrośnie nie o dwie godziny, jak zakładano wcześniej, a o cztery. Dochodzi do tego osiem ewidencjonowanych godzin aktywności poza pracą przy tablicy. Wprowadzenie takich zmian oznaczałoby zwolnienia rzędu ponad 40 tys. nauczycieli – dodaje Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka ZNP.
Oświatowa „S” powołała sztab protestacyjny. Kolejne manifestacje (ostatnia, zorganizowana przez ZNP przed resortem edukacji, była w miniony weekend) mogą się odbyć po 22 października, jeśli zaplanowane na tę datę rozmowy skończą się kolejnym fiaskiem. O planach strajkowych związkowe centrale mówić na razie nie chcą. – Ale na korytarzach, w pokojach nauczycielskich to słowo pada coraz częściej – zastrzega rzeczniczka ZNP. – Coraz więcej nauczycieli mówi, że właśnie strajk powszechny może się okazać jedyną skuteczną strategią. ©℗